Tykanie zegara odbijało się echem po całym pokoju, gdy mała wskazówka wyznaczająca sekundy co rusz przemieszczała się po tarczy. Kenji Kimura otworzył powoli oczy, czując na policzku ciepły powiew powietrza. Obraz rozmazał mu się, mrugnął kilkukrotnie, aby wzrok wrócił do normalności. Czuł pod powiekami piasek, jakby gałka oczna nie była nawilżona od kilku godzin.
Tuż przed sobą dostrzegł czarnowłosą kobietę, która przyglądała mu się krytycznym wzrokiem. Długimi palcami złapała go za podbródek i przekręciła jego twarz w bok. Była blisko. Za blisko. Po raz kolejny poczuł jej oddech na skórze, co wprawiło go w drgawki. Pochylała się nad nim, a trzydzieści centymetrów od jego nosa mógł podziwiać piersi kobiety, w głębokim dekolcie. Na jego policzkach pojawił się rumieniec, a gdy spróbował unieść dłoń, zrozumiał, że nie może poruszyć nawet małym palcem. Dopiero teraz dotarło do niego, że kobieta coś mówi.
— No nic. — Jej słowa zdawały się być wyrwane z kontekstu. Zabrała dłoń z jego twarzy i zniesmaczona przetarła nią o spodnie, czując między palcami tłuste sebum. Wyprostowała się. — Weźcie go na Arenę. W Hotelu i tak nikt by go nie kupił, bo jest brzydki w chuj.
Kenji poczuł ukłucie w sercu, słysząc tak okrutne słowa z ust prześlicznej kobiety. Uważał, że ktoś wyglądający jak anioł, powinien również się tak zachowywać. A ona nie dość, że przeklinała, to jeszcze prosto w twarz powiedziała mu, że nie uważa go za atrakcyjnego. Prawdą było, że swoje najlepsze lata miał już za sobą. Czterdziestopięcioletni mężczyzna z nieślubnym synem, którego matka zaćpała się na śmierć, a opieka nad nim przypadła jemu.
— A co z dzieciakiem?
Usłyszał inny głos. O wiele spokojniejszy i radośniejszy. Nie mógł obrócić głowy, ale kątem oka dostrzegł blond dziewczynę, stojącą w progu. Tuż obok niej, znajdował się jego syn. Przestraszony, przytulając się do jej nogi. Miał zaciśnięte powieki, nie chciał patrzeć jak jego własny ojciec wygląda na półżywego, a z kącika jego ust cieknie strużka śliny.
Kenji nie bez powodu zawitał w Deveport. Legenda o mafijnym mieście zawitała nawet do Japonii, gdzie wcześniej wiódł spokojne życie. Słyszał, że właśnie w tym miejscu wszelkie zbrodnie uchodziły na sucho, więc pozbycie się tutaj syna, byłoby idealnym rozwiązaniem. Gdy jednak przyszło co do czego i spróbował przyłożyć mu pistolet do skroni, spanikował. W jego głowie zakiełkowała nowa myśl, na której jeszcze mógłby zarobić. Sprzedaż pięciolatka do jakiegoś burdelu wydawała mu się lepszym rozwiązaniem, niż porzucenie jego ciała w morzu.
— Wypuśćcie mnie — wydyszał mężczyzna, koncentrując wszystkie swoje siły na wypowiedzeniu tych dwóch słów. Powoli zaczynał zdawać sobie sprawę, że ma do czynienia z jedną z miastowych mafii. Gdy zauważył, że na głowie kobiety znajdował się kapelusz z naszywką vv, o której tak często czytał w internecie, tylko potwierdził swoje domysły. — Weźcie dzieciaka.
— Co on mówi? — dopytała Amelia, podchodząc bliżej.
— Co z ciebie za ojciec? — Na twarzy Astrid pojawił się kolejny grymas obrzydzenia.
— Nie chce go... — wydyszał, czując jak powoli odzyskuje czucie w mięśniach. — Mogę go sprzedać. W burdelu będzie mieć lepsze życie niż...
— Skąd w ogóle założenie, że my go chcemy? — Astrid obróciła głowę i spojrzała na chłopca, który dopiero teraz zrozumiał, że jego ojciec mówi o nim. Nie krzyczał, był spokojny, bo Amelia delikatnie głaskała go po główce. — Zaprowadź go do Fenoglio, niech go potnie. Przekaż, że żądamy siedemdziesięciu pięciu procent od każdego organu.
CZYTASZ
Vice Versa
FantasyW mieście Deveport prawo i sprawiedliwość stały się jedynie pustymi słowami. To świat, gdzie lojalność jest cenna jak klejnoty, a intrygi układane są na kształt pajęczyny. Korupcja w rządzie nie jest tajemnicą, lecz otwartym sekretem, o którym nikt...