XVI

989 111 26
                                    

Szczęśliwego nowego roku dla was wszystkich!


„Chyba wjechałem mojemu chłopakowi na ambicje, bo nie dość że się przeprowadzam to jeszcze mi się oświadczył!!"

Harry nie mógł przestać się uśmiechać, kiedy dostał tą wiadomość, a zaraz potem zdjęcie palca z pięknym oraz skromnym pierścionkiem, który idealnie pasował do Malika.

"Jestem prze szczęśliwy Zee! Musicie do nas wpaść któregoś dnia po świętach, gratulacje obojgu!"

Odłożył urządzenie na bok i dokończył ubieranie synka w bardzo ciepłe ciuszki. Z Louisem chcieli wyjść choć na chwilę z małym na świeże powietrze. To miało być pierwsze wyjście ich dwójki poza dom, omega czuła się już na siłach, aby zrobić sobie spacer po świeżym powietrzu. Szatyn przygotował wózek, który dostali od jego rodziców w ramach prezentu dla szczeniaka.

- Też czujesz ogromną ekscytację, choć to nic ogromnego? - brunet dopytał męża, łapiąc bezpiecznie szczenię w ramiona, a telefon chowając do kieszeni spodni.

- Tak! - potwierdził - Jakby to było jakieś wielkie wydarzenie, a po prostu wychodzimy na spacer, co robiliśmy tyle razy przecież.

Przeszli razem na korytarz, a telefon bruneta ponownie się odezwał.

- To na pewno Zee, wprowadził się do Liama i się zaręczyli. Wystarczyło lekko nacisnąć  - skomentował.

- Sam pomogłem Liamowi z pierścionkiem - mruknął, ponieważ Payne panikował całkowicie nad podjęciem decyzji samodzielnie.

- I nic mi nie powiedziałeś - fuknął urażony - Tajemnice wielkie przed partnerem, tak?

- Liam sam nie wiedział dokładnie kiedy i co, bał się że za szybko i wystarczy Zayna. Wolałem nie mówić niczego do przodu, bo jeszcze by się wystraszył i nie wiem - tłumaczył się.

Brunet uśmiechnął się lekko i ucałował jego policzek, wiedząc że ten chciał dobrze. Olli został dobrze położony w wózku i okryty grubym kocem oraz zasłonięty osłonką wózka.

Mogli spokojnie wyjść z domu i odśnieżonymi uliczkami przejść się spokojnie. Louis trzymał rączkę wózka, był naprawdę świetnym ojcem, ale tego Harry się spodziewał.

Brunet już kilka razy wspomniał o tym partnerowi, sprawiając jego policzki czerwonymi.

Harry zapomniał też kompletnie o telefonie. Kilka osób, które mijały posłały im ciepłe uśmiechy. To jeszcze bardziej sprawiło, że ich spacer był udany. Nie mogli też przesadzić z jego długością, szczeniak musiał być stopniowo przyzwyczajany. Wrócili do domu po dziesięciu, może piętnastu minutach. Louis zajął się rozberaniem chłopca z wierzchnich ubranek, a Harry w końcu spojrzał w urządzenie.

Wiadomość od Jay. Prędko ją odebrał.

- Louis, twój dziadek miał zawał - powiedział przejęty informacją - Mama Jay do mnie napisała, ponieważ masz wyłączny telefon.

- Co? - ból w oczach alfy pojawił się niemal natychmiast, odłożył chłopca do wózka, czując słabość w rękach - Pisała coś jeszcze? Przeżył? - jego głos zadrżał, pytając o to.

- Nie wiem, napisała jeszcze że my musimy tam pojechać, bo oni nie mogą zostawić watahy - wybrał numer kobiety, rozpinając jedynie swoją kurtkę i dzwoniąc na głośno mówiący.

- Cześć Harry... - zaczęła, jednak Louis nie mógł zostawić tego bez słowa.

- Co z dziadkiem? Żyje prawda? Po prostu to był zawał i medyk wziął go do szpitala prawda? - mówił z prędkością światła.

- Dziadek jest w szpitalu kochanie, przeszedł spory zawał, ale lekarze są dobrej myśli - dawała informacje synowi - Jednak ktoś musi pojechać do dziadków i im pomagać... trochę zajmie powrót do zdrowia, na razie jesteśmy dobrej myśli. Dziadek jest silny.

- Damy jakiś radę, prawda Harry? Weźmiemy najpotrzebniejsze rzeczy i zostaniemy trochę u moich dziadków - spojrzał na męża - Olli będzie z nami, wiec będzie dobrze.

- Nie ma problemu, wiem ile dla ciebie znaczy dziadek. Nie martw się tym mamo, pojedziemy do nich z małym - zwrócił się w stronę kobiety.

- Cudownie chłopcy, zobaczymy jak będzie dalej, najwyżej wymienicie się potem z Lottie. Będzie miała przerwę w szkole to będzie mogła trochę was odciążyć - obiecywała Jay.

- Tym się nie martw mamo, spakujmy się zaraz, zjemy coś i pojedziemy - Louis mimo strachu trzymał świeżą głowę.

- Dzięki, dajcie znać jak będziecie na miejscu - poprosiła, po czym się rozłączyła, zostawiajac ich w ciszy.

- Będzie dobrze kochanie, słyszałeś, twój dziadek jest w dobrych rękach - Harry podszedł do partnera i przytulił go mocno.

- Ja wiem, ale jest dla mnie bardzo ważny - wypuścił powietrze, będąc w ramionach męża - Po prostu zajmę się Ollim i zbierajmy się, czym szybciej tym lepiej.

- Jasne kochanie, ale też musimy zjeść - przypomniał czule partnerowi i rozebrali się z wierzchnich rzeczy.

Alfa zajął się szczeniakiem jak obiecał, zdjął z niego zbędne rzeczy i ułożył na swojej piersi, potrzebując jego zapachu. Przygotowanie im zajęło kolejną godzinę. Louis spakował część rzeczy do samochodu i zjedli pożywny posiłek. Później już się tylko pakowali do pojazdu.

🐾🐾🐾🐾🐾
Kola 💙💚

Mysterious notes /Larry/ by larrryxziall&ziallxziallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz