IV

1.2K 146 29
                                    

Alfa dosłownie wpadł do domu i czym prędzej zdjął buty ze swoich stóp. Nie miał pojęcia czy ktoś właściwie był w budynku, raczej wolał mieć spokój przy rozmowie z Harrym, o ile brunet był w środku.

Dosłownie wbiegł po schodach i wtedy dotarł do niego zapach Harry'ego, za dobrze znał ten zapach.

Przyszedł, posłuchał go.

Otworzył drzwi i rzeczywiście, nos go nie mylił. Harry siedział na jego łóżku i momentalnie uniósł wzrok znad telefonu, kiedy tylko usłyszał skrzypnięcie drzwi.

- Cieszę się, że jesteś - powiedział z wyraźną szczerością Louis, a jego ramiona opadły, jakby z ulgi.

- Użyłeś na mnie głosu alfy, nawet jeśli bym nie chciał... moja omega uznała to za powinność - odpowiedział cicho, zaciskając dłonie na swoich udach - To było dziwne.

- Naprawdę? - uchylił usta, kompletnie nie był świadomy tego co zrobił - Przepraszam, mój wilk... Nie wiem jak to wyjaśnić, nigdy wcześniej go nie używałem - poczuł się źle z tego powodu, użycie tak silnego głosu na omedze nie było jego zamiarem. Wiedział, jak Harry był czuły...

- Bo to nie było nic ostrego... Tylko jakby twój alfa spokojnym głosem mi rozkazał, nie wiem, nie umiem tego wyjaśnić - objął się ramionami, samemu przeżywając tę sytuację.

- Ja sam nie potrafię - odparł i usiadł w odpowiedniej odległości od omegi, nie chcąc jej przytłaczać - To co zrobiłeś... Było cholernie urocze Harry, poczułem się doceniony - był alfą i musiał zacząć ten ważny w tym momencie temat.

- Po prostu potrzebowałem wyrzucić z siebie emocje, nie niszcząc przy tym naszej relacji - zacisnął palce na swoich ramionach.

- I nie zniszczyłeś tego - pokręcił głową - Ja wiem, że tak jak powiedziałeś, wydało się wszystko, ale... Chciałbym spróbować? Będę potrzebował czasu, ale wiem że warto Harry.

- Jesteś pewien? - zielone spojrzenie niepewnie wylądowało na tyn niebieskim.

- Jestem pewien, nie mamy nic do stracenia Harry, a możemy zyskać naprawdę wiele - przysunął się trochę i sięgnął po dłoń omegi.

Harry odpowiedział splątaniem ich palców, a malutki uśmiech wstąpił na wargi Stylesa. Nie spodziewał się tego.

- Wiesz, że moja mama już od dawna twierdzi, że coś między nami jest? - zaśmiał się, z wyraźną ulgą w głosie - Nawet ostatnio jak szedłem do ciebie to mówiła mi o tym.

- Rozmawiałem z nią, jest Luną, a ja byłem zagubiony - zaczerwienił się i postanowił ponownie uciec wzrokiem.

- Więc ona wiedziała... - to było dla niego coraz większym szokiem - Cóż... Chyba kibicuje nam w takim razie.

- Zna mnie od dzieciństwa, nie jestem dla niej obcą omegą, która chce wejść w życie jej synka - zaśmiał się na swoje porównanie.

- No tak, nie chodzi ci o zostanie Luną - zawtórował Harry'emu - Dasz mi czas? Po prostu muszę sam zrozumieć pare rzeczy.

- Jasne - wstał z łóżka szatyna, zabierając przy tym swoją dłoń od tej Tomlinsona.

- Gdzie idziesz? - podążał wzrokiem za omegą, nie mając pojęcia gdzie ta się wybiera.

- Nie o to chodziło ci z czasem? Abym sobie poszedł? - Harry chyba pierwszy raz poprawnie na niego spojrzał.

- Nie Harry, chodzi mi o dłuższy okres czasu na uporządkowanie moich uczuć. Kiedy będziemy odbierać się nawzajem jako partnerów, a nie tylko przyjaciół. Nie potrzebuję czasu na przemyślenie czy w ogóle chcę się w to pakować, bo tu jestem pewny - wyjaśnił.

- Och. Mogę cię przytulić? - widząc skinienie alfy, dostał się szybko do niego i wtulił w jego ciało z całej swojej siły.

- Musisz mi wybaczyć, bo nie brałem prysznica po treningu - przypomniał sobie, czując pewnego rodzaju ulgę, mając Harry'ego w swoich ramionach.

- Lubię twój zapach - odpowiedział, układając czoło na jego ramieniu - I te liściki były prawdziwe Lou... miałem je na myśli.

🐾🐾🐾🐾
Kola💙💙💚

Mysterious notes /Larry/ by larrryxziall&ziallxziallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz