V

1.3K 153 61
                                    

Dłuższy stanowczo rozdział dla was!

Pozostawicie coś po sobie 💙

Dla osób wokół, ich relacja mogła wyglądać, jakby nic się nie zmieniło, jednak między nimi było inaczej. Więcej trzymania za dłonie, czy przytulania się. Dalej byli dobrymi przyjaciółmi, którzy budowali między sobą coś nowego.

Louis poprawiał pościel na łóżku, kiedy wypadła z niej znajoma karteczka. Uniósł brew i otworzył nią.

"Wciąż nie wierzę, że alfa moich marzeń zgodził się być mój. Ps. Kocham cię. H"

Harry dalej wyrażał swoje uczucia na karteczkach. Czuł przyjemne ciepło w klatce piersiowej, czytając że omega go kocha. Harry był zbyt uroczy, a Louis chciał mu odpowiedzieć tym samym, co stanie się w odpowiednim czasie.

Schował karteczkę do tych starych i zaraz na biurku zauważył jeszcze jedną.

"Nie ucz się do późna, zdasz to świetnie, tylko głowa cię później boli. H."

Styles znał go zbyt dobrze, kiedy mu na czymś zależało potrafił spędzić nad tym godziny, aż do skutku. Tą wiadomość również schował do reszty, miał zamiar zbierać je wszystkie i zachować, jako pamiątkę.

Nikt nie miał tak słodkiej omegi, jaką on zyskał cudem.

W końcu, to Harry go pokochał.

Musiał jeszcze tylko popracować nad omegi pewnością siebie. Skorzystał z toalety i zszedł na dół, gdzie tętniło życie. Jego mama robiła śniadanie, a rodzeństwo krzątało się lub pomagało. W tym domu prawie nigdy nie było cicho.

- Lou, wstałeś w końcu. Musisz zjeść pożywne śniadanie przed sprawdzianem! - Jay wskazała na wolne miejsce obok Dana, który trzymał najmłodsze bliźnięta na swoich kolanach i powoli karmił je.

- Mhm, powinienem - mruknął i zajął miejsce z małym opóźnieniem - Co dobrego dzisiaj? - chwycił za dzbanek z herbatą, który stał na środku stołu.

- Mama zrobiła kolorowe kanapeczki! - zawołała Phoebe, kładąc zaraz spory talerz przed bratem, który wcześniej mama jej podała.

Louis uśmiechnął się tylko i sięgnął po pierwszą z nich. Tak bardzo jak czasami denerwował go pełny dom, tak kochał mieć dużą rodzinę i być przy okazji najstarszym dzieckiem. Jego rodzice radzili sobie z tym perfekcyjnie i miał nadzieję, że sam kiedyś z Harrym stworzy coś takiego.

Momentalnie uświadomił sobie, że pomyślał instynktownie o zielonookim. Nie zastanawiał się nad tym dłużej, to po prostu przyszło. Ciepło rozlało się po jego żołądku.

Szybko zabrał się za jedzenie w towarzystwie rozmów. Mimo, że Harry był niżej klasowo, to mieli szczęście, bo ich zajęcia zaczynały się na te same godziny.

Jay wręczyła mu dwie torebki, informując że jedna jest dla niego z drugim śniadaniem, a druga dla Harry'ego z ciastkami. Nie było to niczym dziwnym, ponieważ jak tylko wchodziły w grę wypieki jego mamy, zawsze dostawał porcję dla bruneta. Pożegnał się z nią buziakiem w policzek i pomachał do rodzeństwa, nim wyszedł z domu i pokierował się w stronę tego bruneta. Zawsze szli razem.

Harry już na niego czekał pod domem, zawsze wychodził wcześniej, będąc gotowym na kolejny dzień w szkole. Louis chciał się odpowiednio przywitać z zielonookim, więc oprócz uścisku postawił na pocałunek w policzek, co było pewnym krokiem w odpowiednim kierunku. Czerwone policzki młodszego, wskazały mu że dobrze zrobił.

- Hej Lou, mam nadzieję że się nie przeciążyłeś - przywitał się wesoło.

- Nie, nie. Jestem przygotowany dobrze. Tak przynajmniej mi się wydaje - nie mogło być buc inaczej, miał być alfą watahy i w szkole mocno patrzyli na jego osiągnięcia.

- Wierzę w ciebie - przypomniał.

Przeszli do placówki i pożegnali się na korytarzu krótkim uścsikiem. Louis zdejmując w klasie bluze, zobaczył jak wypada z jej kieszeni kartka.

"Mówił ci ktoś, że kiedy się uśmiechasz, koło twoich oczu tworzą się kurze łapki? Uwielbiam najbardziej uśmiech z nimi widocznymi. H."

To odwróciło uwagę alfy od jakiegokolwiek stresu sprawdzianem. Miał wsparcie w Harrym i czuł to mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Sprawdzian wydawał się prostszy niż się spodziewał, ale możliwe że to była kwestia optymizmu, który bił od niego tego dnia. Na przerwach rzadko się widywali. Dopiero pora lunchu coś działała. Siadali zawsze razem i rozmawiali o swoich wcześniejszych lekcjach.

Kiedy wszedł na stołówkę, widział jednego ze znajomych mu alf nad Harrym. Brunet miał czerwone policzki oraz rozbiegany wzrok, szukając pomocy, a ten wyraźnie zapomniał czym jest przestrzeń osobista. Do złej osoby miał zaloty...

Louis momentalnie zmrużył oczy i szybkim krokiem dotarł do odpowiedniego stolika, gdzie na krzesełko rzucił swoje rzeczy i od razu stanął oko w oko z alfą, który nagabywał Harry'ego.

- Chyba widzisz, że on sobie nie życzy twojego towarzystwa - powiedział Tomlinson z całą pewnością siebie w głosie, nie mógł wdawać się w bójki, ale nie mógł też zostawić sprawy bez reakcji.

- A niby to dlaczego? Obaj z Harrym nie jesteśmy zajęci, jest słodki i byłem właśnie w trakcie zapraszania go na randkę, nim nam głupio przerwałeś - jego dłonie wylądowały wygodnie na ramionach Stylesa.

- Łapy z dała od niego - warknął, a jego alfa cały się najeżył, przez ten niby niewinny dotyk - Jesteś ślepy nie widząc, że on tego nie chce i jest przerażony.

Chłopak uniósł ręce z uniesioną do góry brwią. Wyraźnie wściekłość Louisa pokazała mu, że ta omega nie jest warta jego uwagi. Klatka piersiowa Louisa szybko unosiła się i opadała, wzrok wszystkich wokół był skierowany na niego, przez krzyki.

- Zajmijcie się swoim lunchem, a nie gapieniem się - prychnął i zajął miejsce obok omegi, przekładając swoje rzeczy na bok - Hazz? Już okej?

- Przestraszyłem się dość mocno, kilka razy czułem jego wzrok na sobie przez poprzednie tygodnie... Ale nie myślałem o tym, że tak to się skończy - poskarżył się, próbując opanować swój oddech.

- Idiota - burknął Louis - Przeraziłem się, kiedy zobaczyłem jak mocno jesteś zdenerwowany, a potem jeszcze on nad tobą - przymknął na chwilę oczy.

- Dobrze, że przyszedłeś Lou, nikt nie reagował na to, co on mi robił... - przysunął się bliżej starszego, aby poczuć się bardziej komfortowo.

- To akurat jest chore - jego dłoń wyładowała na udzie młodszego - Mam nadzieję, że więcej się nie odważy zbliżyć się do ciebie.

- Na pewno nie przy tobie - tego był pewien - Jak poszedł test? Było tak źle, jak myślałeś?

- Poszło świetnie, tak myślę. Dostałem uroczą karteczkę tuż przed nim i miałem od razu lepszy humor - uśmiechnął się na samą myśl.

- Nie przestanę ich pisać Lou, dopóki będę miał na nie pomysły - ścisnął dłoń szatyna, która wciąż spoczywała na jego udzie - Pamiętam twój uśmiech, kiedy je znajdowałeś przy mnie.

- Dalej go wywołują. Bardzo je lubię - powiedział całkowicie szczerze, po czym sięgnął po swój plecak, żeby wyjąc swoje jedzenie oraz ciastka dla Harry'ego.

- Kocham Jay, ale jak przytyję to będzie jej wina - mamrotał, swoją uwagę kierując na słodkość.

- O to się raczej nie musisz martwić - rzucił szatyn, wyciągając swój lunch - Mama z resztą już chyba się przyzwyczaiła do robienia więcej porcji.

- Przy takiej grupie szczeniaków, co to taki dodatkowy Harry - zaczął jeść dość spokojnie.

To była prawda, dla Jay robienie wszystkiego dla siódemki czy ósemki szczeniaków, nie było różnicą.

Lunch skończył się zdecydowanie zbyt szybko, jednak Louis postanowił odprowadzić Harry'ego pod jego klasę. Na pożegnanie uścisnął go dość mocno, ponownie przekazując swój zapach Stylesowi. Potrzebował, czuł potrzebę pokazania tym wszystkim idiotom, że brunet jest zajęty.

🐾🐾🐾🐾🐾
Kola💚💙

Mysterious notes /Larry/ by larrryxziall&ziallxziallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz