XVII

990 99 23
                                    

Dziadek Louisa był w niezłym stanie, jak na osobę która przeszła zawał. On i Harry zajęli gościnny pokój wraz z Ollim.

Szatyn latał między szpitalem, a domem i czuł że to wysysa z niego siły. Nie pozwalał Harry'emu za dużo robić, musiał tylko zajmować się ich synkiem oraz babcią, która nie mogła mieć czasu na myślenie. To zawsze źle wpływało przy zamartwianiu się. Ta również zachwycała się prawnukiem, który znacznie poprawiał jej humor. To były prawdziwe rodzinne chwile, które doceniło się.

- No już, już nie muszę tak marudzić - Harry wrócił z łazienki, dosłownie zostawiając kobietę samą z Ollim na kilka minut, a ten już zdążył się zdenerwować - Mama już jest.

- Jest uroczy, ale zapach rodziców jest jeszcze niezbędny - kobieta próbowała odwrócić przez ten czas uwagę szczeniaka zabawką.

- Jeszcze trochę, rośnie tak szybko, że nim się obejrzę, mama będzie be - usiadł koło staruszki i palcem czule przejechał po policzku szczeniaka, dając mu swój zapach.

- Mama nigdy nie będzie be, szczeniaki zawsze wracają do matek z podkulonymi ogonami - zaśmiała się - Będzie po prostu bardziej samodzielny.

- Może masz racię babciu - rozbłysł uśmiechem - Olli jest moim całym światem, nie licząc mojego kochanego męża.

- Potem każdy kolejny szczeniak też będzie, nim się obejrzysz, a one zaczną zakładać własne rodziny - wzięła głęboki oddech, wspominając - To już kolejne pokolenie, cieszę się że mam możliwość poznać prawnuka.

- I później kolejnego i kolejnego, jak mówiłaś - ułożył delikatnie swoją dłoń na tej jej - Myślę, że byście się lepiej z dziadkiem poczuli, mając blisko swoją rodzinę.

- Trzeba przekonać mojego męża, bo jest uparty do pozostania tutaj. Miło byłoby mieć was bliżej - odparła - I bezpieczniej, nie jesteśmy najmłodsi.

- Porozmawiam z Louisem, jestem pewien że ma jakiś sposób na swojego dziadka - przejął ostrożnie synka od kobiety - Czas na mleko, prawda? Jestem bardzo głodnym wilczkiem.

- Jest podobny do Lou, mały łakomczuszek. Jay miała z nim dużo pracy, potrafił wymusić to na czym mu zależało - zaśmiała się - Zrobię nam herbatki, a ty zajmij się synkiem.

- W końcu krew Tomlinsonów - uśmiechnął się wdzięcznie do kobiety i zajął się karmieniem.

Wtedy usłyszał trzask drzwi. Louis wrócił do domu dziadków. Minęła dosłownie chwila, kiedy pojawił się w salonie, a jego twarz momentalnie uspokoiła się widząc męża i szczeniaka. Bez słowa podszedł i pocałował omegę w czoło, nie chcąc jej przeszkadzać w karmieniu i przeszedł do łazienki by umyć ręce. Kiedy wrócił do salonu, Harry odbijał chłopca na swoim ramieniu, nucąc coś pod nosem.

- Musisz porozmawiać z dziadkiem, kochanie - powiedział w końcu.

- O czym? - spytał szatyn - Mogę go przejąć od ciebie, to będzie dla mnie przyjemność - wskazał na szczeniaka, za którym zdążył zatęsknić.

- Rozmawiałem z babcią - odpowiedział spokojnie, podając synka Louisowi - Jedynie co ich powstrzymuje co do przeprowadzki do naszej watahy to to, że twój dziadek jest uparty.

- Okej, czyli trzeba dziadka namówić do przeprowadzki bliżej nas - zrozumiał dokładnie - Damy radę, ja już go podejdę.

- Tak myślałem, wszystkim będzie wygodniej, a im lepiej przy reszcie rodziny - wstał i prędko przejął od staruszki, która zdążyła wrócić, sporą tacę. Ta zrobiła trzy herbaty, nie zapomniała o swoim wnuku.

- Koniecznie załatwimy to, nasze szczeniaki muszą mieć blisko całą rodzinę - alfa uśmiechnął się ciepło do babci - A przy takich sytuacjach to już w ogóle. Mamy dobrego medyka w watasze. Do tego dziadek misi zmienić dietę, jeśli chce być zdrowy.

- Mi to mówisz Lou? Twój dziadek jest uparty jak osioł, nie wiem jak z tym starym draniem wytrzymałam tyle lat - usiadła na swoim miejscu.

- Kochasz go, wszyscy to wiemy - zaśmiał się szatyn - Lekarz powiedział, że jeśli zmieni dietę i będzie brał odpowiednio leki, to parę lat jeszcze będzie cię męczył - droczył się z kobietą.

- Nic do czego nie przywykłam - sięgnęła po swój ulubiony kubek - Liczę na ciebie Boo, chciałabym być blisko was wszystkich.

Louis wziął mocno do siebie zadanie, musiał tylko podejść do tego ostrożnie.

Nie mógł wywierać zbyt wielu emocji w dziadku, ponieważ nie było to wskazane w jego stanie.

Wypili spokojną herbatkę, zjedli kolację i rozeszli się do swoich pokojów. Louis odetchnął, mogąc się wreszcie położyć. Miał zapach swoich najbliższych wokół siebie i tylko to się liczyło w tamtym momencie. Harry i Olli byli najważniejsi na świecie, cieszył się, że ma wsparcie od męża.

🐾🐾🐾🐾🐾
Kola💚💚💚

Mysterious notes /Larry/ by larrryxziall&ziallxziallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz