IX

1.2K 139 40
                                    

I kolejny dla was 💚
Miłego dnia


- Wynoś się i nigdy nie wracaj - warknął Mark do alfy, który został złapany na gorącym uczynku już kilka dni temu - Miałeś jasno powiedziane, że odpracujesz swoje uczynki i zostaniesz wygnany ze stada.

Alfa włamał się do domu jednej z rodzin i zdemolował wnętrze budynku. Musiał wszystko odpracować i teraz ponieść kolejne konsekwencje. Watahy nie brały chętnie wygnańców do siebie. Z nimi zawsze był problem.

- Nie ma litości dla takich wilków Louis - alfa watahy skierował swoje słowa do syna.

- Nie chcemy problemów, to prawda tato, gdyby żałował to byłaby inna sytuacja, ale tak obawiam się że powtórzyłaby się sytuacja ale z inną rodziną - był od początku tej sprawy i dosłownie i w przenośni miał nad nią swoje czujne oko. Wilki nie lubiły przestępców. Nie u siebie w watasze.

- Przecież odpracowałem swoje, a co ty szczeniaku wiesz o życiu, jesteś jeszcze młody... - oczy alfy pociemniały.

- Ten szczeniak przejmie watahę w przyszłości więc zamknij swój pysk - warknął zniecierpliwiony Mark - Odpracowałeś swoje, ale i tak trzeba będzie wiele poprawić, ponieważ zrobiłeś to bardzo niedokładnie. Myślałeś, że nie sprawdziliśmy?

Mężczyzna gwałtownie uniósł się z chęcią zaatakowania przywódcy, ale Louis sprawnie go powstrzymał, wyginając przy tym jego ręce.

- Może i szczeniak, ale ten właśnie szczeniak cię teraz pokonał - jego oczy zmieniły kolor na ciemniejszy, jego alfy, ponieważ ten chciał zaatakować bliską mu osobę.

- Nie masz za grosz honoru - prychnął - Patrol będzie pilnował, abyś nigdy więcej nie wszedł na teren watahy. Kolejnym razem może być dużo mniej przyjemnie. Puść go Louis, zajmą się już nim. Pamiętaj, nie opłaca ci się wracać.

Szatyn niechętnie puścił mężczyznę, a w tym momencie do środka weszli dwaj wartownicy, którzy zajęli się już mężczyzną oraz tym, aby ten wyszedł z terenu ich watahy.

- Nie możemy sobie pozwolić na takich członków stada Lou. Pamiętaj o tym - westchnął Mark i podszedł do szafki skąd wziął segregator - Uzupełnisz dokumenty odnośnie tego alfy - położył przedmiot na biurku, które zostało dostawione dla młodego alfy w jego gabinecie.

- A co jeśli to by się stało przez nasze zaniedbanie, wiesz, na przykład kradzież tato? - otworzył segregator i zabrał się do pracy, choć jego uszy były czujne na odpowiedź mężczyzny.

- Musimy wtedy dopilnować, żeby poszkodowana rodzina dostała odpowiednie odszkodowanie Louis - miał już gotową odpowiedź - Musimy dbać o rodziny, dlatego są wartownicy, którzy pilnują porządku.

- Doskonale to rozumiem tato, jak i to, że czasem i my popełniamy błędy - uniósł wzrok i dokończył wpisywanie formalności.

- Zdarza się, jesteśmy ludźmi - potwierdził mężczyzna - Ale u nas w stadzie jest wyjątkowo bezpiecznie - odparł - Nie każda wataha ma tak rozbudowany patrol.

- Co prawda to prawda - wsadził kartki na odpowiednie miejsce i zamknął segregator - Harry niedługo kończy zajęcia, mogę już wyjść czy coś mam jeszcze zrobić?

- Na dziś to wszystko, dobrze że mamy już zakończoną tę sprawę. Dziękuję za pomoc Louis, świetnie sobie poradziłeś z tym alfą i całą sytuacją - pochwalił syna - Spędź dobrze czas z Harrym.

- Dziękuję tato - uśmiechnął się lekko i odłożył przedmiot, nim złapał za swoją kurtkę i nałożył nią na siebie.

Wyszedł z gabinetu, a później z domu, od razu kierując się w stronę placówki. Uwielbiał robić brunetowi niespodzianki i odbierać go po zajęciach. Nie zbyt często mógł sobie na to pozwolić, jednak dziś nadarzyła się ta okazja.

Usiadł na murku, który był przed szkołą i czekał na dzwonek. Kilka minut później pierwsze osoby zaczęły wychodzić z budynku. Grupa za grupą. W końcu i zrobił to Harry.

Miał na nosie swoje okulary, a do piersi przytulał kilka książek, szedł w towarzystwie Zayna, drugiej omegi, która niedawno z rodziną się do nich przeprowadziła.

Zastanawiał się czy zielonooki go zauważy, czy przejdzie zajęty swoim rozmówcą. Zaśmiał się, kiedy przeszedł obok niego i nawet nie zareagował.

- Czuje się zraniony kochanie! - krzyknął za Stylesem.

Brunet gwałtownie się zatrzymał i odwrócił w stronę murku. Na jego wargach zawitał piękny uśmiech, a policzki zarumieniły się. Coś powiedział Malikowi, a ten skinął i odszedł.

- Loueh, skończyłeś dziś pracę z tatą? - podszedł do starszego i musnął jego policzek na powitanie.

- Tak, na dziś już koniec. Mam resztę dnia dla ciebie - oznajmił zadowolony - Mieliśmy dużą sprawę dziś, ale na szczęście już po wszystkim. Mam nadzieje, że się cieszysz.

- Nawet bardzo, dawno nie mieliśmy czasu tylko dla siebie - odłożył książki na murek, aby móc objąć Louisa i zaraz połączyć poprawnie ich wargi.

Alfa kontynuował pocałunek, nie zważając że ktokolwiek się na nich patrzy. To był ich czas i ich życie, a oni po prostu okazywali sobie uczucia.

- Zaniesiemy moje rzeczy i gdzieś pójdziemy? Czy zostaniemy u mnie? - dopytał młodszy, sięgając po swoje rzeczy, ale Louis sprawnie je przejął.

- Może jakiś spacer? A potem pójdziemy do ciebie? - zaproponował alfa - Za długo siedzieliśmy obaj w zamknięciu tyle czasu.

🐾🐾🐾🐾🐾
Kola💙💙

Mysterious notes /Larry/ by larrryxziall&ziallxziallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz