Rozdział 4

48 11 43
                                    

Zoe

Ze snu wyrwał mnie szum wody. Dochodziła szósta nad ranem. Mój mózg chwilę jeszcze przetwarzał skąd może dobiegać dźwięk.

- Prysznic! -krzyknęłam i rzuciłam się pędem w stronę łazienki.

Z baterii prysznicowej woda lała się przez otwarte drzwi kabiny. Już prawie cała podłoga była zalana.

Przebiegłam szybko w stronę brodzika uważając, żeby się nie poślizgnąć i wyłączyłam strumień.

- O mój Boże!- jęknełam. - Jak to się stało?

Wróciłam do sypialni po telefon i wybrałam numer Jacka.

- Halo? Jack, przepraszam, że cię budzę.

-Zoe, wszystko w porządku? - Jack zapytał sennym głosem.

- Tak... znaczy ze mną tak. Z mieszkaniem nie. Zalałam łazienkę. Potrzebuję pomocy.

- O cholercia... Już się zbieram.

- Dziękuję.

Rozłączyłam się i z szafki zabrałam wiaderko i ręczniki. Moczyłam materiał i wykrecałam wodę do wiaderka. Po pięciu minutach był już Jack.

Mój przyjaciel mieszkał bardzo blisko. Właściwie byliśmy sąsiadami. Jeszcze będąc w sierocińcu złożyliśmy sobie obietnicę, że jak wyjdziemy, będziemy trzymać się razem. Jack chciał nawet ze mną zamieszkać, twierdząc że oszczędzimy na wynajmie, ale potrzebowałam wtedy samotności.

- Jak to się stało? - Przyjaciel patrzył z uniesionymi brwiami.

- Szczerze... nie mam pojęcia. Włączona woda lała się z prysznica na podłogę. Nie wiem jak długo. Wieczorem brałam prysznic, ale wydaje mi się, że wyłączyłam strumień.

- Zoe... a czy przypadkiem nie ty to zrobiłaś? -chłopak podejrzliwie na mnie popatrzył.

- Co to za pytanie? - byłam zdezorientowana. -Jasne, że ja. Raczej nikt nie włamał się po to, żeby odkręcić wodę w moim mieszkaniu.

Jack nic nie mówiąc zabrał suchy ręcznik i zaczął mi pomagać.

- A może ja po prostu lunatykowałam. To jest w sumie możliwe. Nie widzę innego wytłumaczenia.

Gdyby woda była odkręcona całą noc, raczej całe mieszkanie zamieniłoby się w jezioro.

- O nie! - nagle zerwałam się na równe nogi. - Mogłam zalać panią Milton. -Muszę do niej podejść.

- Mam nadzieję, że nie. Podejdź do niej, a ja tu będę ogarniał resztę. - Jack powiedział wykręcając po raz kolejny ręcznik.

Szybko zbiegłam po schodach na dół i zapukałam do drzwi sąsiadki z dołu.

Starsza Pani w wieku około 65 lat otworzyła drzwi.

- Oh, dzień dobry słonko. Coś się stało?

Pani Milton popatrzyła na mnie ze współczuciem.

Nie dziwię się. Musiałam wyglądać tragicznie. Rozmierzwione włosy, miejscami przemoczona piżama i mokre japonki na stopach.

- Dzień dobry pani Milton. Mam nadzieję,  że pani nie obudziłam, ale zalałam łazienkę. Proszę, niech pani sprawdzi czy sufit gdzieś nie przecieka. -powiedzialam nerwowo.

- Ojej kochana, przykro mi. Już idę spojrzeć.

Kobieta wróciła do środka, a ja z nerwów chodziłam w kółko po korytarzu.

Senna Tajemnica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz