Rozdział 12

48 10 36
                                    

Zoe

Z trudem uchyliłam powieki. Było mi niewygodnie i kręciło mi się w głowie. Światło raziło w oczy. Co się dzieje?

Próbowałam dotknąć twarzy, ale coś krępowało moje ruchy. Otworzyłam oczy szerzej i zobaczyłam linę zamocowaną na moich nadgarstkach. W pasie znajdował się podobny sznurek, który więził mnie sztywno w miejscu. Zapięty miałam też pas.

Czyli jestem w samochodzie.

Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam przed sobą Jacka prowadzącego auto.

- Jack? Co ty robisz? - powiedziałam cicho, bo zaschło mi w gardle.

Jack nagle zjechał na pobocze. Byliśmy pośrodku niczego. Puste pola i droga pomiędzy.

Chłopak wyszedł z samochodu i otworzył tylne drzwi, aby usiąść obok mnie.

- Masz, napij się. - przyłożył mi butelkę wody do ust. Wzięłam kilka łyków.

- Co ty wyprawiasz? Czy ty mnie porwałeś? Co ty sobie wyobrażasz? - powiedziałam nie mogąc uwierzyć w jakiej sytuacji się znajduję.

- Zoe...- Jack westchnął. - Muszę cię chronić. Nadchodzi rewolucja, nie byłabyś bezpieczna w Chicago.

- Przecież mogłeś mi powiedzieć, ostrzec. Coś byśmy wymyślili! Przed czym w ogóle chcesz mnie chronić?

- Chcę żebyś była po stronie przyszłych zwycięzców. Po stronie Pure Blood. Nie zgodziłabyś się sama na wyjazd ze mną, musiałem coś zrobić.

- O czym ty mówisz?

- Pure Blood to zrzeszenie ludzi z darem. Chcemy w końcu móc korzystać jawnie ze swoich mocy, nie możemy dłużej ukrywać się w cieniu. Ludzie nam w tym przeszkadzają. Uznaliby nas za... dziwaków, za zagrożenie. Zoe, musimy uderzyć pierwsi. Albo my, albo oni.

O Boże... Jack mówił o wybrańcach, o których opowiadali mi Max i Cindy. O tych, którzy chcieli unicestwić wszystkich ludzi bez daru. Mój przyjaciel był jednym z nich. Czy on w ogóle jeszcze jest moim przyjacielem?

- Jack... ja nie chcę należeć do twojej organizacji więc zawróć proszę i odwieź mnie do domu. - powiedziałam już lekko wkurzona.

- Ciii... - Jack przyłożył palec do moich ust na co szybko odchyliłam głowę do tyłu. - Przywykniesz do nowego życia. Do nowego porządku. Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłem, gdy powiedziałaś mi, że jesteś jedną z nas. Nie będę musiał przekonywać rady, żeby ocalili człowieka.

Co on w ogóle mówi? Jack oszalał... to było pewne.

- Nie chcę brać w tym udziału! - krzyknęłam.

- Nie masz wyjścia kochana. Radzę ci, zaakceptuj moją pomoc, bo Pure Blood nie będzie oszczędzać wybrańców z Oneness, którzy nie będą chcieli przejść na ich stronę.

- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz! Nie wiem kim są Oneness.

- Oh... tym lepiej. Nauczysz się wszystkich zasad u nas. - Jack odpowiedział z uśmiechem. - Jesteś głodna? - zapytał jak gdyby nigdy nic.

Byłam głodna jak diabli to po pierwsze, a po drugie zatrzymanie się gdzieś mogło być moją okazją na ucieczkę.

- Tak, Jack. Jestem głodna.

Postanowiłam grać uległą. To uśpi czujność mojego porywacza. Może uda mi się też dowiedzieć się czegoś więcej i Jack niechcąco wyjawi mi kilka kluczowych szczegółów, które pomogą mi wrócić do domu... do Matta...

Senna Tajemnica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz