Rozdział 7

47 11 38
                                    

Matt

Max i Cindy zadzwonili do mnie z poważną sprawą. Nie mogłem odmówić pomocy. Max wspomniał, że dziewczyna jest już osobą dorosłą, co komplikuje sprawę, ponieważ to oznacza, że coś lub ktoś musi blokować jej dar.

Ja otrzymałem swoje będąc dzieckiem. Miałem osiem lat gdy po raz pierwszy użyłem siły ognia. Trzy miesiące później zacząłem władać powietrzem, a kolejne pół roku później otrzymałem moc umysłu, dziedzicząc ją po swojej matce.

Jej dar był potężny. Potrafiła zrobić wiele i na długo w głowach innych. Chyba nie ma drugiej osoby, która władałaby siłą umysłu na tak wysokim poziomie jak moja mama.

Szkoda, że nie ma jej już z nami. Gdy byłem dzieckiem często czytała mi do snu i za pomocą swojego daru podsuwała do moich myśli najpiękniejsze wyobrażenia bajek.

...


Umówiłem się z dziewczyną w lesie. Przy próbie odblokowana jej mocy może zrobić się dość niebezpiecznie, więc odludzie to dobra opcja.

Przyjechałem nieco wcześniej, żeby sprawdzić czy po lesie nikt się nie kręci. Na szczęście nie spotkałem nikogo więc skierowałem swoje kroki w miejsce spotkania.

Wyszedłem zza linii drzew i zatrzymałem się w pół kroku.

- Zoe?!

- Matt?!

Max mówił o niej? To niemożliwe. W głowie dostałem takiego tornada, że moje ciało nie mogło się ruszyć.

- To ty jesteś tym kuzynem Cindy i Maxa?

- Yyy... - weź się ogarnij, pomyślałem. - Tak, to ja. Mówili, że potrzebujesz pomocy.

- Na to wygląda. Nie radzę sobie z moimi mocami.

- Mocami? Max wspominał o powietrzu. Jakie inne jeszcze posiadasz?

- Myślę, że oprócz powietrza to jeszcze woda i ziemia, ale nie jestem pewna.

No nieźle. Zoe nie kontroluje aż trzech mocy. Łatwo nie będzie...

- Rozumiem. Musimy wejść w głąb lasu żeby zacząć.

Zoe spojrzała na drzewa za mną z przerażeniem.

- Czy to konieczne? - zapytała cicho.

- Niestety tak. Ale nie martw się, byłem tam i w głębi nie ma ani jednej żywej duszy.

- Źle to zabrzmiało, Matt. - dziewczyna objęła się za ramiona.

- Kurwa... przepraszam.- podrapałem się w tył głowy. -Naprawdę nie musisz się bać. Po prostu trzymaj się blisko mnie.

Zoe podeszła w moją stronę i zaczęliśmy wędrówkę. Przed sobą mieliśmy jakieś dwa kilometry. Chciałem przeprosić Zoe za ostatnią sytuację więc zacząłem rozmowę.

- Chciałem cię przeprosić. Ostatnio w klubie mnie poniosło. Nie powinienem był się tak zachować. Naprawdę żałuję.

- Nie chcę do tego wracać. Ten wieczór był najgorszym w moim życiu.

O Boże... przecież Cindy wspominała, że jakiś facet napadł na Zoe.

- Cholera! Kuzynka mi mówiła, że ktoś cię napadł. Wszystko w porządku? Nie zrobił ci krzywdy? - stanąłem naprzeciwko Zoe i zrobiłem krok w jej kierunku.

- Próbował... - Zoe powiedziała cicho.

- Próbował co? - zapytałem obawiając się tego co usłyszę.

Senna Tajemnica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz