Rozdział 6

189 9 1
                                    

Colin

Dziewczyna złapała mnie za rękę, po czym zaczęła prowadzić wzdłuż cmentarnych alejek. A ja, jak ostatni idiota zamiast skupić się na drodze, aby nie potknąć się i nie paść wprost na jej proste plecy myślałam tylko o jej dłoni znajdującej się na mojej. Ciepło z niej emitujące było niczym kubek ciepłej herbaty w zimowy poranek. Było cudowne i takie nieodkryte. A ja postawiłem sobie cel, aby je zbadać. Za wszelką cenę.

Niestety jak wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy. Zatrzymaliśmy się przy jednym z grobów, po czym Cassandra, jakby zorientowała się jak niewłaściwe to było puściła moja rękę i pozwoliła jej osunąć się wzdłuż mojego tułowia. Chciałem więcej, ale przecież nie mogłem jej tego pokazać.

Początkowo wzrok skupiłem na dziewczynie, która spojrzenie miała wlepione wprost w płytę nagrobną. Sam, z własnej ciekawości obróciłem głowę w tym kierunku. To co zobaczyłem przysporzyło mnie o szybsze bicie serca.

Isabelle Holt
18.09.1983 - 21.06.2005
zmarła w wieku lat: 22

Na zdjęciu obok napisu widniała czarno - biała fotografia młodej, uśmiechniętej kobiety o prostych włosach. Widziałem, że dziewczyna była do niej zdumiewająco podobna. Miały ten sam kształt nosa, identyczne oczy, oraz praktycznie takie same pełne usta. Obydwie były też ponadprzeciętnie piękne.

- To twoja mama? - zapytałem, choć dobrze znałem odpowiedź.

- Tak - szepnęła, tak niewyraźnie, że ledwo usłyszałem jej ciche potwierdzenie.

- Bardzo mi przykro - powiedziałem, bo w zasadzie nie byłem pewny, czy powinienem się odezwać. Wiedziałem jaki to ból stracić rodzica, ale wciąż nie byłem w stanie w jakikolwiek sposób pocieszyć dziewczynę. Sam przepracowałem swoją stratę, jednak nie miałem pojęcia jak pomóc przepracować to innym.

Poza tym z tego co udało mi się wywnioskować, to dziewczyna nie miała nawet okazji poznać swojej matki. Tym bardziej nie potrafiłbym jej pocieszyć.

- Niepotrzebnie - popatrzyła wprost na mnie tymi smutnymi oczami. - zupełnie niepotrzebnie - mówiła, jakby bardziej chciała przekonać siebie, a nie mnie.

- Może pójdę, co? - zacząłem, z zamiarem oddalenia się i dania dziewczynie swobody, której mogła nie potrafić osiągnąć w moim towarzystwie - Nie chcę Ci przeszkadzać. - powiedziałem w zamiarze wytłumaczenie jej mojego toku myślenia.

- Zostań - odparła tak cieniutkim głosikiem, który zwiastował tylko jedno. Płacz.

Obróciłem głowę w jej kierunku, aby zobaczyć jak łzy spływają po jej policzkach. Natychmiast przeszukałem kurtkę,aby znaleźć jakieś chusteczki, a następnie wyciągnąć rękę, z nimi w stronę dziewczyny.

Widziałem, że była zdziwiona moim gestem, jednak mimo to go nie odrzuciła, a jedynie wyjęłam jedna z chusteczek i przyłożyła ją do wilgotnego policzka. Nie chciałem widzieć jak cierpi. Nie mogłem sam rozkleić się w jej obecności. Chciałem jej pomóc, a nie dokładać problemów. Poza tym jako mężczyzna powinienem pocieszyć kobietę, a nie popadać w histerię.

Kilkanaście sekund później lekko się do niej przysunąłem i pozwoliłem przytulić moją klatkę piersiową. Chciałem chociaż w ten sposób pokazać jej to, że może ona na mnie liczyć.

Byłem przekonany, że odtrąci gest. Ona jednak przyłożyła ręce do policzków i oparła się o moją klatkę piersiową. Była ode mnie o pół głowy niższa, więc mogła oprzeć swoje czoło o moje ramie. Przez kilka sekund wahałem się, jednak ostatecznie położyłem swoje dłonie na jej plecach, po czym zacząłem lekko je głaskać. Starałem się też raz na jakiś czas szeptać jej kojące słowa, tak aby choć trochę móc pomóc jej się uspokoić.

Zniewolony do Miłości - Dylogia Zniewolony 1 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz