Rozdział 7

191 9 0
                                    

Cassandra

Powolnymi krokami kierowałam się w stronę mojego domu. Był on oddalony około dziesięć minut drogi od cmentarza. Postanowiłam wykorzystać ten czas na przemyślenia dotyczące tych kilku godzin, ktore spedzilam z Colinem. Niestety, los był dla mnie okrutny, gdyż nawet nie zdążyłam pożądanie zaczerpnąć powietrza, gdy mój telefon zawibrował dając sygnał o przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam go z płaszcza, po czym Widząc nadawcę niezwłocznie w nią kliknęłam.

Thomas: Witaj kochana. Jutro o 11 jedziemy wybierać twoją suknie ślubną. Mam nadzieję, że pamiętasz.

Miałam już odpowiadać, że do ślubu zostało całkiem sporo czasu, jednak w tym momencie przypomniałam sobie rozmowę przeprowadzoną poprzedniego ranka.

Coś się stało? - starałam się, aby mój głos nie zdradzał tego, jak bardzo się boję. Rozmowy z ojcem nigdy nie należały do przyjemnych.

- A coś musiało się stać, żebym chciał porozmawiać z własną córką? - okej. Coś ewidentnie jest nie tak.

Nie odpowiedziałam. On też nic więcej nie powiedział. Siedzieliśmy tylko przez kilka minut, nawet nie spoglądając w swoim kierunku. Jednak, gdy pani Diana podawała nam jedzenie, ojciec niespodziewanie się odezwał.

- Wspólnie z Thomasem uznaliśmy, że lepiej będzie jeśli wasze wesele odbędzie się za trzy miesiące. Mam nadzieję, że rozumiesz.

Szybko odpisałam narzeczonemu. Wiedziałam, że nie lubi gdy długo musi czekać na moją odpowiedź.

Cassandra: Oczywiście skarbie. Będę gotowa. Dobrej nocy❤️

Thomas: I nawzajem.

Nie spodziewałam się, że odpowie na mój zwrot grzecznościowy. Widać jednak, że życie potrafi zaskakiwać. Czasami nawet pozytywnie.

Schowałam telefon do kieszonki, po czym szybkim krokiem skierowałam się do domu.

***

Równo o jedenastej stałam pod drzwiami mojego domu czekając na Thomasa. Rozmyślałam jednocześnie o wczorajszym spotkaniu z Colinem. I jedno musiałam przyznać: Nie było źle, a wręcz miło. Podobał mi się jego szacunek do mojej osoby i to, że nie jestem przez niego traktowana gorzej, ze względu na płeć. Pozatym nie wiem czy chłopak ,,wyczuł" moje zamiłowanie do róż, jednak jego uczynek był tak poprostu miły.

Na chodniku zatrzymało się już dobrze mi znane auto. Niemal natychmiast ruszyłam w jego stronę. Jak na początek października pogoda była dość mroźna i nie sprzyjała długim spacerom. Tymbardziej jeśli miałam ubraną sukienkę i niezbyt grube rajstopy.

- Dzień dobry - odezwałam się do mężczyzny zaraz po tym jak wsiadłam.

Nie odezwał się. Nawet nie popatrzył się w moim kierunku. Po prostu mnie olał i odpalił samochód. Czyli musiał się na coś zdenerwować. Tylko czy teraz kusić los i pytać o powód jego zmartwień. Mimo wszystko powinien mi powiedzieć. Myślę, że wtedy będę w stanie go pocieszyć, a może i jego humor się poprawi.

- Czy coś się stało? - zapytałam w końcu nie mogąc znieść tej przerażającej ciszy.

- Czy ty umawiasz się na jakieś pierdolone schacki? - zapytał tym głosem, który mówił mi, że ewidentnie jest wkurwiony. Patrząc na zadane przez niego pytanie to zdenerwowanie było wywołane z mojego powodu.

Zniewolony do Miłości - Dylogia Zniewolony 1 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz