Rozdział 32

117 7 2
                                    

Cassandra

Thomas chciał, abyśmy wybrali catering na nasze wesele. Oczywiście nie mógł poinformować mnie jakiś czas wcześniej, tylko musiał mi przysporzyć takich nerwów w obecności Colina. Chociaż to, że trzymał mnie na kolanach było całkiem urocze. Poczułam się przez to odrobinę mniej spięta. 

Z wielką niechęcią wyszłam z tego domu i skierowałam się w kierunku mojego własnego, bo właśnie tam mój narzeczony miał po mnie podjechać. 

Dotarłam, a on zawiózł mnie na miejsce. Była to ta sama sala, którą Thomas wybrał kilka miesięcy temu. Według oficjalnej wersji ja mu w tym pomagałam, jednak każdy wiedział jaka jest prawda. Nie miałam głosu zarówno w tej sprawie, jak i w każdej  innej.

Właściwie mnie wszystko smakowało. Nigdy nie byłam wybredna, jeśli chodzi o jedzenie. Jednak oczywiście mężczyźnie trudno było dogodzić. Właściwie do każdej zaproponowanej potrawy miał jakieś ale. Ostatecznie, po jakiejś godzinie zdecydował się na owoce morza. Wiedział, że niezbyt je lubię, ale nie stanowiło to dla niego jakiegoś większego problemu. Nigdy specjalnie nie przejmował się moim zdaniem.

- Chcesz zatańczyć? - zapytał.

- Jasne. - odparłam, bo niby co miałam mu odpowiedzieć? Nie, nie zgadzam się?

- Wsadzisz go do torebki? - zapytał, podając mi swój telefon. 

- Tak. - chwyciłam go, po czym ukryłam w torbie

Podniosłam się z krzesła, a on zaprowadził mnie na parkiet. Z głośników poleciała piosenka Diamonds, autorstwa Rihanny. Przynajmniej pierwszy taniec miałam wyćwiczony do perfekcji.

Później zostałam odwieziona do domu. Wysiadłam z samochodu, po czym pożegnałam się z narzeczonym życząc mu miłego wieczoru.

Nie wiedziałam, że po raz ostatni.

Podczas rozpakowywania torby dostrzegłam, że telefon Thomasa wciąż leżał na jej dnie. Cholera! Zapomniałam mu go oddać, a on mi się nie przypomniał.

Czysto teoretycznie mogłabym mu oddać zgubę za kilka dni, kiedy to mieliśmy dopilnować cukierniczki i zdecydować o udekorowaniu sali, jednak najpierw powinnam była do niego zadzwonić i mu o tym powiedzieć. Plan idealny, tylko szkoda, że to ja miałam w ręce jego cholerne urządzenie. Mogłam co najwyżej zadzwonić sama do siebie.

Mimo późnej pory postanowiłam odwiedzić mężczyznę i oddać mu jego własność. Jego apartamentowiec znajdował się trzy kilometry od mojego domu. Trudno, będę miała spacer, podczas którego pomyślę trochę nad czymś, o czym powinnam myśleć już dawno.

Colin Wilson.

Do teraz nie wiem w jaki sposób powinnam traktować tego człowieka. Uwielbiałam go i miło spędzało mi się z nim czas. Nareszcie musiałam przyznać sama przed sobą, że czułam pewnego rodzaju pociąg w jego stronę. A prostszymi słowami podobał mi się. I to bardzo mocno.

Wiedziałam, że nie powinnam wchodzić z nim w żadną poważniejszą relacje. Moim priorytetem powinno być trzymanie go w strefie ,,tylko przyjaciele", jednak nie potrafiłam tego zrobić. Chłopak jakoś specjalnie mi w tym nie pomagał. Odnosiłam nieotwarte wrażenie, że jego uczucia co do mnie też są na wysokim poziomie.

Nie chciałam o nim myśleć, jednak paradoksalnie cały czas to robiłam. Wracałam myślami do wszystkich chwil, które razem przeżyliśmy.

- Przepraszam, że musiałaś tyle czekać - powiedział i jednocześnie wyciągnął kwiaty w moją stronę. - przyjmij je jako moje przeprosiny.

Zniewolony do Miłości - Dylogia Zniewolony 1 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz