Rozdział 2

291 11 0
                                    

Cassandra

Otworzyłam zaspane powieki, jednocześnie kierując rękę w stronę budzika. Cały wczorajszy wieczór byłam zmuszona spędzić z moim narzeczonym — Thomasem oraz ojcem, na ustalaniu listy gości na nasz ślub. Tak naprawdę, to moja rola ograniczała się do sporadycznego kiwania głową i uśmiechania się. Mimo iż było to moje wesele, to nie mogłam podejmować żadnych decyzji co do jego organizacji. Cóż, najwidoczniej każda rzecz ma swoją cenę. A bycie jedyną córką biznesmena wiązało się z tym, że mój ojciec chciał mnie kontrolować w każdej możliwej sprawie, wliczając w to moje zamążpójście.

Moje przemyślenia przerwała pani Diana, która uprzednio pukając, otworzyła drzwi do mojego pokoju.

- Przepraszam, że przeszkadzam, jednak pani ojciec prosi panią, na śniadanie w jego gabinecie. - powiedziała, bez żadnego zająknięcia, jakby przed wejściem kilkukrotnie powtarzała sobie informacje, które ma mi przekazać.

- Dobrze, dziękuję. Może Pani odejść. - odpowiedziałam wyuczoną formułkę, jednocześnie się do niej uśmiechając.

Jednak kilka sekund później dopadły mnie zimne poty. Zdałam sobie sprawę, iż ojciec wzywa mnie do siebie bardzo rzadko. Zazwyczaj robi to po to, aby wymierzyć mi karę. Tylko że w ostatnich dniach nie zrobiłam nic, co mogłoby mu się nie spodobać. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Nadal przejęta natrętnymi myślami ubrałam się w jasnożółtą sukienkę, z rozkloszowanym dołem, a na ramiona zarzuciłam biały sweterek.

Szybko wybiegłam z pokoju, gdyż wiedziałam, że tata nie lubi zbyt długo czekać i nie toleruje spóźnień. Zatrzymałam się przed drzwiami do jego gabinetu, po czym zapukałam dwukrotnie.

- Wejść. - krzyknął, a ja po tonie jego głosu mogłam rozszyfrować, iż był niezadowolony.

Weszłam do sporych rozmiarów biura, po czym usadowiłam się na jednym z welurowych foteli po prawej stronie drzwi. W drugim z nich siedział mój ojciec, który jak zwykle ubrany był w białą koszulę i ciemny garnitur.

- Jak Ci się układa z Thomasem? - zaczął, jednocześnie nalewając sobie filiżankę herbaty.

Aha, więc o to chodzi.

- Dziękuję, wyjątkowo dobrze. - wymusiłam się na uśmiech.

- Interesujące. - zaczął, lustrując mnie spojrzeniem. - jednak ja usłyszałem inną wersję wydarzeń. Ostatnio spędzasz z nim mniej czasu, prawda?

- Tak. - zaczęłam, chcąc jak najlepiej ubrać to w słowa — Przygotowuje się do konkursów germanistycznych. Sam powiedziałeś, że powinnam. - rzekłam, jakby miało mnie to uratować, przed gniewem ojca.

- Ale do cholery mogłabyś się zająć swoim narzeczonym! - rzucił jadowicie w moim kierunku, nie siląc się nawet na uprzejmości. - Nie wiem, prześpij się z nim, może chociaż do tego się nadajesz.

Zabolało.

Mimo iż od wielu lat słuchałam podobnych obelg, to ta jedna była wyjątkowo podła, nawet jak na mojego ojca. Wiedział on, że bardzo nie lubiłam tego przedmiotowego traktowania, które miałam zagwarantowane. Mężczyźni traktowali mnie jak inwestycje. Ojciec w dosłownym tego słowa znaczeniu sprzedał mnie jeszcze wtedy obcemu człowiekowi. Thomas kupił mnie, po to, abym rodziła mu dzieci, a w szczególności synów. Ewentualnie, aby mężczyzna mógł przejąć cały majątek ojca po jego śmierci. Nie byłam im potrzebna do niczego więcej.

Zniewolony do Miłości - Dylogia Zniewolony 1 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz