Rozdział 18

159 7 5
                                    

Colin

Z tego co pamiętam, to otworzyłem oczy i rozejrzałem się dookoła. Albo wcale nie spałem? Sam już nie byłem pewny. Przez ostatnie dni mój świat przypomina nieprzerwane koło wydarzeń. Niewiele jem, mało sypiam. Nie wiem dlaczego i nie umiem tego wytłumaczyć.

Przyczyną moich rozważań jest kobieta, ta jedna, konkretna. Dziewczyna, w której się zakochałem, ta, która skradła moje serce. Jedyna, którą kocham i kochać będę.

Od początku naszej ,,relacji" zdawałem sobie sprawę, że może się to szybko skończyć. Jak wiadomo nic nie trwa wiecznie. Nie przewidziałem, albo nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że aż szybko będzie po wszystkim.

Jednak chciałbym jeszcze raz spotkać dziewczynę. Pragnąłem jej podziękować, bo tylko dzięki jej krótkim epilogu w moim życiu ja poczułem się dobrze. Wierzyłem, że mogę zaznać szczęścia. Był to najlepszy czas jaki mogłem doświadczyć, i byłem jej za to ogromnie wdzięczny.

Nie chciałem się załamać, a jednak właśnie to zrobiłem. Dlaczego? Czy potrzebowałem przypomnienia od losu, że nie warto marzyć o czym niemożliwym? Bo jak mogłem nazwać uczucie skierowane do niej? Miłość? Przecież ona nigdy, nie spojrzałaby na kogoś takiego jak ja. Bo niby co mogłem jej zaoferować? Małe mieszkanie na przedmieściach, strach i niewiedzę o jutrze czy może okazjonalne piwo w tanim barze? Ona miała kogoś, kto miał wszystko, a ja nie miałem nic.

Dobrze wiedziałem, że nic, nigdy z tego nie będzie a mimo to, to zrobiłem.

Zakochałem się.

Mówi się, że nie znasz dnia ani godziny. Te słowa mają jakiś sens. Nie wiesz kiedy kogoś spotkasz, ani kiedy ta sama osoba cię opuści. Nie masz pojęcia w jakim czasie coś się zacznie i skończy. Jesteś tylko pionkiem na wielkiej szachownicy.

Nadal moim jedynym pragnieniem było zwleczenie się z łóżka. Od kilku dni bez przerwy leżałem tam i rozmyślałem. Wiedziałem, że razem ze mną siedzą przyjaciele. Nie wiedziałem ich, jednak czułem ich obecność. Najprawdopodobniej się do mnie odzywali, ale ja nie chciałem nic mówić. Niby co?

Dzisiejszego poranka nikogo z nich nie było. No tak. Cała trójka zmieniając się spędziła w tym pokoju cały weekend a dzisiaj poszli już do szkoły. Dobrze, że chociaż tego dnia sobie odpuścili. Jakby zobaczyli moją nagła zmianę nastroju najpewniej zaciągnęli by mnie na jakąś imprezę. Schlałbym się i co dalej?

Cały dzień nie wyróżniał się od tak wielu poprzednich. Rano coś zjadłem a po tym spędzałem czas u siebie. Nawet próbowałem się uczyć, co już samo w sobie było niezwykłe. Niestety, gdy tylko przysiadłem do książek w mojej głowie pojawił się obraz dziewczyny, o której tak usilnie próbowałem zapomnieć. Zastanawiałem się co dzisiaj robi i jak się czuje. Rozważałem, czy ona chociaż przez chwilę o mnie pomyślała? Ale właściwie dlaczego by miała?

Moje rozmyślenia pochłonęły mnie tak bardzo, że spędziłem prawie godzinę przed otwartą książką, a tak naprawdę niczego się nie nauczyłem. Chciałem chociaż przeczytać temat, jednak coś mi przerwało

Ktoś pukał do drzwi.

Początkowo byłem pewien, że to mój ojciec próbuje dostać się do mieszkania. Jednak istniały dwa poważne ale. Po pierwsze, tata miał własne klucze, a po drugie, on nigdy nie pukał.

Nigdy.

Chwilę później pomyślałem o dziewczynie, jednak ten pomysł porzuciłem zaraz po tym, jak na niego wpadłem. Po pierwsze po co miała by tu przychodzić? A po drugie to skąd do cholery miałaby znać mój adres? Może jej go kiedyś podawałem?

Zniewolony do Miłości - Dylogia Zniewolony 1 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz