Rozdział 9

165 9 7
                                    

Colin

Po raz kolejny miałem spotkać się z Cassandrą. Z tą samą dziewczyną, z którą widziałem się trzy dni temu. Tylko teraz mogłem zrobić to z czystym umysłem, gdyż wiedziałem, że Olivier zdaję sobie sprawę z zaistniałego spotkania. Nie byłem w stanie tego wytłumaczyć, jednak czułem się lepiej z tą wiedzą, że nasza przyjaźń nie jest w żadnym stopniu zagrożona. Na chłopaku bardzo mi zależało. Na dziewczynie tak samo.

Stałem przed jedynym kinem w San Jose i wśród nieznajomych wypatrywałem dziewczyny, którą dostrzegłem już w oddali. Jej długie, blond włosy upieła w ulizanego kucyka na czubku głowy. Z kolei na sobie miała ubraną czarną spódnice przed kolano i za dużą koszuję w czarno-białą kratkę. Całości stylizacji dopełniał czarny płaszcz i piękne perły wiszące na jej szyji. Na jej ramieniu dostrzegłem czarną, klasyczną torebkę.

- Hej. - powiedziała do mnie tym melodyjnym głosem, jednocześnie stając naprzeciw mnie. Wyciągnęła też  swoją małą (w poruwnaniu do mojej) dłoń w moim kierunku.

- Cześć. - odpowiedziałem z grzeczności.

Złapałem za wyciągniętą w moją stronę lewą dłoń, po czym ją uścisnąłem. Nie przeoczyłem oczywiście wystawnego pierścionka, który dumnie prezentował się na jej serdecznym palcu. Diament był piękny, a co za tym idzie na pewno piekielnie drogi. Nie miałem co prawda pieniędzy, aby sprezentować jej dokładnie taki sam, ale może...

- Colin, coś się stało? - zapytała najwyraźniej zdezorientowana. Faktycznie kilka sekund za długo przyglądałem się jej biżuterii.

- Nie, nic. - zacząłem, otrząsając się z moich rozmyśleń- Przepraszam, zamyśliłem się. - wymyśliłem wymówkę na poczekaniu. Mam nadzieję, że okaże się skuteczna.

- Spokojnie, nic się nie dzieje.

Przez kilka kolejnych sekund wpatrywaliśmy się prosto w swoje oczy. Te dziewczyny miały kolor ciemnego błękitu. Przypominały ocean. Ale nie taki spokojny, wyglądały jak po wielu sztormach i załamaniach.

- Wiesz, że nikt normalny nie wita się tak długo? - delikatnie się zaśmiała, zasłaniając sobie usta wolną dłonią.

Faktycznie trzymaliśmy ręce w geście powitania dłużej, niż większość ludzi. Mi w żadnym wypadku to nie przeszkadzało.

- Kto powiedział, że nasze duo jest normalne?- zapytałem puszczając jej dłoń, która w bardzo szybkim czasie wylądowała przy pasku jej torebki.

Przekręciła oczami, po czym skierowaliśmy się w kierunku kas biletowych, abym mógł zakupić te nasze.

- Karmazynowa róża? - przeczytała na bilecie, który tyle co jej wręczyłem.

- Nie lubisz romansów? - zapytałem, jednak w głębi duszy modliłem się aby odpowiedź była przecząca.

- Uwielbiam. - kamień z serca. - Ale nie sądziłam, że jakikolwiek mężczyzna jest w stanie oglądać przesłodzone romansidło. Albo cokolwiek z wątkiem romantycznym.

- W cudownym toważystwie nawet najgorszy film może okazać się dziełem sztuki.

- Dziękuję - powiedziała, starając się jednocześnie ukryć czerwień, która wyszła na jej policzki.

Zniewolony do Miłości - Dylogia Zniewolony 1 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz