Prólogo

1.2K 53 8
                                    

SOLDADO
Trzy miesiące wcześniej
14.07.2023

Tajna baza wojskowa, Kair, Egipt, 00:34 am.

Do dobrze oświetlonego, niezbyt dużego pomieszczenia wchodzi dwóch żołnierzy, którzy wprowadzają nasz dzisiejszy cel. Pojmany mężczyzna skuty w kajdanki ma czarny worek na głowie, dzięki czemu nie wie, gdzie dokładnie się znajduje. Oczywiście przed przywiezieniem go tutaj musieliśmy spowodować utratę jego przytomności.

Jeden z żołnierzy specjalnej jednostki Delta Force ściąga terroryście worek, a następnie ruchem głowy wskazuje, by usiadł na znajdującym się przed nim krześle.

– Siadaj – powtarza ostro, gdy ten wciąż stoi bez ruchu. Nagła wiązanka przekleństw po arabsku wydostaje się z ust mężczyzny, gdy komandos Roth zadaje mu low-kicka.

Kolana egipskiego terrorysty uginają się, a chłopcy brutalnie popychają go na krzesło. Mamrocze coś pod nosem w swoim ojczystym języku, aż w końcu siada, tym samym odwracając się w naszą stronę. Przebrzydły znajomy uśmiech od razu gości na jego obitej, trochę zakrwawionej mordzie, którą sam miałem zaszczyt obić. I mam wielką ochotę zrobić to ponownie.

– Znów się spotykamy, pieprzeni Brytole.

Parskam śmiechem na tę ksywkę.

– Nie mamy czasu na pogawędkę, Hassan – zaczyna kapitan McCallahan, robiąc krok w jego stronę. To on tutaj dowodzi. – Wiemy o wszystkim. Dla kogo, do kurwy, pracujesz?!

Przerzucam wzrok na mężczyznę po mojej lewej. Stoi wyprostowany z rękoma założonymi na piersi, uważnie przyglądając się Egipcjaninowi. Mężczyzna patrzy mu się prosto w oczy, nic nie robiąc sobie z tego, że prawdopodobnie może zaraz zginąć.

– Ja... – przedłuża z tym swoim arabskim akcentem, ponownie wykrzywiając usta w tym paskudnym uśmiechu. – Dla nikogo. Już dawno rzuciłem ten syf, a poza tym nie macie mi nic do udowodnienia.

Czuję, jak moje zdenerwowanie rośnie. To on był odpowiedzialny za „awarię" silnika samolotu z Birmingham. Brał również udział w maskowaniu porywania małych dzieci na handel organami dla innych zwyroli, którzy na szczęście już dawno siedzą za kratami.

A my nie mamy jak mu tego udowodnić, bo prawdopodobnie trzyma się jakiegoś skurwysyna, który ma ludzi od tuszowania takich zbrodni.

– Nie pierdol, Hassan – wtrącam się, stojąc oparty o ścianę. Ta ohydna morda znowu na mnie patrzy. – Masz ostatnią szansę. Kim jest skurwiel, którego się trzymasz, co?

– Jak już mówiłem...

– To nie ma sensu – kręci głową zrezygnowany Jason McCallahan, po czym obraca się w stronę jednego z żołnierzy pilnujących wejścia, mówiąc: – Powiedz im, że mogą już wejść.

Opancerzone drzwi otwierają się, a przez nie wchodzi dwójka bliskich mi sierżantów, mających u swego boku dwójkę zakładników z workami na głowach.

Jego żona wraz z jego dzieckiem.

Uśmiecham się na ten widok, co nie znaczy, że to popieram. Może teraz zmięknie i zacznie gadać, jeśli wyobrazi sobie, jak lufa pistoletu spotyka się z śliczną małą główką jego siedmioletniego syna, Amira.

Umi? – pyta przerażonym głosem chłopiec, przylgnięty do boku swojej matki. Kobieta obejmuje go ciasno ramionami, w uspokajającym geście głaskając małego po głowie. – Madha yahduth huna?

(Tłumaczenie: Mamusiu? Co się dzieje?)

Cisza zapada natychmiast. Zerkam z ukosa na Mohammeda Hassana, który, kurwa, zbladł. Krople potu na jego czole mieszają się z zaschniętą krwią. Jego puste, czarne tęczówki nie wyrażają nic innego jak dezorientacje i przerażenie.

SicarioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz