Capítulo doce

394 34 2
                                    

VÍCTIMA
Dzień później.

Londyn, Wielka Brytania, 1:09 pm.

Myślałam, że po tym, jak człowiek ojca z dnia na dzień przestał mnie nachodzić, w końcu będę mogła odzyskać swoje normalne, dotychczasowe życie.

Myliłam się.

Jak się okazało, było to częścią jakiegoś jego chorego planu. Wiedziałam, że mój stalker – choć teraz już były – po zaprzestaniu wypisywania do mnie, co noc stał pod moim apartamentem i mnie obserwował. Gdzieś głęboko naiwnie sądziłam, że wkrótce ojcu się to znudzi i da mi święty spokój, którego naprawdę potrzebowałam.

Zaplanował to. Jest zdolny posunąć się do wszystkiego i nie cofnie się przed niczym, żeby mieć mnie przy sobie. Doskonale zdaje sobie sprawę, że mogę być dla niego ewentualnym zagrożeniem przez to, czego zdołałam się przypadkiem dowiedzieć.

I bardzo tego żałuję.

Po obejrzeniu nagrania z kamerki, która ukazywała tłumaczącego się mojego prześladowcę, miałam ochotę się załamać. Nieświadoma niczego do tej pory żyłam z myślą, że następny tydzień przebiegnie tak jak zwykle, odkąd postanowiłam studiować w domu w trosce i obawie o swoje bezpieczeństwo. Do teraz.

Jeszcze kilka godzin temu podczas śniadania w ogóle bym się nie spodziewała, że w takim momencie dostanę telefon od poznanej mi wcześniej agentki CIA z nowymi informacjami o moim ojcu. Podczas przeżuwania posiłku myślałam, że się zadławię, a gdy wspomniała o tym, że za godzinę ktoś po mnie będzie, omal nie wyplułam jedzenia.

Serce mocniej bije mi na myśl, że za jakiś tydzień miałam zostać porwana na zlecenie ojca, który to tak bardzo postanowił zadbać o moje bezpieczeństwo. Nie mam – a raczej miałam – dosłownie nikogo oprócz niego i Bianci, do kogo mogłabym się udać o pomoc. A teraz została mi tylko moja przyjaciółka, która za nic nie może się dowiedzieć prawdy. Nie mam najmniejszego zamiaru obarczać ją swoimi problemami, jakimi nagle stało się moje popieprzone życie.

Matka zmarła trzy lata po moich narodzinach, także jedyną najbliższą mi osobą był mój tata. Od jakichś dziesięciu minut nie mogę uspokoić drżenia rąk ani bólu głowy, który został wywołany przez natłok myśli. Mój ojciec to jebany sadysta, czerpiący przyjemność z zadawania bólu innym oraz karmieniem się moim lękiem i strachem.

Zamglonym wzrokiem wpatruję się w drżące dłonie, na które naciągam rękawy bluzy, chcąc ukryć zdenerwowanie. Dobrze znany mi już mężczyzna podchodzi do stolika przy którym siedzę, w jednej dłoni trzymając teczkę z jakimiś dokumentami.

Unoszę oczy ku niemu, kiedy oznajmia:

– Póki nad tym pracujemy, porucznik Santford przez kilka najbliższych dni będzie zmuszony zadbać o twoje bezpieczeństwo, co również będzie mieć swój udział w szybszym namierzeniu twojego ojca, rozumiesz?

Na początku nie rozumiem jego słów oraz o jakiego porucznika mu chodzi, jednak kiedy zza jego pleców wyłania się moje kolejne utrapienie, mam ochotę się rozpłakać. Słowa kapitana odbijają się echem w mojej głowie, a do tego dołączają zawroty głowy. Jestem na skraju wytrzymałości, ale postanawiam zachować zimną krew. Patrzę na niego z niedowierzaniem zastanawiając się, co jest, kurwa, gorsze; nie wiadomo jak długi kontakt z następnym psycholem czy może uprowadzenie zaplanowane przez własnego rodzica.

Cichy jęk opuszcza moje usta, a ciało spina się, gdy kontynuuje:

– Sytuacja jest nietypowa, ponieważ to twój ojciec, jednak jesteś naszym jedynym źródłem, aby skuteczniej go odnaleźć. – Zacięty wyraz twarzy mężczyzny wyraża pełne zaangażowanie. – Wiem, że może być to dla ciebie trudne, ale jeśli będziesz współpracować, to jest szansa, że do końca miesiąca uda nam się go schwytać.

SicarioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz