Capítulo veinticuatro

454 38 0
                                    

SOLDADO

Baza wojskowa, Waszyngton, Stany Zjednoczone

Rozsiadam się wygodniej na krześle, obserwując wchodzącą przez drzwi Lancaster. Dziś rano wszyscy zostaliśmy powiadomieni o nowych informacjach na temat Reyésa, jak i o możliwości przeprowadzeniu niedługo operacji. Od kilku minut z chłopakami czekamy w głównej sali, rozmyślając o tym. Jestem kurewsko ciekawy, co tym razem ten sukinsyn odpierdolił i gdzie nas to zaprowadzi. Po naszym ostatnim nieudanym „spotkaniu" mam jeszcze większą ochotę go odstrzelić, przed tym skazując go na najróżniejsze, kurwa, katorgi, jakie świat mógł kiedykolwiek ujrzeć.

Kobieta staje na środku, poprawiając kołnierzyk swojej białej koszuli. Włącza pilotem dużą, elektryczną plazmę, tym samym zaczynając. Ekran rozświetla zdjęcie elegancko ubranego Salwadorczyka, który gdzieś na tle luksusowych budynków, stoi oparty o czarnego Rolls Royce'a Ghosta. Ciemne okulary jak zwykle goszczą na jego nosie, pozostając niezbędnym elementem osobowości mężczyzny.

Kurwa, on nawet nie próbuje się ukrywać. Nawet nie musi, skoro Meksyk, Ameryka Środkowa i prawdopodobnie Południowa należą do niego. Ma je u swych zasranych stóp.

– Po długich staraniach nasz wywiad przechwycił nagrania z kamer przedstawiające Rocco Reyésa, który ponownie przebywa w Meksyku, a dokładniej w Tijuanie – wyjaśnia konkretnie, a ja skupiam się na jej ostatnim zdaniu.

Tijuana. Ja pierdolę, jest tak blisko.

Siedzący obok mnie Ace parska kpiąco.

– Kogoś to dziwi? – pyta. – Chyba skończyło mu się pewne źródło.

Doskonale wiem, co ma na myśli. Tijuana najbardziej znana jest z niebezpiecznie potężnych karteli, gangów narkotykowych, brutalnych przestępstw, a władze – i ogólnie polityka w tym kraju – są przekupione, całkowicie poddane korupcji. Narkotyki już dawno zawładnęły tym krajem na dobre, a bycie sicario to jeden z najbardziej opłacalnych „zawodów". Bo komu, kurwa, chciałoby się pracować ciężko i uczciwie, skoro wystarczy sprzątnąć kilka osób sprawiających problem, a następnie dostać do ręki dwadzieścia kafli?

– Co wiemy więcej? – dopytuje Jason.

Kobieta przełącza na następny slajd, ukazujący naszego sicario z jakimś mężczyzną. Stoją przed jakimś wysokim budynkiem, który przypomina te wszystkie wieżowce w Nowym Jorku, tylko jest niższy. Ściągam brwi, przyglądając się uważniej. Facet również ubrany jest elegancko, a kiedy przybliża, dostrzegam latynoskie rysy na jego twarzy. Gdyby nie to, że typ jest o głowę niższy od Reyésa, ma potężne zakola i jest nieco spasiony, przez swój ubiór z Rocco wyglądaliby jak bracia.

– Reyés był widziany przedwczoraj z pewnym mężczyzną, jednak jeszcze nie udało nam się ustalić jego tożsamości. – informuje, a przez jej twarz przebiega cień frustracji. – Spotkanie odbyło się w jednym z Tijuanśkich ekskluzywnych klubów, do którego strasznie trudno się dostać. Ze sprawdzonych źródeł wynika, że jest on właścicielem, jednak klub przypisany jest na jego managera. Przeszłość tego mężczyzny została wymazana, lecz wciąż nad tym pracujemy.

Kim jest ten człowiek?

Przesuwam końcówką języka po białych zębach, mieląc w buzi zastanawiający mnie powód jego wizyty. W tym samym momencie krzyżuję z Lancaster wzrok.

Postanawiam zapytać, chociaż pewnie odpowiedź będzie taka, jak przypuszczam, nawiązując do jej wcześniejszych słów:

– Wiadomo chociaż po co?

– Nie, ale myślę, że wszyscy się domyślacie po co – odpowiada, z czym muszę się zgodzić. Mimo że nie znamy jego prawdziwych zamiarów na ten czas, to każdy z nas wie, że tego pieprzonego terrorystę interesuje tylko jedno. – Chociaż jest jeden powód.

SicarioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz