SOLDADO
Tijuana, Baja California, Meksyk, 10.58 pm.
Od piętnastu minut razem z kapitanem obserwujemy zaparkowany trzysta metrów dalej samochód Navarro, który – według potwierdzonych informacji – ma zjawić się za jakieś kilka minut, a następnie udać się do swojej obrzydliwie dużej willi, jak wynika z tygodniowych obserwacji agentów. Plan głównie opiera się na tym, żeby podczas śledzenia go, w odpowiednim momencie zablokować mu drogę, po czym zaciągnąć do samochodu i wywieźć w ustalony wcześniej punkt docelowy, gdzie czekać na nas mają meksykańskie służby, z którymi współpracujemy.
Minęły równe dwa dni, kiedy ostatni raz widziałem Reyés. Dlaczego, kurwa, kiedy już miałem zerżnąć ją w swoim samochodzie, musiałem dostać pierdolony telefon o tym, że Lancaster w ciągu godziny oczekuje wszystkich w bazie? Co śmieszne, to kiedy mam czas, Laila jak zwykle siedzi u siebie w pokoju i zazwyczaj przyswaja materiał na te jej studia, ale gdy nie mam czasu, to ta pyskata buźka zawsze znajduje się gdzieś, kurwa, w pobliżu.
Ale moja niegrzeczna dziewczynka nie musi się martwić. Gdy doprowadzimy misję do końca... zajmę się nią.
Dokończę to, co przedtem zacząłem.
Teraz już przede mną nie ucieknie.
– Cel w ruchu – oznajmia nagle przez radio sierżant Walker, który przez ten cały czas ma dostęp do monitoringu klubu. – Właśnie wyszedł i odpala skręta. Miejcie na niego oko.
Ja pierdolę.
Navarro i jazda pod wpływem zioła? Zapowiada się ciekawie, chociaż kto wie, czy już nie jest pod wypływem alkoholu lub nie brał jakiegoś gówna wcześniej? Cóż, oby, kurwa nie. Ale jakby przypadkiem spowodował wypadek, to nie powiem, ucieszyłbym się. Tylko ułatwiłby nam robotę, co miałoby swoje korzyści.
– Pierdolony w dupę ćpun – stwierdzam z obrzydzeniem.
– Racja – zgadza się ze mną McCallahan, który siedzi za kierownicą. – Lepiej dla nas, jakby podczas drogi zajebał w jakiś słupek. Mniej roboty z tym skurwysynem.
Przytakuję, również całkowicie się z nim zgadzając. Chwilę później w radiu ponownie rozbrzmiewa głos Ace'a.
– Tony w ruchu. Skończył jarać i kieruje się w stronę swojego auta.
– Przyjąłem, sierżancie – odpowiada Jas, tak jak ja dostrzegając sylwetkę mężczyzny zbliżającego się do swojego pojazdu. – Bez odbioru.
Navarro bez żadnego problemu wsiada do swojego białego porsche, nawet się za sobą nie oglądając. Trzymany przeze mnie karabin HK416 z niecierpliwością czeka, aż będę mógł go użyć. Gdy samochód Navarro rusza, my dla pewności odczekujemy kilkanaście sekund, po czym kapitan wyjeżdża jego śladem. Opuszczenie świetlistej, pełnej ruchu i niepodejrzewającej o nic złego dzielnicy zajmuje nam dobre dziesięć minut, zanim udaje nam się wjechać na autostradę. Sytuacja jest stabilna, operacja narazie przebiega prawidłowo, a w międzyczasie naszych dwóch meksykańskich braci, z którymi ponownie pracujemy, informuje nas, że wyjechali z opuszczonej uliczki i właśnie podążają za nami, osłaniając nam tyły.
Kiedy białe Cayenne GTS zmienia drugi pas na trzeci, kapitan włącza kierunkowskaz i zjeżdża za celem, zachowując przy tym bezpieczną odległość. Marszczę brwi, gdy uświadamiam sobie, że właśnie minęliśmy tablicę informacyjną na której było napisane, że pozostało nam dwadzieścia kilometrów do samej granicy Meksyku ze Stanami Zjednoczonymi, łącznie wliczając w to przejazd przez jakąś wiochę, której nazwy już nie pamiętam.
CZYTASZ
Sicario
Mystery / Thriller𝑨 𝒕𝒚? 𝑩𝒐𝒊𝒔𝒛 𝒔𝒊𝒆̨ 𝒄𝒊𝒆𝒎𝒏𝒐𝒔́𝒄𝒊? Po złapaniu egipskiego terrorysty i zyskaniu ważnych informacji, grupa uderzeniowa 141 ma za cel pojmanie jego zleceniodawcy, co okazuje się nie takie proste. Podczas ulewnej nocy docierają pod adre...