Capítulo cuatro

568 40 4
                                    

SOLDADO
Kilkanaście godzin później.

Siłownia, tajna baza wojskowa, Waszyngton, USA, 8:21 pm.

Z całej siły uderzam w worek treningowy, mocno zaciskając pięści. Już od godziny kręcę się po siłowni, zastanawiając się, co dalej.

Gdzie jest pierdolony Reyés?

Uderzam jeszcze mocniej. Jutro rano wszyscy mamy się zebrać w głównej sali, ponieważ Agencja ma nam do przekazania nowe informacje na temat tego pieprzonego mordercy. Z tego co słyszałem, Salwadorczyk został uchwycony na jednym z nagrań kamer w centrum stolicy Meksyku. Nikt nie wie, co tam naprawdę robi. Póki co odpowiednie służby nie mogą podjąć żadnych działań, a jedynie go obserwują, co uważam za nieśmieszny, kurwa, żart.

Mamy grzecznie czekać i go obserwować, aż ten skurwiel zaplanuje kolejny atak? Znowu pozbawi życia setki osób, jak było w przypadku Birmingham? Nie zamierzam do tego dopuścić.

Wycieram czoło nadgarstkiem, chcąc pozbyć się potu. To był ciężki dzień i jeszcze cięższa noc. Odchylam głowę do tyłu, oddychając ciężko i automatycznie przymykając przy tym powieki. Jedyne, o czym teraz marzę, to położyć się spać w moim łóżku, które niestety czeka na mnie w Manchesterze. Po skończonym treningu nie zostało mi nic innego jak pójść pod prysznic. Taki mam też zamiar, gdy kątem oka, w odbiciu rzędu luster znajdujących się po prawej na końcu sali, dostrzegam czyjąś sylwetkę.

Ściągam brwi, kiedy szybko dowiaduję się, kto mnie, do kurwy, podgląda.

– Wystarczająco już zobaczyłaś?

Reyés podskakuje z zaskoczenia, właśnie zdając sobie sprawę, że została zdemaskowana. Szybko chowa się za jednym z skrzydeł drzwi, które jest otwarte na tyle szeroko, że już jej nie widać.

Parskam sztucznym śmiechem, kręcąc głową. Raczej nie spodziewałbym się, że do takiej sytuacji mogłoby dojść, jednak i tak zdecydowałem się zabrać ze sobą swoją maskę. Z tamtej pozycji mogła dostrzec jedynie moje plecy.

Zębami ściągam jedną rękawice, a gdy uwalniam z niej rękę, robię to samo z drugą. Rzucam je obok worka treningowego i sięgam po biały ręcznik leżący na ziemi. Wycieram nim twarz oraz włosy, po czym łapię za maskę i zakładam ją.

Będzie zabawnie.

Ruszam w stronę drzwi, mając nadzieję, że nasza nowa koleżanka dalej się za nimi ukrywa. Co ona tu w ogóle, kurwa, robi? Wydawało mi się, że siedzi na dupie w pokoju razem z Ace'em, który miał ją pilnować, tak jak rozkazał McCallahan. Powiedział, że mamy ją mieć cały czas na oku, ale w jaki sposób, to już sami musimy ustalić. Uzgodniliśmy, że będziemy się zamieniać co kilka godzin. Moja kolej miała nastąpić dopiero po północy, ale chyba będzie zbędna.

Zatrzymuję się przed wyjściem, uważnie nasłuchując. Ta dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, że oddycha na tyle głośno, że wiem, że stoi dokładnie obok mnie. Tylko za prawym skrzydłem drzwi. Spokojnym krokiem wymijam je, trafiając idealnie na córkę Reyésa. Mam ochotę się zaśmiać, widząc, jak kurczowo przylgnęła do ściany, jakby ta miała ją przed czymś ochronić. Najwidoczniej próbowała się schować, ale jej się nie udało.

Robię krok bliżej, zmniejszając dystans pomiędzy nami. Długie, ciemne brązowe włosy opadają jej na twarz, tym samym zasłaniając mi widok jej przymrużonych powiek.

– Powiedz mi, dlaczego jeszcze cię nie odjebałem?

Słyszę, jak przełyka ślinę, starając się unormować drżący oddech. Wygląda na to, że się boi, co tylko mnie nakręca. I bardzo, kurwa, słusznie. Rozkładam obie ręce wokół jej głowy, chcąc zagrodzić jej ewentualne miejsce do ucieczki.

SicarioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz