Capítulo once

424 37 1
                                    

SOLDADO

Londyn, Wielka Brytania, 01:34 am.

Poprawiam się na siedzeniu, od godziny obserwując dzielnicę, przez którą od kilku tygodni przechodzi człowiek Reyésa. Spoczywający na kolanach Jasona laptop ukazuje widok z udostępnianej przez Ace'a kamery, przymocowanej do  kierowanego przez niego drona. Widać, jak pod kilku piętrowym apartamentem jak zwykle stoi facet z zarzuconym kapturem na głowę. Spośród czterech pięter, tylko w tym przed ostatnim zapalone jest światło i pomimo, że zasłony są zasłonięte, można zauważyć cień dziewczyny poruszający się co jakiś czas.

Z kapitanem McCallahanem siedzimy w przerobionym VAN-ie, czarnym mercedesie Vito Furgon. Cierpliwie czekamy, aż Asad zacznie iść w swoją stronę. Z potwierdzonych informacji oraz kilkudniowej obserwacji wiemy, że zawsze znika w mrocznej części starych kamienic, kilometr dalej od ulicy, na której mieszka córka Reyésa.

– Asad w ruchu – oznajmia w słuchawce Walker, a aktualny obraz z kamery drona wyposażonego w podczerwień potwierdza jego słowa.

Mężczyzna oddala się, powolnym krokiem ruszając w naszą stronę. On jeszcze nie wie, że dzisiaj spędzi z nami noc, a nawet kilka przyszłych dni. Szacowany czas jego przybycia to około piętnaście minut.

– Przyjąłem – odpowiada Jas, sięgając dłonią do radia. – Ty, masz go na celowniku?

W międzyczasie na jednym z dachów pobliskich budynków, jakoś pięćset metrów od naszej pozycji znajduje się Tyler, który stanowi nasze wsparcie oraz dodatkową parę oczu, gdyby coś zakłóciło nasz plan.

– Jeszcze nie, sir.

McCallahan wzdycha, a ja wręcz wyczuwam jego potrzebę wypalenia całej paczki papierosów. Cóż, sam jakieś dwadzieścia minut temu wypaliłem pół paczki czerwonych marlboro i dalej czuję niedosyt.

– Chyba mam sukinsyna... – oznajmia nagle Keller po ośmiu minutach.  – Asad na celowniku.

Obraz z udostępnianej kamery drona zostaje przerwany, co znaczy, że Ace wykonał swoją robotę. Zasięg lunety snajperskiej Tylera wynosi 3,5-28x50 oraz jest wyposażony w termowizję, dzięki czemu sierżant widzi go dokładnie i wyraźnie, pomimo otaczającej nas ciemności.

Kapitan wyłącza laptopa i kładzie go na deskę rozdzielczą.

– Nareszcie. – Jason sięga do radia, naciskając przycisk. – Ace, zbieraj się. Asad coraz bliżej, zaraz zaczynamy.

– Tak jest, sir. Bez odbioru.

W słuchawce ponownie rozbrzmiewa Tyler.

– Bądźcie gotowi, za jakąś minutę skręci w kierunku kamienic na zachód.

Wytężam wzrok, uważnie lustrując drogę naprzeciwko nas. VAN zaparkowany jest idealnie piętnaście metrów od wspomnianej przez Kellera lokalizacji. Kątem oka dostrzegam, jak klatka kapitana się podnosi, a barczyste ciało napina.

– Prawe lusterko, Kyle – szepcze mężczyzna, co oznacza tylko jedno. Mimo że lusterko po jego stronie jest poza moim zasięgiem, dostrzegam go, zerkając w to górne.

Odbezpieczam broń krótką, mając również w gotowości tą długą, przewieszoną przez tors. Czekam cierpliwie na rozkaz kapitana, mając nadzieję, że złapanie tego ciapatego skurwysyna przyniesie za sobą pożyteczne i aktualne informacje.

Oplatam dłoń opatrzoną w taktyczne rękawice wzdłuż klamki, drugą mocno ściskając rękojeść pistoletu, który ma już założony tłumik.

– Trzy, dwa, jeden... Teraz.

SicarioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz