Minęły dokładnie dwa tygodnie od jego ostatniej wizyty na komisariacie. Dzisiaj był pierwszy kwietnia, Prima Aprilis.
Z jednej strony miał nadzieję, że to była zwykła zmyłka, że to była kolejna zabawa. Jednak z drugiej? Chciał go schwytać, chciał, by następne morderstwa nie miały miejsca. I był gotów na wszystko, by do tego doprowadzić. Nawet jeśli w tym momencie poświęcał swoje życie, to wiedział, że warto. Musiał to zrobić, nie miał innego wyboru.
Nie pisał ani nie dzwonił do Hyunjina, trzymali się zawzięcie planu. Nikt ostatnio również nie zaginął, zapanował spokój. Jeongin wiedział, że jest to jedynie cisza przed burzą. Wiedział, że wkrótce się to skończy.
Jedyne osoby, z którymi się kontaktował to rodzice, jak i najbliżsi przyjaciele. Brał pod uwagę słowa Hwanga o podsłuchu, dlatego też ani razu nie wspominał o planie. Każdemu wmówił, że boi się wyjść na zewnątrz, że nie wie kiedy zaatakuje.
Już za chwilę miał wyjść, pierwszy raz od dwóch tygodni. Hwang już czekał w parku, niedaleko bloku, w którym mieszkał. Trzymał się z daleka, nie zwracał na siebie uwagi. Musieli być ostrożni jak nigdy dotąd.
W końcu chłopak z cichym westchnięciem zaczął zbierać się do wyjścia, gadając trochę do siebie. Sprawa z podsłuchem czy kamerką nie dawały mu na tyle spokoju, że wciąż powtarzał jak mantrę to, jak bardzo się boi.
W końcu wyszedł z kawalerki, serce biło mu jak szalone. Już zaraz możliwie stanie twarzą w twarz z największym psychopatą tego kraju.
Trzymaj się planu, głupku.Wyszedł z klatki i lekko się rozejrzał, niby za potencjalnym zagrożeniem. Nie widział nigdzie Hyunjina, miał nadzieję, że był gdzieś w pobliżu i nie zostawił go samego. Nie zrobiłby tego, prawda?
Ruszył spokojnym krokiem w stronę przystanku autobusowego, czuł się obserwowany. Nie wiedział jednak, czy był to Hyunjin, czy morderca.
Czuł jak jego ciało drży, było bardzo spięte, co za wszelką cenę starał się ukryć. Wykonał w swojej głowie nie jedną modlitwę, czego zazwyczaj nie robił. Ostatni raz przed śmiercią HanSoo.
Wiedział, że musiał się pogodzić ze stratą, możliwe, że już trochę to zrobił. Tęsknił za nim, jednak nie tak, jak wcześniej. Chciał iść do przodu, chciał żyć dalej. I z pewnością nigdy nie zapomni ukochanego, zawsze będzie w jego sercu, zajął w nim spory kawałek.
Wszedł do autobusu, nieustannie delikatnie rozglądając się po ludziach. W końcu wyszedł na odpowiednim przystanku i wykonał telefon do Hwanga. Delikatnie drżącą dłonią przyłożył telefon do ucha, wyczekując usłyszenia jego głosu.
— Halo? Jeongin? Wszystko okej?
— Tak, zaraz będę po moje rzeczy na komisariacie. — powiedział spokojnie kierując się w stronę metra.
Wszystko zgodnie z planem.
— Będę za jakieś dziesięć minut.— Jasne, czekam na ciebie.
Połączenie zakończyło się, a Yang westchnął cicho. Schował telefon do kieszeni i zszedł w dół do metra. Nie rozumiał czemu jeszcze nie został zaatakowany, miał tyle okazji.
Jadąc metrem zaczynał przekonywać się, że się pomylili. W końcu zaraz będzie pod komisariatem, kto normalny zaatakował by kogoś przed komisariatem policji? Nie wiedział już co o tym myśleć.
Nie rozglądał się zbytnio za Hyunjinem, nie chciał spalić ich planu. Gdyby jakimś cudem morderca domyślił się, że jest to zwykła ustawka, od razu zapewne by się wycofał. A tego nie chcieli. Musieli go schwytać, w końcu nastał ten moment.
CZYTASZ
✔Shut Up [H.HJ x Y.JI]
Fanfictionkiedy oni, nienawidzą się od pierwszego wejrzenia, albo kiedy nie potrafią przestać myśleć o sobie nawzajem. Historia dwóch dorosłych Koreańczyków, pracujących nad największą zagadką kryminalną kraju. Nie potrafiących zaufać, ale chcących spróbowa...