24

59 9 1
                                    

— Co jeśli go nie złapią? — zapytał cicho Jeongin siedząc na łóżku, tuż obok starszego. Wciąż był roztrzęsiony, nawet jeśli cała sytuacja miała miejsce godzinę temu. A Hyunjin ani trochę się nie dziwił, w końcu to, co zrobił Yang było godne podziwu.

Hyunjin wciąż nie mógł wyjść z szoku, nigdy by się nie spodziewał, że Jeongin zrobi cos tak wielkiego. W końcu na początku ich znajomości uważał go za dzieciaka, nie doświadczonego i strachliwego. A dzisiaj? Dał z siebie sto procent, zdobył się na odwagę, jakiej sobie nigdy nie wyobrażał.

— Na pewno go znajdą, wciąż trwa pościg. — powiedział spokojnie, jednak widząc jego nieprzekonany wzrok, położył dłoń na jego policzku, by zwrócił swój wzrok na sobie. Posłał mu ciepły uśmiech.
— Byłeś niesamowity, Jeongin. — dodał.

Nie mógł uwierzyć, że na początku tak go nienawidził. Nie znał go tak dobrze jak teraz, w tym momencie wiedział jednak, że nie jeden człowiek mógł mu pozazdrościć odwagi. Nawet sam Hwang. Nie wiedział czy on byłby gotów na takie poświęcenia.

Jeongin zaśmiał się cicho.
— Czyli co? Zdobyłem w końcu twoje uznanie? — zapytał rozbawiony, na co i starszy prychnął. Od razu pokiwał głową twierdząco.
— Dzięki Bogu, już nie będziesz mnie wyzywać. — zaśmiał się głośniej. Zdecydowanie emocje już trochę z nich zeszły.

— Nie spoczywajmy na laurach, zobaczymy czy to rzeczywiście on, czy osoba podstawiona. — stwierdził i zabrał dłoń z jego policzka. Yang od razu poczuł chłód w tym miejscu, dlatego też delikatnie się wzdrygnął.

Skinął jednak lekko i opadł na łóżko.
— Myślę, że to był on. — powiedział cicho, zwracając na sobie uwagę Hyunjina. Wtedy też spojrzał na niego z dołu.
— Nigdy nie widziałem czegoś takiego w oczach... To było coś... Potwornego. — przypominając sobie to, zadrżał mimowolnie.

Zapadła chwila ciszy. Hwang miał coś powiedzieć, jednak nim zdążył, jego odbiornik się odezwał.

— Sierżancie Hwang, zgłoś się.

Hwang wręcz natychmiastowo wyciągnął urządzenie i kliknął jeden z przycisków, zbliżając je do ust. Yang od razu wstał do siadu z nadzieją.

— Złapaliście go? — zapytał jedynie.

— Tak, wieziemy go na komisariat, zamykamy go w areszcie.

Słysząc tę informacje Jeongin wyprostował się, obaj mieli niemały szok w oczach. Hyunjin podziękował jak naj spokojniej i zaraz schował urządzenie do kieszeni.

Popatrzyli po sobie, obaj byli wciąż w niedowierzaniu. Yang w końcu przerwał ciszę, wypuszczając zapas powietrza z płuc, z niewiarygodną ulgą.

— Udało się... — wyszeptał wpierw, a zaraz jego oczy lekko rozbłysły z zachwytu.
— Udało nam się, Hyunjin! — powiedział głośniej, gdy na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Bardzo dumny swoją drogą uśmiech.

Hwang zaśmiał się głośno, przeczesując włosy dłonią w niedowierzaniu. Wziął kilka głębszych wdechów.

— Jeongin, jesteśmy wielcy. — powiedział pewnie i nim się obejrzał, a zaraz młodszy przyległ do niego, w ten sposób mocno go przytulając. Od razu go otulił zadowolony, chowając twarz w zagłębianiu jego szyi.

— Jesteśmy! Boże, Hyunjin, daliśmy radę. — mówił dość wzruszony tym faktem. I nie chciał się od niego odsuwać ani na milimetr, tak mu było dobrze. Zresztą Hyunjinowi również.

Możliwe, że chwalili dzień przed zachodem słońca. Wiedzieli w końcu, że mężczyzna musi się wpierw przyznać, a przed tym mogła być długa droga. Jednak tak czy inaczej byli zachwyceni. Zrobili coś wielkiego dla tego kraju, zrobili coś, czego nikt inny nie zrobił.

W końcu Hwang połaskotał delikatnie młodszego, na co ten odskoczył od niego. Hyunjin zaśmiał się rozbawiony. Byli w istnej euforii.

— Obiecałeś, że nie będziesz się nade mną znęcać! — krzyknął z rozbawieniem, co wywołało kolejną fale śmiechu.

— Nic nie obiecałem. — stwierdził fakt i zaraz znowu się zbliżył, wbijając niezbyt mocno palce w jego boki. Salwa śmiechu nie miała końca, z obu stron. Yang położył się na łóżku starając się odepchnąć zwisającego nad nim starszego. Obaj nie mogli przestać się śmiać. Tak, jakby schwytanie mężczyzny przełamało wielką barierę w ich znajomości.

— H-Hyung, pro-osze~ — wybełkotał. Po tych słowach, starszy odsunął powoli dłonie, wciąż zwisając nad nim i obserwując jak chłopak usiłuje unormować oddech.

— Wybacz, ale uwielbiam słuchać twojego śmiechu. — prychnął patrząc na niego z góry. Musiał przyznać, że podobał mu się ten widok.

Jeongin zdecydowanie zrobił się mniej pewny, gdy znajdowali się w tej pozycji. Mimo tego, zaśmiał się cicho.

— Jeszcze do niedawna mnie nienawidziłeś. — zauważył, patrząc wprost w jego oczy. Mieli wrażenie, że czas się zatrzymał, specjalnie dla nich. Już nie chodziło o samo szczęście schwytania mordercy. To było zupełnie coś innego.

— To się zmieniło. — mruknął i zbliżył się bardziej do jego twarzy. Możliwe, że chciał zobaczyć jego reakcje na ten ruch, możliwe też, że oczekiwał zrobienia kolejnego kroku. Z pewnością w tym momencie nie działał logicznie, robił to, co serce mu podpowiadało.

— Więc... Co teraz czujesz? — zapytał sciszonym głosem starając się patrzeć na jego oczy i nie zjeżdżać wzrokiem na jego pełne usta. Było to jednak zbyt trudne, Hwang to doskonale widział.

Hyunjin zaśmiał się niższym głosem.
— A jak myślisz? — spytał utrzymując z nim wciąż kontakt wzrokowy.

Przez chwilę trwali w ciszy, świat zdecydowanie dla nich nie istniał. Byli tylko oni, gdy ich usta dzieliły zaledwie milimetry.
W końcu Hwang postanowił nic nie mówić, a pokazać. Złączył ich usta w bardzo delikatnym pocałunku.

Bał się wewnętrznie reakcji młodszego, jednak ku jego zdziwieniu wręcz od razu poczuł, jak młodszy oddaje pieszczote.

Nie wiedział, co będzie dalej, nawet nie chciał o tym myśleć. Chciał żyć tym, co jest tu i teraz. W końcu największy ciężar jakim było schwytanie mordercy, spadł z ich ramion. W końcu mogli się skupić na najważniejszym. Na sobie.

✔Shut Up [H.HJ x Y.JI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz