Rozdział 15

128 14 9
                                    

Na samym początku przepraszam za każdą łzę, którą wywołałam i wywołam. Na pocieszenie, płaczę razem z wami...


Ella

 Powrót do domu, był dla mnie jak przejście po rozżarzonych kamieniach, które są twoją jedyną drogą ucieczki od palącego się domu. Każdy krok jest gorszy od następnego, ale nie cofniesz się, bo inaczej możesz zginąć.

Tylko, że kiedy już się zejdzie z palącej nasze ciało ścieżki, pozostawiają oparzenia na naszej skórze, których zabliźnienie trwa niekiedy dłużej niż czas spędzony w palącym domu i przejście po rozżarzonych kamieniach razem wzięte.

Sekrety, które odkryłam w sypialni Blaine'a wywołały mój własny pożar, tylko że nie mogłam znaleźć żadnej drogi ucieczki. Bo jednocześnie chciałam zostać, chciałam zdjąć z niego tą kurtynę, wykonaną z nagromadzonych tajemnic, żeby zobaczyć, czy jest pod nią chłopak, którego pokochałam lata temu, który zdobył moje serce chroniąc mnie przed potworami, kryjącymi się w ciemności i który nauczył mnie patrzeć w gwiazdy.

Nie byłam jednak gotowa zdjąć ją z niego, będąc zbyt przerażoną tym, że gdy odważę się na ten krok, pod powierzchnią ujrzę nicość.

Dlatego utknęłam w płomieniach i dlatego to tak bolało.

Liczyłam, że w domu będę mogła liczyć na ciszę, którą ostatnimi czasy miałam aż nadto, ale teraz przydałaby mi się do poukładania myśli. Życie jednak lubi mi dawać to o co prosiłam z dużym opóźnieniem. Bo kiedy błagałam o obecność mojej mamy, jej nie było. Dosłownie, bo pracowała jak pracoholiczka lub w przenośni, bo kiedy już była w domu, to tylko ciałem.

Duchem była gdzieś daleko. Wyglądała jak moja mama, mówiła tym samym głosem co moja mama, pachniała tak samo jak ona, ale... nie patrzyła na mnie tak jak robiła to kobieta, która była moim światem od pierwszych sekund mojego istnienia.

Teraz, kiedy chciałam być sama, ona wróciła. Rozpoznałam to po butach pozostawionych w przedpokoju i przetartej, schodzonej kurtce, której za nic w świecie nie chciała się pozbyć, bo przypominała jej o dobrych chwilach. Liczyłam, że uda mi się przemknąć niezauważenie do swojego pokoju, dlatego najciszej jak tylko umiałam, ściągnęłam buty w przedpokoju i powolutku ruszyłam w stronę schodów. Musiałam tylko minąć kuchnie, w której najczęściej przesiadywała po pracy, z kubkiem mięty, bo za zwykłą herbatą nie przepadała. A odgłos grzejącej się wody w czajniku utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że mama nie zmieniła przyzwyczajeń, a ja musiałam być ostrożna.

Minęłam lustro, stojące na przedpokoju i biorąc głębszy wdech na uspokojenie, starałam się minąć otwarte drzwi do kuchni niezauważona. Postawiłam pierwszy krok na schodach, kiedy zostałam uświadomiona, że wcale nie osiągnęłam sukcesu.

-Callie...? -rozległo się pytanie z kuchni, wypowiedziane takim głosem, że aż się zatrzymałam. -To ty córeczko?

Myślała, że jestem moją siostrą?

-Callie? -cichy głos mojej mamy rozległ się tym razem bliżej mnie, a każda wypowiedziana przez nią litera łamała mi właśnie serce.

-Nie mamo... to tylko ja. -odezwałam się w końcu, wychodząc ze swojego ukrycia i rezygnując ze swojej ucieczki wraz z przekroczeniem progu kuchni.

Czuliście kiedyś tak, jakbyście byli pomyłką? Jakbyście się zastanawiali po co w ogóle jesteście na tym świecie, skoro świat tak was kopie po dupie? Cóż... ja nie czułam się tak bardzo niechciana jak właśnie w chwili, kiedy ujrzałam malujące się rozczarowanie na twarzy mojej mamy, tylko dlatego, że to ja weszłam do kuchni zamiast mojej siostry.

Station: the past (Przystanek: przeszłość)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz