Rozdział 22

77 10 8
                                    

 Obudziło mnie wrażenie, że ktoś mnie całuje, a kiedy zaczęłam się rozbudzać, zdałam sobie sprawę, że to nie jest tylko wrażenie. Aksamitne usta pieściły skórę na szczycie moich ramion i przenosiły się właśnie na odsłonięty obojczyk. Rozpoznałabym te usta, ich kształt i dłonie, które zawędrowały na mój brzuch, w ciemności. Sapnęłam cicho, kiedy przejechał językiem po pulsującej żyle na mojej szyi.

-Blaine. -powiedziałam.

Odpowiedział mi cichy jęk i przyciśnięcie jego ust tuż za moją żuchwą. Przygryzł płatek mojego ucha, a później załagodził przyjemne pieczenie delikatnym liźnięciem.

 -Blaine... -szepnęłam błagalnie, przyciskając się plecami do jego torsu.

 -Tak bardzo uwielbiam jak mówisz moje imię. -westchnął do mojego ucha, aż mnie ciarki przeszły. Poczułam jak się przesuwa po materacu, a później moje pośladki wyczuły coś przyjemnie ciepłego i twardego. -Powiedz je jeszcze raz.

 Chryste...

Przycisnął się do mnie bardziej, w między czasie palcami gładząc dolną krzywiznę, którą tworzyły moje piersi. Nie dotknął ich jeszcze, zaczepiał mnie i prowokował, wywołując tym moje sapnięcie. Wciąż byłam jedynie a majtkach po jego zabiegach w nocy, które skończyły się na setkach pocałunków. I to właśnie przez nie byłam tak spragniona. Krew w moim ciele zawrzała, a ja mruknęłam z aprobatą, kiedy Blaine zaledwie obrysował mój twardniejący sutek.

 -Słowa Ella, daj mi swoje słowa. -powiedział.

 -To prośba? -zapytałam, łapiąc za jego dłoń i pewnym siebie ruchem, pokierowałam ją tak, by chwycił całą moją pierś.

 Nie musiałam długo czekać, aż zacisnął ją, a jego zęby tym razem zarysowały mój obojczyk.

 -Ja nie proszę. -odpowiedział pewnym siebie głosem, od którego zrobiło mi się cieplej między nogami. Kusił mnie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

 -Moja mama... -zaczęłam.

 -Wyszła dwadzieścia minut temu do pracy. -odpowiedział, rozpraszając mój rozsądek pocałunkami, którymi zaatakował moją szyję.

 -Skąd wiesz?

 -Weszła tu. -przyznał, a ja się spięłam.

 -Moja mama tu weszła? Widziała nas?

 -Wyluzuj, przecież nic wtedy jeszcze nie robiliśmy. Weszła, uśmiechnęła się, powiedziała, że wróci wieczorem i wyszła. -odpowiedział, a jego twarz rozświetliła się od przepełnionego pewnością siebie uśmiechu. Wiedział, że moja mama go lubiła. -Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko, żebym trochę zgrzeszył z jej córką.

 Uśmiechnęłam się na jego słowa jakby zaproponował mi najpyszniejszy deser. Pokierowana emocjami, które we mnie wzbudził. Przekręciłam nas i znalazłam się nad nim, opierając się nogami po jego bokach i lokując dłonie na jego torsie.

 -Wiesz co jest lepsze od grzechu? -spytałam, sunąc palcami w dół. Pogłaskałam tatuaż kwiatów, a następnie zaczęłam badać opuszkami twardość jego mięśni. Obserwował mnie, a im niżej moje ręce wędrowały, tym zieleń jego oczu stawała się ciemniejsza. -Mężczyzna, który umie poprosić o to czego chce.

 Nim się obejrzałam, znalazłam się pod nim na plecach, a on przygwoździł moje ręce tuż nad głową. Uśmiechnął się niczym dziecko diabła i schylił się nad wypukłościami mojej klatki piersiowej. Jego wargi pieściły najpierw jedną z nich, a później drugą, a on przez cały czas trzymał moje ręce w górze, przez co wiłam się pod nim z przyjemności. Nigdy wcześniej nie czułam się pożądana w taki sposób jak przez niego. Czuła, że mnie pragnie równie mocno co ja, ale nie spieszył się, obdarowując nasze ciała rozkoszną torturą, jaką była gra wstępna.

Station: the past (Przystanek: przeszłość)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz