Rozdział 29

36 6 9
                                    

Dotarliśmy na miejsce, gdy ostatnie promienie zachodzącego słońca przebijały się między konarami drzew i padały na nasze twarze. Obróciłam się, chcąc tylko zerknąć na Blaine'a, ale mój wzrok zatrzymał się na nim. Zaparło mi dech w piersi. Nie chciałam patrzeć na nic innego.

Ciepłe światło ozdobiło jego twarz i włosy, podkreślając ich rudą barwę. Wyglądały tak miękko i ciepło, ale nie odważyłam się wyciągnąć ręki i przeczesać ich, tak jak robiłam to wielokrotnie. Nie chciałam psuć tego obrazu. Bo Blaine z kręcącym się kosmykiem włosów, który opadał na jeden z jego łuków brwiowych, z wygładzonymi rysami twarzy, które wyjątkowo nie marszczyły się w żadnym grymasie, idealnie skrojonymi ustami, których miękkość i zapał wyrył na mojej skórze niczym swoje tatuaże i z tymi zielonymi oczami, wpatrzonymi w spokojną taflę wody... był najpiękniejszym dziełem jakie dane mi było zobaczyć.

Chciałabym móc patrzeć na niego w ten sposób do końca swojego życia.

Dlatego wyciągnełam z kieszeni telefon i włączyłam aparat.

-Nie ruszaj się. -poprosiłam, odrywając w końcu wzrok od niego, żeby dobrze złapać kadr obiektywem. Faktycznie się nie poruszył. Cóż.. prawie.

Sądziłam, że poprzedni kadr był idealny, ale gdy na ekranie telefonu ujrzałam, że zerka na mnie i kącik jego ust drgnął, zmieniłam zdanie. Jeżeli tamta chwila była ideałem, to ta była istnym arcydziełem, które wyrzeźbiło w mojej duszy swoje imię. I ja je uwieczniłam na zdjęciu.

Ciepło rozpłynęło się po moim ciele i dało o sobie znać, różowiąc moje policzki. On to zauważył, bo jego oczy pociemniały.

-Próbuję być romantyczny, kwiatuszku. -odezwał się, wędrując wzrokiem na moje wargi, które delikatnie przygryzłam, próbując ukryć wymykający się uśmieszek. -Nie utrudniaj mi tego.

Chrypka w jego głosie działała na mnie jak kocimiętka na kota. Świadomość, że na niego działam łechtała moje ego w najrozkoszniejszy ze sposobów.

-Mamy tam jezioro, możemy się ochłodzić, jeśli jest ci za gorąco. -podsunęłam, przybierając postawę niewiniątka.

-Czasami mam ochotę cię jednocześnie pocałować i udusić. -przyznał, wciąż wpatrując się w moje usta jak zahipnotyzowany.

Podbudowana jego uwagą i tym, że patrzył na mnie w t e n sposób rozsiadłam się na fotelu pasażera w wygodniejszej pozycji, odgarniając jednocześnie włosy na jedno ramię. Miał on teraz widok na czerwony ślad, który zostawił na mojej skórze przy ostatniej wspólnej nocy, skrywając go sprytnie za moimi włosami, gdy były rozpuszczone.

-Za to mnie właśnie kochasz... poza tym... -rozciągnęłam wargi w szerokim uśmiechu. -...są dużo przyjemniejsze rzeczy, które można robić z moją szyją.

Czy ja właśnie wykorzystałam dirty talk?

Tak. I cholercia... spodobało mi się to. Zwłaszcza, kiedy Blaine powędrował spragnionym spojrzeniem na odkryty przeze mnie fragment skóry i przełknął ślinę tak wyraźnie, że jego grdyka poruszyła się w atrakcyjny sposób. Nigdy wcześniej nie fascynowało mnie męskie gardło, ale jakbym miała być szczera... Fascynował mnie on cały.

Odchylił głowę i oparł jej tył o zagłówek, wzdychając przy tym boleśnie, zamykając oczy, aż porobiły mu się zmarszczki wokół oczu.

-To jezioro to nie taki głupi pomysł. -palnął, zrywając się i gwałtownie otwierając drzwi od strony kierowcy. Mignęło mi tylko odznaczające się wybrzuszenie w jego spodniach, nim trzasnął drzwiami.

Nie pytajcie, dlaczego gapiłam się na jego krocze. To mój facet, okej?

Roześmiałam się pod nosem, gdy usłyszałam, że otwiera za mną bagażnik. Odwróciłam się, żeby przyjrzeć się jego poczynaniom, akurat, gdy zdejmował z siebie koszulkę. A że ten chłopak był moim pierwszym zauroczeniem i pierwszą miłością, to skorzystałam z okazji, żeby napawać się jego widokiem, robiąc maślane oczy, które zwróciły na siebie uwagę mojego obiektu westchnień.

Station: the past (Przystanek: przeszłość)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz