1. Watanabe Akio

516 27 16
                                    

Zimy w Japonii są wyjątkowo mroźne. Jak co roku w Yokohamie spadł śnieg. Biały puch przykrył trawniki, ulice oraz chodniki, po których w pośpiechu przechadzali się ludzie, zapewne w poszukiwaniu prezentów dla bliskich na zbliżające się święta. W końcu Boże Narodzenie zaczynało się już za pięć dni. Każdy miał plany na ten wyjątkowy czas. Jedni zostawali w swoich domach, inni wracali do rodzinnych domów. Byli też tacy, co wyjeżdżali, aby spędzić święta w hotelach i restauracjach, które były otwarte. Oczywiście byli również ludzie, co spędzali ten czas samotnie. Jedną z takich osób był czekoladowooki detektyw. Nie miał on zamiaru ubierać choinki, a tym bardziej gotować potraw, których i tak by nie przejadł. I choć często był otoczony przez przyjaciół, nie zamierzał spędzać z nimi tego czasu. Nie przez to, że nie chciał im się narzucać. Zwyczajnie nie chciał niszczyć ich świątecznych nastrojów swoją obecnością. Święta Bożego Narodzenia nie kojarzyły mu się z czymś przyjemnym. Nie widział sensu w kupowaniu prezentów, na które wydawało się zdecydowanie więcej niż normalnie. Irytujące były dla niego świąteczne piosenki, a tym bardziej ubieranie choinki czy innego krzaka, zupełnie jak Yorka, przez te dziwne starsze panie. Jedyne co go cieszyło w czasie świąt to wolne od pracy, oraz możliwość spożywania whisky przed śniadaniem. I może dawniej lubił święta. Możliwe, że cieszył się towarzystwem przyjaciół, lecz było to dawno temu...

Dziś był jego ostatni dzień w pracy przed świętami. Szef Fukuzawa dał mu oraz jego współpracownikom wolne, aby mogli oni spokojnie przygotować się na Boże Narodzenie. Młodsi detektywi wyszli tego dnia wcześniej, za pozwoleniem starszych kolegów. Przez to szatyn był zmuszony zostać nieco dłużej, choć wyjątkowo tego nie żałował. W domu nie miał zajęcia. Myśl, że miałby wrócić do swojego, niemal, pustego mieszkania pracowniczego, nie napawała go chęcią powrotu. Mimo, że już dawno temu pogodził się ze swoją samotnością, nadal bywało to trudne. Były dni lepsze i gorsze. To jasne. Lecz teraz, w okresie świąt... było gorzej niż kiedykolwiek. Dawniej miał do kogo zadzwonić. Miał kogoś komu ufał, aby w te dni przy nim rzeczywiście odpocząć. Teraz jednak, nie miał nikogo. Samotnie odliczał dni od świąt do sylwestra, aby potem wrócić do normalności i znów zgrywać błazna.

Nie wiedział kiedy na zewnątrz zrobiło się ciemno, a zegar wskazał szesnastą trzydzieści. Zostały mu cztery i pół godziny do zamknięcia biura Zbrojnej Agencji Detektywistycznej, w którym siedział teraz tylko on, oraz jego partner. Oboje wiedzieli, że raczej tego dnia już nikt ich nie nawiedzi. A przynajmniej mieli taką nadzieję, gdyż nie uśmiechało im się chodzenie po dworze przy minusowej temperaturze i szukanie zagubionego chomika czy innego dziecka, które zwiało matce z placu zabaw. Umówmy się, każdy wolałby siedzieć w cieple, nie ważne czy byłby wybuch nuklearny, czy nawet najazd kosmitów na ziemię. Prędzej czy później wszystko znajdzie się w internecie lub w wiadomościach w telewizji. Nie trzeba tego oglądać wychodząc na ziąb. Każdy powinien szanować swoje palce, które nawet w rękawiczkach, skostniały by na mrozie.

Niestety... ku ich nieszczęściu o około szesnastej rozległo się pukanie do drzwi biura. Partner przysypiającego szatyna - Kunikida, powoli wstał od swojego biurka i, z niemałą, niechęcią otworzył je. Za drzwiami stał mężczyzna, na oko siedemnastoletni. Doppo od razu zauważył, iż jest zestresowany, a nawet spanikowany. Co sekundę poprawiał swoje ciemnoniebieskie włosy, w lewej dłoni ściskając swój telefon. Kurtkę miał zarzuconą jedynie na ramiona, co wskazywało na to, że ubierał się w pośpiechu. Świadczyły też o tym rozwiązane buty. Gdy tylko drzwi zostały przed nim otwarte, skupił swoje spojrzenie na blondynie, nadal nie przestając się trząść.

- Czy... zna pan Dazaia Osamu? - Nagle padło pytanie, na które Kunikida lekko uniósł brew. Raczej nie zdarzało się, aby ktoś płci męskiej pytał o czekoladowookiego. Zazwyczaj to kobiety przychodziły, pytając o detektywa, przez co blondyn już zdołał się nauczyć, aby dla świętego spokoju odpowiadać przecząco. Tym razem jednak się zawahał. W końcu to był chłopak.

Gdy śnieg przykrywa ulice (Bungou Stray Dogs - Sokukoku) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz