32. Anielica

56 9 0
                                    

Hej, hej!

Miłego czytania! <3

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Pierwsi nieumarli pojawili się ponownie w Japonii pod koniec jesieni, gdy na ulice spadł pierwszy śnieg, a powietrze stało się ponownie mroźne. I choć Japońskie organizacje spodziewały się nagłego, zmasowanego ataku, był on stopniowy oraz początkowo niezauważalny. Nieumarli nie zaatakowali od razu większego miasta. Zaczęli od małych wsi, powoli przesuwając się na bardziej zaludnione tereny. Pozbawieni życia ludzie, zaczynali słać drogi, a następnie znikali pod kolejnymi warstwami śniegu. Ofiary były niestety niezbędne... Rząd oraz organizacje, które współpracowały, aby zakończyć kryzys wojenny, potrzebowały informacji. Zarysu działania nieumarłych, kierunku, który obiorą oraz wielu innych. Wojna się zaczęła jednak na dobre, gdy wojsko japońskie użyło pierwszych granatów. Żywe trupy były szybkie. Od ostatniego spotkania, które miało miejsce niecały rok wcześniej, stały się też bardziej agresywne, choć nadal nie posiadały zdolności, które tak bardzo chciał im wszczepić Stephen King... lecz, mogły to być tylko pozory. W końcu wojna dopiero się zaczęła.

Organizacje były przygotowane na każdą ewentualność. Broń jednak nie działała na wroga tak, jak było to początkowo zakładane. Trupy nie padały od jednego strzału. Na pewno nie takiego, który został oddany w okolice poniżej głowy, gdyż tylko w niej znajdowało się swoiste źródło, którym manipulował King. Ten fakt niebywale komplikował sprawę. Tak samo jak to, że nie zawsze i nie każdy trafiał. To utrudniało walkę do tego stopnia, iż żołnierze byli zmuszani porzucać punkty, w których pozornie mieli zaznać choć chwilę wytchnienia. Najgorzej jednak było z osobami, które nie były zaangażowane w walkę, a jedynie stały się bezbronnymi jednostkami, które należało osłaniać, czasem własnym ciałem. Ludzie byli przerażeni. Dzieci płakały, razem ze swoimi rodzicami, którzy z bezsilności nie mieli pojęcia, jak je uspokoić lub chociażby pocieszyć.

Sytuacja stawała się napięta, czemu towarzyszył stres i chęć ucieczki, lecz... nie było dokąd uciekać. Choć rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki oferował pomoc, także on był bezsilny wobec zagrożenia. Dużym zaskoczeniem było, że King nie zaatakował tylko Japonii. Mężczyzna... szaleniec lub może geniusz, posłał swoje jednostki do kilku państw. Wojna wybuchła jednocześnie w kilku miejscach, między innymi w Washingtonie, Jokohamie, Tokyo, Shanghaiu oraz Londynie. Stephen działam na różnych płaszczyznach. Był elastyczny i świetnie kierował swoimi jednostkami, dzięki czemu po drodze zdobywał tylko nowe, bezmyślne kukiełki, które mordowały kolejnych ludzi. Choć wojska stawiały opór, a uzdolnieni wykorzystywali swoje umiejętności, to było zbyt mało, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ludzie powoli tracili nadzieję, gdyż jedyną opcją na wygraną tej wojny, było schwytanie Stephena Kinga. Jednakże, te zadanie nie należało do najprostszych. Mężczyzna mógł się ukrywać dosłownie wszędzie...

Tego dnia, walki na zaśnieżonych ulicach zdawały się brutalniejsze, niż przez ostatnie dwa miesiące od wybuchu wojny. Był to swoisty sygnał. Dość trudny do odczytania, lecz pewnym było, że zwiastował nadejście czegoś dużo bardziej niebezpiecznego, niż bezmyślne marionetki Kinga. Ranpo od rana zdawał się chodzić jak na szpilkach. Ostatnie tygodnie były stresujące nawet dla niego, jednak nikogo już to nie dziwiło. Plany kilku misji spoczywały na jego barach, na co składała się również odpowiedzialność za ich przebieg. Edogawa nie przywykł do tego. Jako detektyw na co dzień wykonywał proste zlecenia, które nie wymagały od niego nawet dwóch procent zaangażowania. Teraz, gdy nastał czas wojny, musiał skupiać się całkowicie na swoich zadaniach, a także kierować ludźmi, którzy nie zawsze robili wszystko w sposób, jaki oczekiwał. To było irytujące. Stał się przez to nerwowy. Nie pomagał mu w uspokojeniu się fakt, iż coś nadciągało, a odczytanie tego, gdy miał tyle na głowie, stawało się powoli niemożliwe. Przez to też zmuszony był korzystać z pomocy Dazaia, który równie co on zawalony był pracą. Z tą różnicą, że szatynowi wychodziło to znacznie lepiej. Osamu przywykł do działania na wielu frontach, tak samo jak do kierowania oddziałami. Łatwiej przychodziła mu komunikacja z ludźmi, choć twierdził, iż nie potrafił z nimi rozmawiać tak, jakby tego od niego oczekiwano.

Gdy śnieg przykrywa ulice (Bungou Stray Dogs - Sokukoku) //FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz