Paweł: rozdział 8 - Telefon od syna (cz.2)

63 11 0
                                    

Parwł usłyszał dzwonienie w uszach i zrobiło mu się słabo. Jego ojciec podbiegł do niego i zacisnął mu z całej siły na nodze pasek, który wyciągnął ze spodni. Dopiero wtedy go zabolało. Z jego gardła wydał się okrzyk, ale stłumiony. Nie był pewny, czy dlatego, że nie miał siły krzyczeć, czy dlatego, że już nie słyszał, co dzieje się dookoła. Ktoś pomógł mu dojść do samochodu, ktoś pomógł mu do niego wsiąść, ktoś prowadził, ktoś go wynosił, ktoś wołał, ktoś wybiegł...

"Laura" to było pierwsze słowo, które usłyszał wyraźnie, a jego świat ponownie przyśpieszył. Kobiece imię. Nic dla niego nie znaczyło.

– Laura! – Usłyszał ponownie, a z pokoju obok wybiegła młoda dziewczyna. – Laura trzymaj go. Muszę go zaszyć.

Nie tylko Laura go trzymała. Kilkoro mężczyzn przytrzymywało go za ręce i nogi, a Izaak ze spokojem wykonywał konieczne czynności. Nakładał rękawiczki, rozcinał nogawkę, dezynfekował ranę... Chwycił za zszywacz murarski i wbił kilka zszywek mu w nogę. Za każdym razem wył z bólu. 

Klik-krzyk, klik-krzyk, klik-krzyk...

W tym czasie tylko jedna rzecz go uspokajała. Kobieca dłoń, która wędrowała po jego twarzy. Przecierała mu pot z czoła, wędrowała po jego skroni, głaskała mu brodę, szyję, grdykę i zatrzymywała się na piersi, tam, gdzie kończyły się rozpięte guziki koszuli. Jej jasne blond włosy muskały go po buzi. Jej wydęte usta szeptały słowa pociechy, jej oczy drgały w kontakcie z jego oczami. Była tak blisko, że czuł jej oddech. Zapach mięty i anyżu wypełniał mu nozdrza. Jej anielska uroda była ostatnią, jaką widział tego dnia. Jego oczy zgasły...

"Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię. Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pociesza. Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników; namaszczasz mi głowę olejkiem; mój kielich jest przeobfity. Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy"
                                                                                 – Psalm Dawidowy, Psalm 23; Przekład z Bibli Tysiąclecia.

Kobiecy głos powtarzał w kółko te same słowa jak mantrę. Paweł nie znał ich pochodzenia, ale wiedział jedną rzecz na pewno – głos mu się niezwykle podobał. Miał w sobie kobiecość i seksapil, a także nutkę dziewczęcości. Bał się, że gdy otworzy oczy, głos zamilknie. Nie wiedział, gdzie jest i mało go to interesowało. Wiedział na pewno, że nie jest to Niebo. Nie zasługiwał na nie, więc nie łudził się, że tam trafi. Na szczęście Piekło to też nie było.

Oczami wyobraźni ujrzał malachitowe oczy. Piętnastoletnią dziewczynę, która opatulona męską koszulą idzie wolnym krokiem w stronę torów... a potem skacze, wprost pod pędzący pociąg. Nie zareagował...

Ostrożnie podniósł powieki. Zobaczył dziewczynę siedzącą na krześle obok jego łóżka. Miała włosy związane w luźny warkocz, a na nosie opierały jej się okulary. Spała. To dobrze, teraz może jej się dokładnie przyjrzeć. Na kolanach miała opartą grubą książkę w czarnej, skórzanej oprawie. Chyba Biblię, choć nigdy żadnej się nie przyglądał. Spróbował się podciągnąć, ale noga go rwała i jęknął lekko. Dziewczyna zerwała się i spojrzała zaskoczona.

– Obudziłeś się – powiedziała skołowana. – Zawołam tatę.

– Zemdlałem? – zapytał, próbując się zorientować, co się z nim działo.

Za zamkniętymi drzwiami: Prawda [tom II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz