Damian: rozdział 9 - Dinner to celebrate success (cz.2)

59 12 0
                                    

Bracia Samanty przyszli na świat dość szybko. Lekarze zdążyli wykonać cesarskie cięcie, zanim poród wszedł w ostatnią fazę. Pozwolono im na chwilę do nich wejść, a jego ukochana od razu wzięła jednego z nich na ręce. Chyba Martina...

– Chcesz wziąć drugiego? – zapytała Klara, wyciągając w jego kierunku niemowlę zawinięte w becik.

– Nie. – Pokręcił głową. – Muszę zapalić...

Damian wyszedł przed szpital i odpalił papierosa. Po zaledwie kilku minutach stanęła obok niego Samanta, przyglądając mu się z założonymi rękami.

– Tata powiedział, że się wystraszyłeś – stwierdziła.

– Nie – odpowiedział, ale takie wyjaśnienia nie wystarczyły. – Pamiętasz, jak ci mówiłem, że chcę mieć z tobą dziecko?

– Tak, ale po studiach i po ślubie... – przypomniała mu.

– Chcę już... – Chciała mu przerwać i wtrącić swoje uwagi, ale jej nie pozwolił. – Wiem, że to absurdalne. Nawet nie mam teraz na to czasu. Studia, praca, nauka. Na razie jest tego za dużo. To zły moment, ale nie zmienia to faktu, że widząc cię z dzieckiem, pomyślałem, że chcę, by było nasze. Nie wystraszyłem się. Wyszedłem, żeby stłumić w sobie to uczucie.

– Skończ papierosa – poprosiła. Zaciągnął się ostatni raz i zgasił filtr o kosz na śmieci. Samanta podeszła do niego i przytuliła go. – Będziemy mieć cudowne dziecko.

– Możemy mieć dzieci? Dwójkę? – zapytał niepewnie, a ona zaśmiała się słodko i objęła go mocniej.

– Dwójka jest idealna, a teraz pożegnajmy się i wracajmy do domu...

Był sobotni wieczór. Godzina dziewiętnasta, a mieli wrażenie,że minęły lata świetlne. Przynajmniej byli tak wykończeni dniem. Wspólny rodzinny obiad i poród... Trochę dużo jak na jeden raz. Damian zaparkował samochód pod kamienicą, bo nie miał siły jechać do parkingu naziemnego, by wracać na piechotę do domu. Jutro to załatwi.

Nie zdążyli wejść na pierwsze piętro, gdy wpadła na nich rozpędzona Alexis, ubrana w czarny golf, ciemne jeansy i proste trampki. Nawet włosy związała w koński ogon.

– Jak dobrze, że cię spotkałam. Pomóż mi, Mroczny! – Przykleiła się do piersi Damiana, popatrzył na nią zaskoczony bezpośredniością.

– Co się stało? – zapytał.

– Mama wychodzi gdzieś w sobotnie wieczory...

– Jest dorosła, ma prawo.

– Jest dorosła, ale nie ma prawa. To jest ujęte w ich umowie.

– Ma jakąś umowę pisemną z twoim ojcem? – zdziwił się Damian.

– Tak, ale nie teraz, ustawiłam jej namierzanie w komórce. Wiem, gdzie jedzie. Musisz mi pomóc.

– Alexis. – Chwycił ją za ramiona i oderwał od siebie. – Twoja mama ma prawo poznać kogoś i się z nim spotykać, nawet jeśli jest to jakieś łamanie regulaminu. Zasługuje na szczęście, a pieniądze jej tego nie zastąpią.

– Nie rozumiesz. Ona nie łamie regulaminu. To jest związane z Javierem. Ona ugadała się na coś tego dnia, gdy wróciła wkurzona na ojca po kłótni. Ona nie była wściekła na ojca, a na siebie. Muszę wiedzieć, co robi, aby mój ojciec pozwalał mi być z chłopakiem. Nie pozwolę...

– Dobrze – przerwał jej. – Sprawdźmy to.

Nawigacja zaprowadziła ich do Soho. Chińskiej dzielnicy, która nocą tętniła życiem. Zarówno biedni, jak i bogaci gromadzili się w niej, aby odwiedzać liczne bary, restauracje, kina, teatry oraz kluby i dyskoteki. Damian zatrzymał samochód na przeciwko niewielkiej knajpki z greckim fast-foodem. Nie musieli wysiadać z auta, aby zobaczyć, że Abigail siedzi ubrana w proste jeansy rurki i luźną, wydekoltowaną bluzkę w oknie restauracji z dużo od niej starszym mężczyzną w wiosennym płaszczu i jedwabnym szalu. Jej towarzysz jedynie pił kawę, patrząc, jak jego partnerka śmieje się i opowiada coś bardzo żywiołowo, trzymając w ręce wielką bułkę z mięsem i warzywami.

Za zamkniętymi drzwiami: Prawda [tom II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz