Klara/Marek: rozdział 16 - Spontanic trip (cz.2)

45 9 0
                                    

Klara
Nie spieszyli się. Chcieli cieszyć się każdą chwilą. Panował przyjemny półmrok, bo włączyli latarkę i ustawili ją w rogu. Wtuleni w siebie pieścili się subtelnie. Klara wplotła dłoń we włosy Marka i raczyła się jego ciepłym oddechem na karku. On całował ją za uchem i gładził pośladek. Było im miło i chyba nawet nie zależało im na stosunku, a na tej chwili wzajemnej czułości, którą mogli się teraz cieszyć. Gdyby poszli na całość, musieliby się kontrolować. Myśleć o tym, czy pozostali biwakowicze nie usłyszą krzyków namiętności i nie domyślą się, co robią. Zwłaszcza że było z nimi dziecko. Klara słuchała cykotu świerszczy i przypominała sobie, jak jako nastolatka cieszyła się tym dźwiękiem na swoim balkonie. Człowiek nie docenia takich chwil. Myśli, że są naturalne i pozostaną z nami na zawsze, a potem nastaje czas, w którym wszystko znika i słychać tylko zgiełk ulicy i hałas codzienności. Więc, gdy słyszy się, jak małe owady pocierają odnóże o odnóże, wydaje się on wręcz magiczny, jak melodia grana przez las, a do uszu dochodzi, dosłownie każdy, odgłos. Jak szczęk patyczka łamanego przez trampki nastoletniej dziewczynki.

– Cii... – szepnęła, zatykając Markowi usta. – Słyszysz?

– Co? – odszepnął i delikatnie nadgryzł płatek jej ucha.

– Ktoś tu jest – wyjaśniła.

– Kto?

Odpowiedź padła prawie natychmiast. Usłyszeli dźwięk rozpinanego zamka do wejścia do namiotu, w którym pojawiła się postać nastolatki w pluszowym, różowym dresie. Martynka pochylała się niepewnie z nieśmiałym uśmiechem na twarzy.

– Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłam – zaświergotała jak mały ptaszek – ale czy mogę tu spać?

– Oczywiście – odpowiedziała prawie natychmiast Klara, a Marek się zawahał.

– Coś się stało? – zapytał, siadając w śpiworze i podciągając go delikatnie do góry. Klara znała ten gest od wielu lat i uśmiechnęła się w duchu na myśl, co on oznacza. Jej mąż będzie przeciągał rozmowę przez jakieś pięć minut, nim zdecyduje się odsłonić puchowy materiał.

– Właściwie nic, ale wyszłam na siusiu, a jak wróciłam z namiotu taty i Marii dochodziły charakterystyczne odgłosy i nie chcę im przeszkadzać. Dla taty może to być pierwszy i ostatni raz po wielu latach i nie chciałam...

– Rozumiem.

Klara uśmiechnęła się ciepło i poklepała nastolatce miejsce obok siebie. Martyna usiadła po turecku i przez chwilę wpatrywała się w Marka.

– Wam też w czymś przeszkodziłam, prawda? – zapytała niewinnie.

– Nie – zaprzeczyła Klara, ale jej mąż nie był taki ochoczy do zaprzeczania.

– Wiesz może, dlaczego Maria jest taka oziębła dla Patryka? – zapytał nastolatkę.

– Nie jest... – odparła niepewnie. – Zazwyczaj dość dobrze się dogadują, ale Tymon mówi, że ona ma do niego żal. On jej podobno coś powiedział, co sprawiło, że ona tego dnia zdecydowała się z nim przespać, ale on nie pamięta nic z tamtego wieczoru i nie wie, co to było. Próbuje sobie przypomnieć, ale nie może i ona się o to wścieka...

– Chodzi tylko o jakieś słowa? – zdziwił się.

– Myślę, że nie chodzi o słowa, tylko o to, co za sobą niosły. Tymon mówi, że Maria sama odpycha mężczyzn od siebie. Jakby na coś od nich liczyła, a gdy tego nie uzyska, to zrywa znajomość.

– Czyli? – Marek zmarszczył brwi.

– Nie wiem na pewno, ale wydaje mi się, że tata tego dnia, coś w niej dostrzegł. Coś, co sprawiło, że zapomniała o hamulcach. Być może coś, co zawsze chciała usłyszeć od mężczyzny i tylko on to potrafił, a ją wścieka, że już tego nie widzi... – Wydęła dolną wargę i popatrzyła zamyślona w przestrzeń. – Nie wiem, czy to ma sens...

Za zamkniętymi drzwiami: Prawda [tom II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz