Rozdział drugi

87 6 4
                                    

Obserwowałam unoszącą się z ust Sadie parę. Mijałyśmy jedno ze ściętych przez mróz jezior, idąc ośnieżoną aleją jodeł. W oddali łabędzie dziobały dziurę w lodowej tafli. Pociągnęłam za gałąź, żeby śnieg opadł na leżące już zaspy.

- Masz zamiar już zawsze omijać miasteczko?

Zerknęłam na siostrę, przytakując niechętnie. Poprawiła szalik, wyginając się przy tym niezgrabnie. Zatrzymała się, zostając za moimi plecami.

- I co, zrezygnujesz z lodowiska?

Stanęłam, odwracając się do niej. Wywróciłam oczami, ciągnąc inną gałąź. Wsunęłam grubą rękawiczkę pod ramię jej zimowej kurtki. Pociągnęłam ją w kierunku jeziora. Szłyśmy, przylegając do siebie, zapadając się w zimowym puchu.

- To nie jest lodowisko - Sadie westchnęła, domyślając się, co zamierzam.

Weszłam na zamarzniętą taflę, udając jazdę na łyżwach. Ona stanęła przy jej krawędzi z założonymi rękoma, czujnie mnie obserwując.

- Zresztą to niebezpieczne! Ruby zejdź, proszę!

Okręciłam się na jednej nodze wokół własnej osi, ślizgając się od lewej do prawej strony. Uniosłam jedną rękę, udając, że rozpoczynam taniec.

- Proszę państwa - zaczęłam teatralnie poważnym tonem - przed państwem Ruby Hart.

Wykonałam parę obrotów i sekwencji kroków. Ukłoniłam się z gracją, zmierzając ku siostrze.

- Byłaś fatalna. Wiesz o tym? - podała mi dłoń, którą chwyciłam.

- Jak tak możesz - udałam obrażoną, specjalnie przewracając nas na śnieg.

Zaczęłyśmy się głośno śmiać, turlając do boku. Na dźwięk łamanej gałęzi obie uniosłyśmy głowy z nasuniętymi na oczy czapkami. Rozejrzałyśmy się, ale jedyne co się poruszyło w okolicy to smukłe łabędzie. Usiadłam, podciągając kolana do brody.

- Masz rację.

Sadie wstała, patrząc na mnie z góry. Śnieg przykleił się do jej ortalionowych spodni.

- Powinnam po prostu pójść na lodowisko, ale... - wstałam, otrzepując pośladki. - Co jeśli go tam spotkam?

- Sądzisz, że olimpijczyk jeździłby na naszym lodowisku? - potarła delikatnie moje ramię.

Uniosłam niepewnie kącik ust.

- Może i nie - szepnęłam, wzdychając. - Dlaczego zawsze musisz się wymądrzać?

- Od tego są starsze siostry - wzięła mnie pod ramię. - Słuchaj, nawet jeśli wpadniesz ponownie na Cadena, nie chowaj się. Nie tak zachowują się Hartowie.

Opuściłam głowę, przesuwając czubkiem buta szyszkę. Sadie, poklepała mnie po plecach, śmiejąc się pod nosem. Uformowałam ze śniegu kulkę, rzucając nią w siostrę.

- Bądź już cicho.

Zima w SwanbaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz