Rozdział siódmy

70 7 0
                                    

Przeczytałam jeszcze raz zostawioną przez Sadie wiadomość. Spojrzałam na siostrę z daleka. Podeszłam powoli do rzędu, w którym siedziała. Przecisnęłam się przed innymi, którzy zajęli już miejsca. Minęłam kilka wolnych siedzeń, po czym opadłam na to obok siostry. Caden jeździł już na lodzie naszego lodowiska.

- Przyszłaś? - siostra uniosła brwi.

- Jak widać - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

Zwróciła się do mnie z posępną miną. Zmarszczyłam czoło.

- Posłuchaj, muszę cię o czymś uprzedzić.

Pokiwałam głową, sunąc wzrokiem za płynnie jadącym Cadenem. Spostrzegł mnie. Uniósł kącik ust.

- Sama dowiedziałam się przed chwilą - kontynuowała.

Przeniosłam wzrok na wjeżdżającą na lód Norę. Sadie położyła swoją dłoń na mojej.

- Nie wiedziałam, że tu będzie.

Zacisnęłam palce na materiale spodni. Caden ściągnął do siebie brwi. Przeniósł wzrok z mojej sylwetki na dziewczynę za jego ramieniem. Ponownie nawiązał ze mną kontakt. Opuściłam głowę, oglądając czubki butów.

- To nic - odgarnęłam włosy z czoła.

Uśmiechnęłam się posępnie do Sadie. Pogładziła mnie po udzie, klepiąc dwa razy w kolano. Z głośników rozległ się głos przewodniczącego rady mieszkańców:

- Witamy naszych szanownych mieszkańców Swanbary na corocznym występie łyżwiarstwa figurowego.

Starsza para siedząca przed nami szepnęła coś pomiędzy sobą.

- W tym roku z wielką radością mogę oznajmić, że wyjątkowo mamy zaszczyt gościć parę olimpijską. Pochodzącego z naszego miasteczka Cadena Stanleya oraz znakomitą Norę Adler.

Kilkanaście siedzących tu osób zaklaskało. Westchnęłam, kiedy wspomniana para zajechała na środek lodu, kłaniając się. Trykot Nory zabłyszczał. Caden chwycił ją w pasie i zaczęli jechać w rytm puszczonej muzyki. Uniósł ją, a ona w powietrzu okrążyła jego ciało. Ponownie stanęła łyżwami na lodzie. Chwycił ją za dłoń, obracając wokół jej własnej osi. Zwolnili, unosząc prawe nogi w tym samym czasie. Wykonali równo piruety, oddalając się od siebie. Znowu podjechali na środek. Ruszyli, jadąc już razem. Podniósł ją nad swoją głową, a ona przybrała pozę z uniesioną ręką. Opadła na jego ramię, okręcił ją znowu wokół swojego ciała. Skończyli, jadąc blisko siebie, ona wygięta do tyłu. Zatrzymali się. Uniosła tułów, przylegając policzkiem do jego piersi. Znowu rozległy się oklaski. Rozjechali się, kłaniając. Przewodniczący wstał z krzesełka, podchodząc do mikrofonu.

- Brawa dla naszego utalentowanego chłopaka ze Swanbary. Caden Stanley, kochani. Oraz zjawiskowa Nora Adler.

Opuścili lodowisko. Sadie wypuściła powietrze, pogwizdując.

- No muszę przyznać - nachyliła się ku mnie - a mówię to z niechęcią. Są naprawdę bardzo dobrzy.

Zaczęłam dłubać przy paznokciu. Sadie wsunęła dłoń do torebki, grzebiąc w niej zamaszyście. W końcu pomachała mi kluczykiem od auta przed nosem.

- Dobra wiadomość jest taka, że wracać nie musisz już pieszo.

Wstałam, idąc wolno za dziewczynką w kolorowej czapce z pomponem.

- Jutro już będziesz mogła na spokojnie tu jeździć - Sadie objęła mnie ramieniem.

- Tak... ale i tak na wszelki wypadek będę musiała tu przyjść z samego rana - wywróciłam oczami.

Wyszłyśmy na zewnątrz. Sadie zdążyła tylko otworzyć samochód, kiedy Caden w samym stroju do jazdy figurowej podbiegł do nas. Miał zaczerwienione policzki.

- Tak miło zobaczyć znowu znajome twarze.

Chwyciłam za klamkę, otwierając samochód. Spojrzałam na niego, mówiąc:

- Poszło ci cudownie, zresztą jak zawsze.

Zamrugał. Wsiadłam do środka, zajmując miejsce obok kierowcy. Zamknęłam za sobą drzwi. Uśmiechnął się radośnie. Energicznie opuściłam lusterko przed sobą, kładąc dłoń na szybko bijącym sercu. Zaczął rozmawiać z Sadie. W końcu pożegnali się, a siostra zajęła miejsce za kierownicą. Odpaliła silnik, wyjeżdżając na drogę.

- Zjawiskowa Nora Adler - Sadie wypaliła, kpiącym głosem.

Zerknęłam na nią, głośno prychając.

- Nasz utalentowany chłopak Caden Stanley - wyrzuciłam dłonie do góry, piszcząc sarkastycznie.

Sadie zastukała palcami o panel kontrolny.

- Nie przejmuj się nimi - włączyła migacz. - Serio. Ona ciebie nie zastąpiła.

- Trudno mi tak nie myśleć - podciągnęłam kolana do góry.

Zaparkowałyśmy przed domem. Przy drzwiach leżał machający ogonem Haw.

- Ty jesteś jego przyjaciółką, a ona z nim tylko jeździła. Po prostu poznał tam kogoś, z kim mógł wystartować.

Przygryzłam wargę, powoli patrząc siostrze w oczy.

- Byłą przyjaciółką. Tu już nie chodzi nawet o nią, ja...

Nagle drzwi do domu otworzyły się, a w progu stanął tata w fartuchu. Haw zaszczekał. Zaprzeczyłam głową, opuszczając samochód.

- Chodźcie, chodźcie dziewczynki! Upiekłem coś dla was.

Sadie zamknęła wóz, podchodząc do mnie i obejmując mnie ręką w pasie.

- Tym razem musisz być przekonująca.

- Tobie też wtedy nie smakowało - szepnęłam oburzona.

Zima w SwanbaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz