Rozdział siedemnasty

59 7 0
                                    

Upychałam getry do wypchanej po brzegi torby, kiedy James zatrąbił przed domem. Szybko zarzuciłam na siebie szalik, chwyciłam w biegu czapkę i wybiegłam przed dom. James siedział przed kierownicą zamyślony, pocierając nasadę nosa palcami dłoni. Nowy opał leżał pod wiatą. Rzuciłam torbę na tylne siedzenia, po czym wskoczyłam energicznie na siedzenie obok niego. Uśmiechnął się na powitanie i cofnął do tyłu. Wyjęłam telefon i niepewnie wybrałam kontakt Cadena. Kliknęłam ikonę wiadomości. Napisałam powoli kilka słów, po czym zawahałam się przed wysłaniem ich. Jadę na lodowisko, też tam dzisiaj będziesz? Westchnęłam i wysłałam wiadomość. Wpatrywałam się w ekran przez trzy minuty. Odpowiedź nie nadeszła. Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni kurtki. Opadłam plecami na oparcie i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

- Kiedy przyjechałem pół godziny temu podwieźć wam opał, miałaś lepszy humor - zauważył, wjeżdżając w główną ulicę.

- Zanim ciebie poprosiłam o podwózkę, ty też miałeś lepszy humor - odparłam.

- Spytałaś, bo doskonale wiesz, że nie odmówię - odpowiedział, włączając migacz.

- Masz mnie - uniosłam lekko kącik ust. - W zamian obiecuję, że kiedy już odwieziesz mnie z powrotem Sadie będzie w domu.

Pokiwał głową, mrucząc coś pod nosem. Zaparkował na miejscu przy wejściu na lodowisko. Przytuliłam się lekko do jego ramienia i po chwili wyskakując z samochodu, krzyknęłam:

- Jesteś kochany!

Pchnęłam drzwi, wchodząc na wyłożony kaflami korytarz. Odwiesiłam kurtkę w szatni, upychając szalik do rękawa. Zdjęłam pośpiesznie spodnie od dresu i na ubrane już termiczne rajstopy założyłam getry. Przewiązałam spódniczkę wokół talii. Schyliłam się i założyłam łyżwy. Sprawdziłam jeszcze raz, czy przypadkiem Caden mi nie odpisał. Skrzynka wiadomości wciąż pozostała pusta. Zamknęłam torbę, układając na niej swój dres. Przeszłam powoli korytarzem. Podchodząc do bramki lodowiska, zwolniłam, prawie się zatrzymując. Caden oparty łokciem o drzwiczki, czytał coś na telefonie. Podniósł głowę i zauważając mnie, uśmiechnął się promiennie.

- Nie spodziewałem się dzisiaj tu ciebie - odłożył urządzenie na barierkę.

Przełknęłam ślinę, wracając wzrokiem z jego telefonu na jego twarz. Spochmurniał i zaczął pośpiesznie dodawać:

- Nie, żebym nie chciał, bardzo mnie cieszy twój widok.

Zamrugałam szybko. Wymusiłam koślawy uśmiech.

- To miłe z twojej strony. Wybacz, muszę trochę poćwiczyć - unikałam jego spojrzenia.

Wstrzymałam oddech. Nancy stojąca do nas tyłem, rozmawiała z mężczyzną, którego wiele razy widziałam w telewizji, z ich trenerem. Wzięłam głęboki wdech. Powoli wjechałam na lód. Odjechałam kawałek, słysząc, że Caden podąża za mną. Stanęłam, rozprostowując ręce i przygotowując się do ćwiczeń piruetów. Wykonałam kilka.

- Nadal koślawo, ale lepiej niż kiedyś - jego ton był serdeczny.

- Przecież się staram... - mruknęłam cicho pod nosem.

Opuściłam ręce wzdłuż ciała. Spróbowałam po raz kolejny. Kończąc, ułożyłam źle ciężar ciała, przez co poleciałam do tyłu, upadając na pośladki. Caden zaprzeczył rozbawiony głową, klękając na jednym kolanie i wyciągając do mnie dłoń. Chwyciłam ją, czując spękania od zimna na jego skórze. Dłoń miał kojąco ciepłą. Spojrzałam mu w oczy, gdy silną ręką podniósł mnie do góry.

- Nie musisz - odparłam nieśmiało.

- Może chcę - odpowiedział, wciąż trzymając w uścisku moją dłoń.

- Nigdy nie miałam do tego talentu - smutno parsknęłam. - Do ciebie mi daleko.

Pogładził kciukiem moje śródręcze.

- Przecież tragedii nie ma - zaśmiał się cicho.

- Nie?

- Oczywiście. Widziałem o wiele gorszych. Z jednymi nawet konkurowałem - ostatnie zdanie powiedział ściszonym głosem.

Nastała cisza, w której bicie mojego serca przyspieszyło. Uchyliłam usta, żeby zapytać:

- Caden, czy ty dosta...

Urwałam, gdy wchodzący na trybuny dziennikarze zaczęli go przywoływać. Zmarszczył brwi. Spojrzał do tyłu przez ramię i westchnął, opuszczając ramiona.

- Zaraz wracam.

Moja dłoń wysunęła się z jego, otaczające ją ciepło zniknęło. Caden podjechał zwinnie do barierki, nad którą pochylili się dziennikarze z wielkimi urządzeniami skierowanym w jego stronę. Do niego podjechała Nora, uśmiechając się pięknie. Caden położył dłoń na jej ramieniu. Z daleka widziałam, że bez problemu odpowiada na pytania. Przypatrywałam mu się przez kilkanaście sekund. Wyglądał na szczęśliwego. Zeszłam z lodowiska, kierując się w stronę szatni. Wyciągnęłam telefon, na wyświetlaczu nie było żadnego powiadomienia. Ubrałam się z powrotem, czując drżenie dolnej wargi. Zapięłam kurtkę, mocno oplotłam szyję szalikiem. Chwyciłam torbę z łyżwami. Wyszłam na parking. Otworzyłam przednie drzwi pickupa Jamesa. Usiadłam, kładąc torbę na nogach.

- Już wróciłaś? Tak wcześnie?

Nie odpowiedziałam, odwracając twarz w stronę okna.

- W porządku - powiedział zmartwionym, spokojnym tonem odpalając silnik.

Ruszył. Włączył migacz i gdy wyjechał z parkingu, spod przymkniętej powieki wydostała się jedna, duża łza. Oparłam policzek o szybę, wycierając go pospiesznie. James podrapał się po karku ze smutną miną.

- Nie dostał mojej wiadomości - wzięłam płytki wdech.

James wyłączył radio, spoglądając na mnie w lusterku.

- Musiał zmienić numer - odparłam cicho. - Wyglądał tam tak radośnie beze mnie ...

James chwilę milczał, marszcząc coraz bardziej czoło.

- Nie miałem zamiaru się mieszać - mówił powoli poważnym tonem - ale, nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego, niż kiedy jest z tobą.

Wpatrywałam się w Jamesa, ściskając rączkę torby. Zatrzymał samochód przed moim domem. Wysiedliśmy. Obeszłam przodem maskę i przytuliłam go mocno. Zrobiłam krok do tyłu.

- Nikomu nie powiesz, o tym, co się stało przed chwilą? - zawstydzona, narysowałam szlak czubkiem buta na śniegu.

- Oczywiście - uścisnął moje ramię.

Wchodząc do przedsionka domu, poczułam na sobie ciężkie łapy uradowanego Haw. Sadie stanęła w progu, patrząc na Jamesa.

- Masz chwilę? - zapytał.

Przytaknęła, kierując się do swojego pokoju na górze. Posłałam Haw pytające spojrzenie, ale on tylko głośno zaszczekał. Tata krzyknął z kuchni:

- Już jesteś Ruby?! Chodź skarbie, pomożesz mi!

Zima w SwanbaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz