Rozdział dziewiętnasty

44 5 0
                                    

Caden wstał powoli, delikatnie zdejmując moją głowę ze swojego ramienia. Uniosłam wzrok, spoglądając na niego. Uśmiechnął się przyjaźnie, chwytając moją dłoń.

- Przejdźmy się - powiedział. - Dawno tego nie robiliśmy.

Uniosłam kącik ust, wstając szybko. Wciąż trzymał mnie za rękę, ale nie szczególnie mi to przeszkadzało. W korytarzu ubrałam się ciepło, chowając kapcie oddane przez Cadena do szafki. Uklęknęłam przed Haw, powoli głaszcząc go po pysku.

- Musisz zostać - szepnęłam do niego. - Popilnuj taty - spojrzałam w stronę schodów prowadzących do naszych sypialni, gdzie tata odbywał swoją codzienną popołudniową drzemkę.

Haw położył się, umieszczając głowę pomiędzy łapami. Mrugnęłam do niego w oznace, że niedługo wrócę. Przez krótką chwilę machał ogonem. Wyszliśmy niespiesznie, zanurzając buty coraz to głębiej w śniegu. Wyszliśmy na wąską ścieżkę prowadzącą do lasu nieopodal. Choinki oprószył biały puch po same czubki, gdzieniegdzie pozostawiając lodowe sople zwisające z gałęzi. Szliśmy ramię w ramię w przyjemnej ciszy. Policzki delikatnie mnie szczypały, a nos Cadena lekko poczerwieniał.

- Nic nie zastąpi zimy w Swanbary - mówiąc to, rozglądał się dookoła. - Nic nie jest tak piękne.

Przytaknęłam mu, wsuwając dłonie w wełnianych rękawiczkach do kieszeni kurtki.

- Zawsze powtarzałeś, że tutaj jest niezwykle.

Uśmiechnął się lekko, odgarniając śnieg z gałęzi. Mijaliśmy zamarznięte jezioro, w którego tafli odbijał się niewyraźny krajobraz.

- Niezwykle - powtórzył. - Jakbym przeniósł się do innego świata.

Zerknęłam z ukosa na jego rozpromienioną twarz. Westchnęłam. Schodziliśmy ostrożnie z pagórka, brodząc po łydki w zaspach.

- Nie sądziłam, że tak uwielbiałeś to miejsce - chwyciłam jego wyciągniętą do mnie dłoń i zeszłam na proste podłoże. - Ciągle mówiłeś o tym, że chcesz się stąd wyrwać.

Zatrzymał się przodem do mnie, zaciskając palce na mojej dłoni.

- Z czasem człowiek rozumie czego tak naprawdę chce - uniósł wzrok, patrząc mi w oczy. - Wiem, że byłaś na mnie zła cały ten czas, ale - ściszył głos - tęskniłaś za mną choć trochę?

Zamrugałam, przełykając wolno ślinę. Powietrze kuło moją skórę, choć nie czułam już zimna.

- Cały czas, to chyba oczywiste - posłałam mu smutny uśmiech. - Żal ciągle mieszał się z gniewem, ale nigdy nie przestałam... - urwałam, bo serce waliło mi w piersi jak oszalałe.

Caden wpatrywał się w moje oczy łagodnym wzrokiem, unosząc dłoń w zimowej rękawiczce i chwytając mój policzek. Powoli, wręcz ostrożnie, przybliżał swoją twarz do mojej, gdy straciliśmy równowagę i przewróciłam się na plecy, a on wylądował na prostych rękach tuż nade mną. Zaśmialiśmy się cicho, jednak po kilku sekundach wstrzymałam oddech. Nie poruszył się, wciąż nie odrywając ode mnie oczu. Mój oddech przyspieszył, a biała para spomiędzy moich warg unosiła się ku górze. Po chwili nachylił się bardziej, dotykając ustami moich. Przymknęłam powieki, chwytając jego twarz pomiędzy dłonie. Leżeliśmy w śniegu splątani niezdarnie, drżąc z powodu temperatury. Caden założył kosmyk moich włosów wystający spod czapki za moje ucho, mówiąc:

- Zdecydowanie w Swanbary jest niezwykle. Zdecydowanie najpiękniej.

Znowu wtedy poczułam to głupie, irytujące uczucie, jakbym ponownie, drugi raz się zakochała. Poczułam w kąciku oka maleńką, niewidoczną łzę. Złapałam się w okolicach serca, bo dawno nie zdarzyło mi się uronić jej ze szczęścia.

Zima w SwanbaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz