Rozdział czternasty

61 7 0
                                    

Naciągnęłam czapkę na uszy, zamykając za sobą drzwi od domu. James rzucił kawałki drewna na zaspę przed patio. Sięgnął po resztę leżącą na otwartym bagażniku pickupa. Skinął głową na powitanie, otrzepując o siebie rękawice.

- Twój tata prosił, żeby przywiózł wam coś na opał - uśmiechnął się, pociągając zaczerwienionym nosem.

- W porządku - odparłam, zatrzymując się przy kupce ociosanego drewna.

- Sadie, jest w domu? - zapytał, wyglądając zza mojego ramienia na drzwi wejściowe.

Zaprzeczyłam głową. Wsunęłam dłonie do kieszeni, bujając się delikatnie na piętach do przodu i tyłu.

- Jedziesz może do miasta? - cicho zapytałam, patrząc mu pytająco w oczy.

Uniósł kąciki ust, zamykając dolne drzwiczki bagażnika.

- Podrzucić cię? - usiadł za kierownicą.

Uśmiechnęłam się do niego. Zamknął drzwi samochodu. Okrążyłam auto, siadając po stronie pasażera.

- Poczta - powiedziałam szybko.

Ruszyliśmy powoli.

- Na pewno twój samochód przeszedł kontrolę?

- Może i lekko klekocze - zacmokał dumny - ale wiesz mi, ten wóz jest niezniszczalny.

- Jasne... - zaśmiałam się cicho.

Włączył radio. Strasznie przerywało, ściszyłam je trochę.

- Siostra czuje się w porządku?

- Cóż... - oparłam stopy na desce przed sobą. - O ile można czuć się dobrze po rozmowie z byłym narzeczonym, który okłamywał cię w żywe oczy. Sam widziałeś.

Skręcił, włączając migacz. Westchnął.

- Wiem - odparłam. - Wiem.

Zatrzymaliśmy się przed pocztą. Wyłączył silnik i wyciągnął kluczyki ze stacyjki. Wyszedł, pociągając nosem. Otworzyłam drzwi i zeskoczyłam na ośnieżony chodnik. Kiedy je zamykałam, usłyszałam za sobą ściszony głos:

- Nic się nie zmieniło, co?

Odwróciłam się szybko, robiąc krok do tyłu. Jasne, radosne oczy Cadena wpatrywały się w moje. Odchrząknęłam.

- No wiesz, tradycje są po to, żeby je kontynuować - uciekłam wzrokiem do boku.

- Lepiej wybierz jakiś dobry film na jutro - poprawił mój szalik. - Twój tata mnie zaprosił.

Ściągnęłam do siebie brwi. James niepewnie podszedł, nie wiedząc, czy powinien. Caden odsunął się nieznacznie.

- Dopilnuj, żeby wybrała coś innego niż tanie romansidło, błagam - teatralnie jęknął. - Nie przetrwam kolejnego.

- Co? - James zmarszczył czoło.

- Jutro mamy kolację z filmem. Mamy je co miesiąc - westchnęłam. - Może chcesz przyjść?

Zamrugał szybko, drapiąc się po karku.

- Jeśli to nie kłopot - powiedział nieśmiało.

- O nie... Im nas więcej, tym weselej, uwierz - Caden poklepał go po plecach. - Zwłaszcza kiedy Ruby wybiera film.

Wywróciłam oczami. Wzięłam Jamesa pod ramię i pociągnęłam w kierunku poczty.

- Wybierzmy już ten film.

- Do jutra! - Caden rozbawiony krzyknął za naszymi plecami. - Oby to twoja siostra gotowała!

Parsknęłam pod nosem, odwracając głowę i patrząc przez kilka sekund na niego. James otworzył drzwi wypożyczalni płyt, wtedy zadzwonił dzwoneczek. Od razu skierowałam się w alejkę z melodramatami.

Zima w SwanbaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz