#Evelyn

37 13 19
                                    















Kserokopiarka wydawała ciche piski i wypluwała z siebie kartki zapełnione literami. Greenwood przyglądał się temu w milczeniu z nietęgą miną. Powinien patroszyć teraz łososie, chodzić na wieczorne spacery ze swoim psem Bonzo i korzystać z uroków Alaski, a zamiast tego rozgryzal kolejna zagadkę. Którą z kolei? Nie był pewien czy więcej złowił ryb w rzece Jukon, czy może rozwiązał spraw. W obu rzeczach był dobry, dlaczego więc nie odszedł na upragnioną emeryturę? Odpowiedź była prosta. Uganianie się za przestępcami sprawiało mu znacznie większą frajdę.

Maszyna pisnęła kończąc pracę i przerywając rozmyślania Greenwooda. Wyciągnął plik kartek z podajnika. Wyszedł z kantorka i ruszył przez główna salę, czując na sobie wzrok pozostałych pracowników. Zagryzł usta. Dlaczego się zgodził? Cholera – rzucił w myślach. W końcu dotarł do swojego gabinetu. Daliby mu nawet prywatne piętro, gdyby sobie tego zażyczył, ale on wolał nie robić wokół siebie szumu.

Przeszedł tu z biura federalnego. Był kimś. Przeszkolony, z doświadczeniem i ponad setką rozwiązanych spraw na koncie. W domu czekał na niego wygodny fotel, ciepłe kapcie i zasłużona emerytura. Nie zdążył rozsiąść się w nim wygodnie, bo oni zapukali do jego drzwi. Dwóch facetów ubranych w błękitne koszule. Nie byli z FBI, aczkolwiek pachnieli tajną organizacją na kilometr. Wszędzie wyczułby sobie podobnych. Nie siedzieli długo. Nie dopili nawet kawy. Zwerbowali go w kilkanaście minut. Kilkanaście minut monologu, który sprawił, że Greenwood uległ. Nie dlatego, że jeden z nich był tak dobrym mówcą, raczej przez to, że swoje słowa zasiali na podatnym na nie gruncie.

Greenwood spojrzał na jedno ze zdjęć przyklejone na ogromnej białej tablicy. Czarnym markerem napisał imię i nazwisko, a później nakreślił strzałkę prowadzącą do Nate’a, tak samo jak w przypadku Ellen Young wcześniej. Przysiadł na skraju biurka i wpatrywał się w biel przed sobą. Znowu przypomniała mu się Alaska. Rzeka Jukon i łososie. Otrzasnął się z tych myśli. Jeszcze będzie miał na to wszystko czas. Powtarzał sobie od kilkunastu lat.

Nate. Swoje myśli skierował teraz w stronę zaginionego współpracownika. To on był jego informatorem. Pracował w terenie, w czasie gdy Greenwood analizował wszystko zza biurka. Dlaczego zgodził się na taki układ? Przytaknął pięść do ust. Miał ochotę coś rozszarpać, by dać ujście wściekłości.

– Weź się w garść, stary dziadzie – zganił sam siebie.

Miał czas. Dopóki nie znaleziono ciał, miał go dużo. A przynajmniej tak sobie to tłumaczył. Jedną z zaginionych była Ellen Young. Dziewczyna podobno zgodziła się na udział w badaniach medycznych zanim odkryła, że wszystko było zaledwie farsą, przykrywką dla nielegalnych eksperymentów medycznych. Znalazła prawniczkę, która miała pomóc jej w zebraniu dowodów obciążających firmę za to odpowiedzialną, a później obie trafiły na Nate’a. A przynajmniej tyle wynikało z ostatniego raportu jaki przesłał. Później nastąpiła cisza, a cała trójka zapadła się pod ziemię.

Nate miał zdobyć listę nazwisk pacjentów. Zniknął, a to mogło oznaczać tylko jedno. Znalazł ją. Czy motylek dam w sobie był wskazówką, którą zostawił? A może kluczem do niej? Jeśli tak, to do czego pasował? Greenwood przetarł powieki i skupił się na tym, co już wiedział. Zabrano minimum dwa motylki, z czego jeden dostał on. Gdzie był drugi? Greenwood widział kilka opcji, albo Nate szukał odpowiedniego klucza i robił to metodą prób i błędów, stąd brak motylka także w zegarze, albo mechanizm, który stworzył wymagał dwóch podobnych kluczy. Zakładał, że była to jakaś skrytka. Pojawiało się więc kolejne pytanie, co to za skrytka?

Krzesło obrotowe opadło delikatnie w dół pod  ciężarem agenta, gdy rozsiadł się wygodnie za biurkiem. Było sporych rozmiarów, dlatego bez problemu mieściły się na nim wszystkie teczki. Zadanie, które mu powierzono, było proste w swej naturze. Znaleźć szajkę przestępców, która prowadzi eksperymenty na ludziach. Haczyk polegał na tym, że byli to ludzie majętni, znani i cenieni. Lekarze, politycy, adwokaci. Tworzyli razem tajną organizację. Greenwood nie był fanem teorii spiskowych, ale zbyt dużo rzeczy widział, by wątpić w coś takiego. Jego zadaniem było ukrócić ten proceder. I właśnie dlatego wpatrywał się teraz w białą tablicę przed sobą. Nie mógł znieść zdjęcia mężczyzny, który dołączył do zaginionych kobiet.

Lista Butlera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz