– Zostałeś porwany – szepnął Butler i odchylił się na krześle, zakładając dłonie za głowę.Uśmiechał się szelmowsko ani na chwilę nie spuszczając wzroku ze złotej klatki. Ze środka przypatrywał mu się żółty ptak. Zaciemniony gabinet wypełniała cisza, która z każdą minutą wydawała się coraz bardziej nieznośna. Butler podobnie jak jego więzień zastygł w bezruchu. Siedzieli tak, dopóki w pomieszczeniu nie rozległ się śpiew kanarka. Ironiczny uśmiech Butlera zniknął. Zastąpił go wyraz podziwu. Chociaż usta uśmiechały się, to w jego oczach widniał smutek. Odwrócił wzrok, spoglądając na karton stojący w cieniu za drzwiami. Leżał tam nierozpakowany od ponad miesiąca, ale Butler nawet do niego nie zajrzał. Skupiał się teraz wyłącznie na pracy, jak zwykł nazywać swoją profesję.
– Pięknie – powiedział.
Podszedł do klatki i zastukał opuszkiem palca w złoty pręt. Ptak zamilkł.
– Porwany czy nie, jaka to różnica skoro i tak wiecznie tkwisz w tym więzieniu?
Kanarek nie odpowiedział. Przekrzywił główkę w bok, spoglądając na Butlera jednym okiem.
– Ale ty je lubisz, prawda? Tu jesteś bezpieczny. Twoja klatka jest jednocześnie twoim schronieniem. Jakie to smutne.
Znów spojrzał na karton, licząc na to, że może w niespodziewany sposób zniknął. Ten jednak dalej tkwił na swoim miejscu. Kanarek odezwał się ponownie, przypominając Butlerowi o swojej obecności.
– Możesz sobie śpiewać. A ja zajmę się swoimi sprawami.
Usiadł przy biurku zarzuconym papierami i otworzył laptopa. Na pulpicie wyświetliła się strona parku krajobrazowego. Wydrukował ją, wziął do ręki markery i zaczął kreślić po kartkach. Wszystkie istotniejsze szczegóły zapisywał w notesie. Pracował długo, aż w końcu pokój zaczęła oświetlać pomarańczowa łuna światła. Dopiero wtedy Butler pozwolił sobie odsapnąć. Wziął do ręki kubek zimnej już kawy i spojrzał na tablicę korkową za sobą. Wiedział, że Greenwood ma podobną w swoim biurze. Jeśli agent był na tyle sprytny, na pewno zdołał powiązać ze sobą pewne fakty. Może nawet znalazł już jakiś trop. Musiał to zrobić. Teraz Cole powinien działać z jeszcze większą ostrożnością, zwracać uwagę na każdy szczegół i starać się być zawsze dwa kroki przed nimi. Butler zamknął końcówkę markera, która wydała charakterystyczne kliknięcie.
– Czas na rundę drugą – rzucił przez ramię do kanarka.
Spakował wszystkie papiery do teczki, po czym przypiął kolejne zdjęcie na tablicy korkowej.
– Ciekawe co na to powiesz, Greenwood?
– Uśmiechał się pod nosem, patrząc na swoje dzieło. – Chodź, Mia.
Z łóżka zeskoczył pitbull i w kilku susach znalazł się przy Butlerze. Suczka pani Moss okazała się bardzo przyjazna i potulna. Co prawda przez pierwsze kilka dni tęskniła za właścicielką, jednak po czasie zdążyła przywiązać się do mężczyzny, który o ironio odpowiedzialny był za jej zaginięcie. Cole pogłaskał ją czule po pysku i razem zniknęli w ciemnym korytarzu, zostawiając w klatce samotnego kanarka.
CZYTASZ
Lista Butlera
Mystery / Thriller„Jestem jak cień. Nie da się mnie pokonać, zniszczyć. Można jedynie sprawić, że zniknę, rozpierzchnie się, ale tylko na chwilę. Zawsze będę gdzieś w pobliżu, zaraz za tobą, by w końcu wyłonić się z ciemności." Cole Butler to człowiek od brudnej rob...