#Jo

34 8 15
                                    

Greenwood wcisnął przycisk i winda powoli ruszyła w dół

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Greenwood wcisnął przycisk i winda powoli ruszyła w dół. Noe wierzył, kiedy powiedziano mu, że kuriera, który doręczył przesyłkę znajdzie w podziemiach pod laboratorium, a jednak tuż pod guzikiem z cyfrą -1 gdzie swoje królestwo miał Vincent, znajdował się jeszcze mniejszy, prawie niewidoczny z wygrawerowaną literą A.
Dzięki temu agent znalazł się w skąpanym w świetle jarzeniówki długim i wąskim korytarzu. Nie widząc innej drogi, z ociąganiem ruszył przed siebie. Odwrócił się na pięcie, kiedy kabina windy skrzypnęła i z łoskotem powędrowała do góry.

Opanuj się – upomniał się w myślach. Odgłos kroków na posadzce roznosił się echem po ciasnej przestrzeni. Panowała tu całkowita cisza w przeciwieństwie do piętra, na którym znajdowało się laboratorium. Tam można było przynajmniej wyłapać melodie płynące z radia, pobrzękiwanie szalek czy dźwięk urządzeń laboratoryjnych. Greenwood mijał drzwi po lewej i prawej stronie, ale jak zdążył zauważyć – bez klamek. Wszystkie otwierane za pomocą kart magnetycznych. Od razu w jego głowie zapaliła się czerwona lampka, a miejsce, w którym się znalazł, coraz mniej mu się podobało. Zerknął za plecy na drzwi windy, które z punktu, w którym stał, wydawały się maleńkie. Czyżby przeszedł tak długą drogę?

Kiedy znów się odwrócił, by kontynuować wędrówkę, podskoczył zaskoczony obecnością mężczyzny, który wyrósł tuż przed nim.

– Cholera jasna – mruknął pod nosem.

– Nie chciałem pana wystraszyć, panie Greenwood – powiedział z przepraszającym uśmiechem kurier.

Agent zmierzył go wzrokiem. Szukał jakiejś plakietki z imieniem albo haftu na granatowej koszulce polo. Nic nie wypatrzył. Przez jakiś czas obaj stali w milczeniu. Kurier uśmiechnął się ponownie i popchnął wózek, na który dopiero teraz agent zwrócił uwagę. Maleńkie kółka wydawały piskliwie dźwięki, przypominające trochę sygnał ostrzegawczy. Greenwood odsunął się na bok. Wózek był dość sporych rozmiarów, wypełniony po brzegi paczkami, teczkami i skoroszytami. Dla kogo? Po co?

– Skoro zawędrował pan aż tutaj, to pewnie jakaś pilna sprawa – zauważył kurier.

– Tak – odpowiedział Greenwood, przeciągając słowo.

Zrównał się z chłopakiem. Miejsca w wąskim korytarzu starczyło na nich dwóch. Agent miał wrażenie, że zaraz zostaną zakleszczeni przez ściany.

– Tak, chodzi o paczkę, którą nadał Nate. O ile to on ją nadał? – Greenwood zerknął na kuriera, który akurat się zatrzymał.

Wyciągnął z kieszeni kartę przymocowana na długim pasku to szlufki w spodniach i przesunął nią po czytniku. Wyświetlacz zamigał na zielono. Kurier z uśmiechem zaprosił agenta do środka.

– Tak, nadał ją Nate, ale nie osobiście – wyjaśnił.

Ponaglił agenta, machnięciem dłoni. Ten nie zwlekając dłużej, wszedł do środka. Wystrój wnętrza wprawił go w osłupienie, przez co zapomniał o pytaniach, które miał zadawać.

Lista Butlera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz