#Butler

15 6 29
                                    

Charlotte czuła się jak wyrwana z głębokiego snu. Bolała ją głowa i kark. Bardzo powoli zaczęła otwierać oczy. Bodźce z zewnątrz drażniły jej zmysły. Coś sprawiło, że jej ciało podskoczyło. Zadrżała. Przypomniała sobie brązowe tęczówki i w momencie podniosła się do pionu.

– Ocknęła się – powiedział ktoś beznamiętnym głosem.

Nabrała powietrza głęboko w płuca, po czym powoli je z nich wypuściła. Ze zdumieniem odkryła, że znajduje się w jadącym samochodzie. Obok niej na tylej kanapie siedział młodszy z agentów. Próbowała sobie przypomnieć jak się nazywał, a także to, co konkretnie się stało?
Była w klubie. Wzięła tabletkę. Później przyszła wizja, którą teraz próbowała poskładać w całość. Czuła jednak, że brakuje jej na to sił. Być może był to efekt tabletki, a może tego, że ktoś wrzucił ją na tylne siedzenie jakby, była workiem ziemniaków. Zmierzyła surowym spojrzeniem agenta. Rozmasowała obolały kark i przyjęła wygodniejszą pozycję.

– Co się stało? – zapytała.

– Zemdlałaś – odparł Greenwood.

– Odleciałaś – poprawił go kolega. – Jakbyś była na haju.

– O dziwo nikt się tym nie przejął – mruknął Greenwood z wyraźnym oburzeniem. – Spencer wyniósł cię z klubu, ale sami nie bardzo wiedzieliśmy, co właściwie się stało.

Mężczyzna siedział z przodu i prowadził samochód. Charlotte potarła skronie. Gdyby miała opisać uczucia, jakie towarzyszyły jej po zażyciu tabletki, nawet nie wiedziałaby, od czego zacząć.
Zauważyła, że właśnie przejeżdżają przez most Roosvelta. Gdzie ją zabierali? Zerknęła w bok. Spencer siedział z założonymi rękami przytulony do drzwi. Minę miał nietęgą. Tym razem zachowywał bezpieczną odległość. Charlotte przeszło przez myśl, że może odbył pogadankę ze starszym kolegą, który kazał mu trzymać się na dystans. Odetchnęła z ulgą, chociaż w dalszym ciągu nie czuła się komfortowo.

– Właśnie jedziemy do szpitala. Ktoś chyba powinien cię obejrzeć – zaczął Greenwood i spojrzał w lusterko, skupiając wzrok na Charlotte.

– Do szpitala? – powtórzyła. – Nie, żadnych szpitali. Nic mi nie jest. Powinniśmy szukać zaginionych.

Greenwood ponownie oderwał wzrok od drogi, by zerknąć na Charlotte w lusterku. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko zrezygnował. Zapadła cisza. O dziwo milczał nawet Spencer. Po chwili Greenwood zmienił pas i zjechał na parking przy Dunkin Donats. Wyłączył silnik i odwrócił się w stronę Charlotte.

– My? – zapytał powątpiewająco.
Z ust Charlotte uleciało ciche westchnienie.

– Tabletka zadziałała. Miałam wizję. Widziałam ich. Shirpe i jakąś kobietę.

Spencer drgnął niespokojnie i nachylił się w jej stronę. Greenwood wykonał podobny ruch. Obaj patrzyli na nią z nieskrywanym zaciekawieniem.

– Jaką kobietę? Widziałaś kogoś jeszcze?

Charlotte wytężyła umysł. Skupienie tylko potęgowało ból, ale musiała przypomnieć sobie szczegóły.

– Była w moim wieku, okrągła twarz, dołeczki w policzkach, brunetka, dłuższe włosy do ramion… a może krótsze… Nie przypatrywałam się dokładnie.

– Moss – skwitował Spencer.

– Czyli jeszcze żyją – dodał Greenwood półszeptem.

– Tak i powinniśmy ich odnaleźć – oznajmiła z energią Charlotte.

Agenci znów wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, co tylko coraz bardziej zaczynało irytować Charlotte.

– Shirpa był nieprzytomny. Wydaje mi się, że jest z nim źle, może nawet bardzo źle. Mogę opisać wam to miejsce. To chyba jakieś stare, nieczynne więzienie.

Lista Butlera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz