#Callum

32 8 12
                                    

– Widzę go jak przez mgłę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


– Widzę go jak przez mgłę. A może to nie mgła, tylko światło jest słabe. Dociera jakby z innego pomieszczenia.

Charlotte zamilkła. Przywołała w swojej pamięci wspomnienie miejsca, w którym była. Nie ciałem, a duchem.

– Tak, to chyba półmrok. Do tego jest bardzo ciasno.

A ja chyba mam klaustrofobię – pomyślała.

– Coś jeszcze? – zapytał Peter.
Głupie pytanie – Charlotte ściągnęła usta w wąską kreskę. Mnóstwo rzeczy, o których bała się mówić na głos. Mężczyzna był ciemnoskóry, średniego wzrostu, korpulentny. Miał okrągłą twarz, pełne policzki i bardzo życzliwy uśmiech. Właśnie tak opisałaby go, gdyby to było przesłuchanie, ale nie było, a przynajmniej częściowo. Ona wolała jednak skupiać się na detalach, rzeczach z pozoru błahych, jak na przykład tatuaż na wskazującym palcu prawej ręki, przedstawiający orle pióro. To, że tępym nożykiem dłubał w drewnianej ramie łóżka misterne wzory. Mięso, które odkładał na bok, zajadając same ziemniaki albo warzywa. I ta melodia. Nucił ją cicho i ze smutkiem.

– Coś tam sobie śpiewał – bąknęła Charlotte.

Nie umiała wyrzucić tej piosenki z głowy, towarzyszyła jej nawet teraz, tak jakby leciała gdzieś w tle z ukrytego w sali głośnika.

– Mhm. – Peter zanotował coś w zeszycie. – Myślisz, że to coś oznacza?

Charlotte spojrzała na stalówkę pióra, które zatrzymało się w bezruchu nad pokreśloną nieczytelnym pismem kartką. Okropny charakter pisma – przeszło jej przez myśl. Nie wiedziała, w co dokładnie układają się litery, ale postawione pytanie spowodowało, że odważyła się wysunąć pewną teorię.

– T-tak, chyba tak… Wydaje mi się, że to coś może oznaczać.

Dalej słowa same popłynęły z jej ust.

– Może ja go znam. Może powinnam go odnaleźć. No i jest jeszcze ten drugi… Mroczny. Bez twarzy. Zawsze chowa się w cieniu, ale jest tam. Cichy, ale czujny. Obserwuje wszystkich z boku. Był tam, kiedy rzeźbiarzowi przynieśli tabletki. Zmusił go, żeby je wziął…

Zamilkła i spojrzała na Petera, który za mocno uderzył stalówką w papier. Mruknął coś pod nosem, a później podniósł na nią spojrzenie.

– Rzeźbiarzowi?

– Tak go nazywam. Na pewno nim jest.

Peter nie spuszczał z niej oka. W końcu zamknął swój notes i zaczął obracać w palcach pióro. Cholerne pióro – pomyślała, śledząc jego ruchy. Prezent, który kupiła mu na urodziny, chociaż nie powinna. Teraz zapisywał nim wyroki.

– Przepisze ci nowe tabletki – oznajmił w końcu.

Tak brzmiał kolejny. Żałowała, że w ogóle opowiada mu o swoich snach. Zawsze kończyło się tym samym. Nowa recepta. Seria badań w klinice. Kolejna sesja. Charlotte wzięła od niego karteczkę z nazwą kolejnego leku z już i tak długiej listy. Miała wrażenie, że jest jak królik doświadczalny, który testuje coraz to nowsze specyfiki. Bez zbędnych słów, wstała z miejsca i ruszyła do wyjścia z gabinetu.

Lista Butlera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz