Charlotte obejmowała dłońmi kolana, bujając się w przód i w tył. Jej usta drżały spazmatycznie, kiedy połykała kolejne słone łzy spływające po policzkach. Weź się w garść – upomniała się w duchu. Przetarła dłońmi zapłakaną twarz. Złapała się za głowę, licząc, że tym samym uspokoi trzęsące się ciało.
Wdech i wydech. Wdech i wydech. Musiała znaleźć coś, co odwróci jej uwagę od natrętnych myśli. Wróciła wspomnieniami do zajęć z medytacji. Wdech i wydech. Wtedy jeszcze nie chodziła na terapię. Nie znała Petera. I sama nie wiedziała, kim jest…
Stop – krzyknęła do siebie. Przymknęła powieki i energicznie pokręciła głową.
– To nie dzieje się naprawdę – wydusiła zachrypniętym głosem.
A jednak było realne. Otworzyła oczy. Tabletki w plastikowych woreczkach leżały na stoliku, obok skoroszytu z zapiskami doktora Chamberlaina. Krzyczały do niej z daleka głosem Petera. Uciekaj.
Floryda. To pierwsze, co przyszło jej do głowy. Nie umiała jednak skupić się na planowaniu swojej nowej przyszłości. Tabletki na stole skutecznie odciągały jej uwagę. Przeczytała wszystkie zapiski doktora Chamberlaina i to po kilka razy. Miała wrażenie, że nie jest to pełna dokumentacja. Przestała ufać Peterowi na tyle, by sądzić, że przekazał jej wszystko, co miał. Na jego miejscu też zachowałaby większość informacji dla siebie. Nie mogła mieć do niego z tego powodu pretensji. Zastanawiała się, czy w podobny sposób nie rozegrać sprawy z agentami. Chciała pomóc w odnalezieniu zaginionych i głęboko w środku wierzyła, że podoła temu zadaniu. Nie była tylko pewna, czy może ufać Greenwoodowi. Na wszelki wypadek postanowiła, nie zdradzać mu wszystkiego, czego się dowiedziała.
Przetarła oczy rękawem, pozbywając się ostatnich łez. Już się nie trzęsła. Wzięła do ręki jeden z woreczków i oparła plecy o ramę łóżka. Jedna tabletka powinna pomóc. Zerknęła na pożółkłą kartkę leżącą przed nią na dywanie. Według doktora Chamberlaina większość pacjentów jak określał ich w swoich zapiskach, w ogóle nie reagowała na lek. Inni cierpieli z powodu efektów ubocznych.Krwawienie wewnętrzne, wysypka, bóle brzucha, mdłości zapisano starannym pismem. Tylko pod jednym z przypadków, doktor dodał adnotację eksperyment zakończony pomyślnie. SB reaguje na lek. Więcej tabela pkt 12. Charlotte zastanawiała się, co oznacza skrót SB, podejrzewała inicjały, ale nie mogła być pewna. Nie odnalazła punktu dwunastego, bo skoroszycie brakowało kilku stron. Domyślała się jedynie, że lek, który podawano pacjentowi, trzymała właśnie w dłoni. Mała, granatowa tabletka, która w pełni wyzwalała moce Widzących. Charlotte przyglądała się jej w przejęciu, zafascynowana intensywnym kolorem i ciekawa jej działania.
Wtedy zalały ją inne wspomnienia. Douglas. Chociaż dawno nie myślała o bracie, teraz miała jego wyraźny obraz przed oczami. Nie takiego, jakim widziała go po raz ostatni, bladego z popękanymi wargami i nieobecnymi oczami, które szukały tylko kolejnej działki. Wkurzał się, kiedy chowała mu prochy po kątach albo spuszczała je w toalecie. Wpadał w szał, wyglądał, jakby chciał zrobić krzywdę sobie albo jej. Tamten Douglas w niczym nie przypominał kochanego brata. Dlatego teraz z zakamarków pamięci wydobyła jego bardziej przyjazny wizerunek. Uśmiechał się do niej życzliwie. Zęby znów miał białe i zadbane. Skórę na przedramionach gładką, bez ani jednej ranki czy siniaka. Bystre, błyszczące spojrzenie uważnie śledziło jej krok. Niemal słyszała, jak miękkim głosem powtarza: Co tam, młoda? Znowu podkradasz ciastka z pudełka? Brał ją na ręce i podnosił w kierunku najwyżej półki z łakociami. Opiekował się nią, zanim ona zaczęła zajmować się nim.
Potrząsnęła głową i wspomnienia zniknęły. Ścisnęła mocniej woreczek. Przeniosła spojrzenie na jedną z kartek, ukrytą pod stosem innych. Wyciągnęła ją delikatnie i przeczytała dopisek na marginesie. Zgon. Przedawkowanie leku.
CZYTASZ
Lista Butlera
Mystery / Thriller„Jestem jak cień. Nie da się mnie pokonać, zniszczyć. Można jedynie sprawić, że zniknę, rozpierzchnie się, ale tylko na chwilę. Zawsze będę gdzieś w pobliżu, zaraz za tobą, by w końcu wyłonić się z ciemności." Cole Butler to człowiek od brudnej rob...