,,Nelio Moon, zależy mi na tobie...,,

666 29 4
                                    

Dzisiejszy dzień miał się zapisać jako ten jeden z najlepszych.
Nie dlatego, że zaczynam zaraz nowy rok. Nie.
Ma być jednym z najlepszych, ponieważ planuje się świetnie bawić na dzisiejszej imprezie, którą organizuje Olivier z okazji sylwestra oraz swoich urodzin, które ma pierwszego stycznia.
Nie zamierzam się martwić, co będzie jutro, ani nie zamierzam myśleć, co było kiedyś.
Nie zamierzam myśleć o Blaisie, do którego swoją drogą się nie odzywałam od tamtego wieczoru. Zresztą on niezbyt nawet próbował zacząć rozmowę.
Nie było go prawie w domu.
Z jednej strony miałam go totalnie w dupie i nie obchodziło mnie co się z nim dzieje, ale jednak z drugiej strony miałam ochotę do niego zadzwonić i zapytać co się dzieje.
Nawet parę razy się złapałam na tym, że byłam do tego bliska. Gdy już wybierałam numer i palec zawisał nad zieloną słuchawką.
Na szczęście w odpowiednim momencie przypominałam sobie, jak chłopak mnie oszukał, choć może bardziej zataił coś, niż oszukał.
Bo w tym miał rację. Nie oszukał mnie, bo ani razu się go nie zapytałam o wyścigi. Po zatem nie był zmuszony mi nic mówić. Owszem, sądziłam, że nasza relacja jest na tak wysokim poziomie, że jest to oczywiste, że mówimy sobie większość rzeczy, ale najwidoczniej nie było to tak bardzo oczywiste, skoro chłopak zataił wyścigi i nadal by to robił, gdybym się nie pojawiła na poprzednich.

-Laska, odleciałaś.- Powiedziała mi do ucha Rose, a ja gwałtownie się wzdrygnęłam. Zupełnie zapomniałam, że ona również znajduje się w moim pokoju i szykuje się na imprezę razem ze mną.

-Sorry, nie wyspałam się.- Przeciągnęłam się, udając, że jestem zmęczona.

-Wstałaś godzinę temu! O cholernej szesnastej!- Pomachała mi rękami przed twarzą, a ja się do niej kpiąco uśmiechnęłam.

-No właśnie, czyli bardzo wcześnie!-Wymruczałam, przymykając powieki.

-Było iść spać wcześniej!- Fuknęła, rzucając we mnie czarną sukienką.- Przymierz, zobaczymy, jak w niej wyglądasz.- Przekręciłam oczami, wstając z łóżka.
Weszłam do łazienki, ściągając z siebie piżamę. Spojrzałam w lustro, przy okazji lekko się krzywiąc. Moje uda nie wyglądały tak jak jeszcze parę miesięcy temu, a ja z pewnością nie ważyłam już pięćdziesiąt kilo.
Przymknęłam na chwilę oczy, licząc w myślach do dziesięciu.
Nie dzisiaj. Nie mogę myśleć o tym dzisiaj.
Włożyłam szybko sukienkę, nie patrząc z powrotem w lustro.
Nałożyłam na ramiona ramoneskę, którą ostatnio miałam na wyścigach. Poprawiłam kieszenie i ku mojemu zdziwieniu w jednej z nich coś znalazłam. Karteczkę. Otworzyłam ją i w tym samym momencie zamarłam.

,,A co, gdybym powiedział ci, że łączy nas coś więcej, pomimo że prawie się nie znamy?

A co, gdyby okazało się, że twoi rodzice tyle lat cię okłamywali? Może czas się tym zainteresować?
Czas płynie.
Ps. Nielegalne wyścigi nie są dobrym miejscem na takie dziewczynki jak ty. Nie przychodź na nie więcej.,,

Patrzyłam na karteczkę przerażona. Ktoś podrzucił mi kartkę, a ja nawet nie wiedziałam, kiedy i kto to mógł być. Pokręciłam przecząco głową, nie godząc się, by coś takie zajmowało moje myśli. Nie dzisiaj.
Po paru minutach wyszłam z łazienki, zakrywając się ramionami.
Rose spojrzała na mnie, a jej oczy nagle otworzyły się najbardziej jak tylko to możliwe.

-Wow...- To jedyne co dziewczyna była wstanie wymówić. Powinnam być z tego powodu zadowolona i czuć się najpiękniej na świecie, ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam również jej uwierzyć, że wyglądam dobrze.

-Chyba się przebiorę.- Wskazałam palcem na łazienkę i gdy chciałam w jej stronę ruszyć, dziewczyna złapała mnie za nadgarstek i nie pozwoliła się mi oddalić.

-Nie. Wyglądasz pięknie. Każdy chłopak będzie się za tobą oglądać, a Blaise będzie chciał ich zabić- Uśmiechnęła się szeroko, pchając mnie na fotel i sięgając po kosmetyczkę, by zacząć mnie malować.

-Nie sądzę.- Wzruszyłam ramionami, na co ta spojrzała na mnie ostrym wzrokiem- No co? Taka prawda. Zapewne na tej imprezie będzie mnóstwo ładniejszych dziewczyn ode mnie, a Blaise będzie miał mnie w dupie.- Spojrzałam na szafkę przede mną, która dziwnie stała się o wiele bardziej interesująca.

-Gdybyś ty wiedziała, w jaki on sposób na ciebie patrzy przez ostatnie parę miesięcy.- Pokiwała głową na boki, przy okazji nie przerywając malowania mojej twarzy.

-Jasne-Mruknęłam pod nosem, nie próbując nawet zapytać, o co dokładnie dziewczynie chodziło. Bo niby w jaki sposób na mnie patrzy? Zapewne w ten sam co na każdego.

-Nie wierzysz mi i uważasz, że gadam głupoty, ale kiedyś zrozumiesz.- Uśmiechnęła się, a ja już się nie odezwałam. Odleciałam myślami w stronę chłopaka o czarnych włosach i brązowych oczach.

~~~*~~~

-Długo jeszcze?- Zapytałam już chyba z piąty raz w ciągu dwóch minut.

-Kurwa jak z dzieckiem!- Mruknęła Rose, zapewne w myślach przybijając sobie face palma.- Zaraz dojedziemy.

I faktycznie zaraz byliśmy, bo po pięciu minutach blondynka parkowała pod jednym z dużych domów w naszej okolicy.
Okolica była znana z imprez i głośnych spotkań. Wiadomo było, że jeżeli ktoś jedzie w to miejsce, to najprawdopodobniej trafi na jedną z kilku imprez, które się odbywają w jednym czasie.

-Czyli Olivier, gdy mówił, że załatwił zajebistą miejscówkę, wcale nie kłamał.- Mruknęłam, wysiadając z samochodu.
Podeszłam do najbliższej bramy, licząc, że to w tym domu spotkam znajome twarze.
Weszłam do środka i praktycznie od razu zaczęło mi coś nie pasować. Było zbyt cicho.
W salonie nikogo nie spotkałam, ale z jakiegoś głupiego i niezrozumianego dla mnie powodu nie wyszłam z tego domu. Weszłam głębiej, aż napotkałam w kuchni czterech, starszych mężczyzn.
Ich głowy odwróciły się w moją stronę w tym samym czasie, gdy usłyszeli, że jest tu ktoś jeszcze oprócz nich.

-Przyniosłaś towar?- Zapytał mnie jeden z nich, najprawdopodobniej najważniejszy z ich grupy. Pokręciłam delikatnie głową, błagając w duchu, by kazali mi spierdalać.

-Nie...- Wyjąkałam, powoli się cofając.- Właściwie to weszłam tu przez przypadek, przepraszam za zamieszanie.- Odwróciłam się szybko i biegiem poleciałam do drzwi. Wyszłam na dwór, oglądając się dookoła i szukając jakiegoś miejsca, w które mogłam się udać. Po chwili, gdy wyszłam z posesji złego domu, zauważyłam Rose, która stała pod bramą domu naprzeciwko. Szybkim tempem do niej podeszłam, głośno oddychając.

-Gdzieś ty była!?- Zapytała nerwowo, machając mi rękoma przed twarzą.

-Nie wiem!-Wydusiłam, gdy powoli zaczęłam normalnie oddychać.- Ale już jest dobrze, nic mi nie grozi.

A przynajmniej tak mi się wydawało.

-Dobra, to teraz chodź, bo czeka nas zajebista zabawa!

~~~*~~~

-Nelio? Widziałaś gdzieś Rose?- Zapytał się mnie Theodor, gdy przyszłam na chwilę do kuchni się napić.

-Nie, ostatnio była na parkiecie i ze mną tańczyła, ale mówiła, że idzie do łazienki, więc może tam jej poszukaj! A po co ci ona?- Wykrzyczałam, pijąc drinka.

-Za godzinę nowy rok i chciałem z nią go spędzić!- Odkrzyknął, a ja się szeroko uśmiechnęłam. Słodko. Theodor chciał Nowy rok rozpocząć ze swoją dziewczyną, a nie ze znajomymi i alkoholem.

-To idź jej szukać! Ja idę się przewietrzyć!

Wyszłam przed dom, oddychając świeżym powietrzem. Odpaliłam papierosa, delektując się ciszą. Usiadłam na ławce koło krzewów malin i obserwowałam wszystko dookoła. Wbrew pozorom nie było tu wiele ludzi. Zdecydowana większość znajdowała się w środku budynku.
Wyciągnęłam telefon z przepaski na udo, patrząc na godzinę. Faktycznie było już mało czasu do rozpoczęcia nowego roku.
Uśmiechnęłam się, uświadamiając sobie, że dałam radę przeżyć kolejny rok. Z trudnościami, ale przeżyłam. Nawet byłam z siebie w pewnym sensie dumna.
Końcówka tego roku pokazała mi, że życie nie musi być nudne tak, jak mi się wydawało do tej pory. Mam wspaniałych przyjaciół, którzy są przy mnie, gdy tego potrzebuję.

Po dziesięciu minutach, gdy poczułam na skórze chłód, postanowiłam wracać.
Wstałam z ławki, rozprostowując nogi. Wzięłam głęboki wdech, po czym ruszyłam w stronę drzwi.
Nie zaszłam daleko, ponieważ nagle coś złapało mnie za nadgarstek. Odwróciłam się, a gdy zobaczyłam, kto stał przede mną, chciałam zacząć krzyczeć. Nawet chyba zaczęłam to robić, ale mężczyzna szybko przycisnął swoją dłoń do moich ust, skutecznie mnie uciszając.
To był ten sam facet, który pytał się mnie o towar, gdy weszłam do złego domu.

-Wreszcie cię znalazłem. Mamusia w domu nie uczyła, że nie wchodzi się do domu obcym ludziom?- Wychrypiał mi do ucha, a mnie przeszły dreszcze. Próbowałam się szarpać, wyrywać, krzyczeć, ale nic to nie dawało. Mężczyzna był zbyt silny, a na dworze nie było już nikogo, by ktokolwiek mógł zobaczyć to, co się dzieje.- Teraz zabiorę rękę z twojej buzi, a ty ładnie wyśpiewasz mi wszystko, co wiesz na temat Eliota Water'a- Mówił dalej, a ja zastygłam. Nawet nie zorientowałam się, w którym momencie mężczyzna mnie puścił. Cała moja przeszłość wróciła, gdy on wypowiedział to jedno imię i nazwisko.

-Nic o nim nie wiem.- Wyjąkałam, łapiąc się za ramiona.

-Nie bredź, doskonale wiem, kim jesteś, a to, że parę godzin temu weszłaś mi przez przypadek do domu, ułatwiło mi zadanie złapania ciebie.- Warknął, podchodząc bliżej mnie.- Mów co wiesz.

-Nic nie wiem, a na pewno nie więcej niż ty!- Odpowiedziałam, próbując się nie jąkać. Stres w niczym mi teraz nie pomagał.

-Byłaś jego klientką z dwa lata temu! Doskonale wiesz, kim on jest!- Warknął, łapiąc mnie za ramię.- Gadaj, co wiesz, albo inaczej porozmawiamy.

-Nic nie wiem! Nie miałam z nim kontaktu od dwóch lat!- Nie wspomniałam nic o wiadomości na Instagramie, którą wysłał mi kiedyś pod jednym ze zdjęć z wesołego miasteczka.

-Czyli trzeba będzie siłą.- Wymamrotał, zaciskając mocniej palce na moim ramieniu.- Idziesz ze mną.- Mężczyzna pociągnął mnie w stronę wyjścia z posesji, a ja próbowałam się wyrwać. Nie chciałam z nim nigdzie iść.

-Zostaw ją!- Powiedział ktoś za mną, a gdy zrozumiałam, kto to był, w jednym momencie poczułam ulgę oraz irytację.

-Nie wtrącaj się dzieciaku!- Warknął mój oprawca, a gdy stanęłam, licząc, że on też to zrobi, pociągnął mnie, przez co prawie upadłam.

-Puść ją, bo inaczej Eliot dowie się, że spiskujesz przeciwko niemu, a doskonale we dwoje wiemy, że tego byś nie chciał.- Brunet ze spokojem wypowiadał każde słowo, czego nie rozumiałam. Jakim cudem chłopak utrzymywał spokój przy kimś takim?

-Nic mu nie powiesz.- Warknął, jednak mnie puścił, a ja cofnęłam się parę kroków, przybliżając się do Blaise'a.

-Mogę zadzwonić do niego nawet teraz, więc decyduj czy tego chcesz.- Mężczyzna już mu nie odpowiedział, bo po chwili zniknął z widoku naszych oczu.
Odwróciłam się w stronę Nevesa i nie wiem dlaczego, ale od razu się do niego przytuliłam.
Chłopak odwzajemnił uścisk, kierując nas na ławkę, na której wcześniej siedziałam.- Co robisz tutaj sama?- Wymruczał mi we włosy, gdy w dalszym ciągu się do niego przytulałam.

-Wyszłam się przewietrzyć, a gdy chciałam wracać, ten mężczyzna mi nie pozwolił. Blaise, kim on jest? O co tutaj chodzi?- Zapytałam, podnosząc głowę, by spojrzeć chłopakowi w oczy.
Brunet uciekał spojrzeniem w każdą stronę, tylko po to, by na mnie nie spojrzeć.

-Nikt ważny.- Mruknął, w dalszym ciągu na mnie nie patrząc.

-Nie Blaise. Tak nie może być. Nie piszę się na to. Wieczne zagadki i zatajanie wszystkiego. Powiedz mi. Chce, byśmy byli ze sobą szczerzy. O co chodzi? Dlaczego wyścigi? Dlaczego Eliot? O co w tym wszystkim chodzi?- Zapytałam prawie że błagalnie. Miałam dość tych wszystkich tajemnic.

-Nie chce, byś wiedziała. Nie zasługujesz, by o tym wszystkim słuchać. Jesteś zbyt dla mnie ważna, by tego wysłuchiwać i się w to mieszać.- Mówił, jakby od tego zależało jego życie. Pokręciłam lekko głową, patrząc mu prosto w oczy.

-Ale ja chce. Chcę cię wysłuchać. Nie ważne jak będzie bardzo to pojebane. Chcę cię wysłuchać i ci pomóc. Mam dość tych wszystkich tajemnic. Mam dość świadomości, że cię nie znam.- Mówiłam spokojnie. Chłopak złapał mnie za dłonie, przyglądając się naszym splecionym palcom.

-Wiesz, jaki jest mój ojciec, prawda? Alkoholik bez serca. Wydaje wszystko na chlanie.- Prychnął, kręcąc delikatnie głową.-Moja mama nie chce, by to odbiło się na nas, a najbardziej na Ester. Ona jest niczego nieświadomym dzieckiem. Ona myśli, że gdy ojciec wraca nachlany do domu, to po prostu jest zmęczony po pracy. Moja mama pilnuje, by nic nam się nie stało, pilnuje by dobrze się nam żyło, pomimo alkoholika pod dachem. Pracuje całe dnie, bierze nadgodziny, byśmy dawali radę. Nie potrafię na to patrzeć, rozumiesz? Nie potrafię patrzeć, jak ona się zaharowuje na śmierć. Dlatego musiałem wymyślić cokolwiek, by jej pomóc. Dlatego zacząłem się ścigać. Od dzieciaka lubiłem to robić, a teraz po prostu to wykorzystuję. Zarabiam, zarabiam bardzo dużo. Wystarczy tylko wygrać jeden wyścig, by być ustawionym na parę miesięcy. Ale ja oprócz pieniędzy, wynoszę z tych wyścigów coś jeszcze. Wewnętrzny spokój. Ściganie daję mi barierę od tego zjebanego życia. Niebezpieczeństwo, które odczuwam, daję mi satysfakcję, gdy je pokonam. Adrenalina, którą odczuwam podczas ścigania, jest zupełnie inna, niż ta, którą odczuwam w domu. Ten świat wyścigów, w którym po części żyje, jest w cholerę niebezpieczny, dlatego nie chciałem, byś o nim wiedziała. Nie chciałem, by ktokolwiek wiedział. Nie chciałem w nie mieszać ciebie ani nikogo z naszej paczki. Nie czułbym się z tym dobrze. Nie karzę ci mnie zrozumieć, bo wiem, jakie to wszystko jest popierdolone, ale proszę cię, nie skreślaj mnie od razu. Nie wiem, co się dzieje, ale gdy jesteś blisko, czuję, że jestem wstanie jeszcze normalnie żyć. Czuję, że nie wszystko jest stracone. Wiem, że to chujowy moment na mówienie czegoś takiego, bo zapewne właśnie analizujesz czy nienawidzić mnie dalej, czy mi jednak odpuścić, ale wiem, że jeśli nie powiem ci tego teraz, to już nigdy tego nie powiem. Nelio Moon, zależy mi na tobie, cholernie mi na tobie zależy i wiem, że nie jestem łatwym człowiekiem, że życie ze mną nie jest łatwe, ale daj mi szanse, nie skreślaj mnie, przez to, że próbowałem nas wszystkich chronić przed moim zjebanym życiem.- Skończył mówić, a jego oczy utkwiły w miejscu za moimi plecami. Patrzyłam na niego w ciszy, powoli analizując wszystko, co usłyszałam. Moje serce biło w nienaturalnie szybkim tempie. Chłopakowi na mnie zależało. Blaise ścigał się, bo chciał pomóc mamie i samemu sobie. Tak jak ja spokój znajduję w książkach i w muzyce, tak chłopak znajduję go w wyścigach. Zapewne zbyt szybko podjęłam decyzję, ale doskonale wiedziałam, co chcę zrobić.

-Nie skreślę cię. Dam ci szansę, dam szansę nam. Od nowa będziemy musieli sobie zaufać, ale to chyba jesteśmy wstanie zrobić.- Uśmiechnęłam się- Pomogę ci. Nie będziesz w tym wszystkim sam.-Chłopak spojrzał na mnie, a w jego oczach ujrzałam te urocze iskierki szczęścia. Brunet zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, łapiąc moją twarz w obie dłonie. Patrzyliśmy się sobie w oczy. Nie minęło parę sekund, aż chłopak mnie pocałował. Jego usta zetknęły się z moimi, a ja, która podświadomie na to czekała, oddałam pocałunek. Całowaliśmy się delikatnie, nadal przyswajając to, co się wydarzyło przed chwilą, to co się działo teraz i to, co się będzie działo kiedyś.

W tle słyszałam fajerwerki i cieszących się ludzi.
Mamy Nowy rok.
W Nowy rok wchodzę z Blaisem Nevesem.






Raspberry MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz