Ale cieszę się, że Blaise Neves jest obok mnie.

676 29 8
                                    

Nelia

Byłam w koszmarnej sytuacji.
Do balu zostały trzy dni, a ja nie miałam ani sukienki, ani nawet chęci na pójście na ten bal.
Niby to ja go organizowałam, ale doskonale wiedziałam, że ten bal będzie miał dużo nie dociągnięć.
A przynajmniej tak mi się wydaje.

-Nelio! Zejdź tu, proszę!- Krzyknęła moja matka, która już wczoraj zdążyła wrócić z krótkiego wyjazdu.

-Tak?- Zapytałam, gdy zeszłam powoli po schodach na dół. Rozejrzałam się dookoła, a gdy w wejściu zauważyłam Blaise'a i Chloe, trzymających w ręku walizki, automatycznie zmarszczyłam brwi.

-Chloe oraz jej syn będą u nas mieszkać do przynajmniej sylwestra.
Postanowiłyśmy we dwie, że to dobry pomysł, bo dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy, więc musimy to nadrobić.- Powiedziała z uśmiechem moja matka.
Stałam w miejscu, nie mogąc przetrawić, co właśnie usłyszałam.
Blaise Neves ma u mnie mieszkać?
W jednym domu, pod jednym dachem?
Okej, lubimy się, ale kurwa nie przywykłam, że ktoś nowy u mnie mieszka!

-Jasne.-Wydusiłam wreszcie, jeszcze raz patrząc na dwójkę w drzwiach.

-Pokaż Blaisowi, gdzie będą spać, a ja idę zrobić herbaty.- Pokiwałam głową, po czym podeszłam do mamy chłopaka i odebrałam od niej walizkę.
Ruszyłam w stronę schodów, będąc pewnym, że brunet zrobi to samo.
Nie myliłam się.

-Na lewo pokój twojej mamy, na prawo twój pokój.
Z twojego pokoju wchodzi się do mojej łazienki, więc najwidoczniej będziemy musieli ją dzielić.- Podkreśliłam, że to moja łazienka, by chłopak przypadkowo zbyt bardzo się dobrze w niej nie poczuł.

-Pewnie- Powiedział z uśmiechem, po czym zamiast pójść do swojego tymczasowego pokoju, ruszył w stronę innych drzwi.
Drzwi prowadzących do mojego pokoju.

-Co ty robisz?- Zapytałam, zanim brunet przekroczył próg mojej sypialni.

-Idę zobaczyć, czy posprzątałaś.- Mrugnął do mnie, na co przekręciłam oczami.

-Gdzie Ester? Nie mów, że zostawiliście ją z tym niedobrym człowiekiem.- Zapytałam, lekko przestraszona.

-Nawet nie żartuj. Nie zostawiłbym jej z tym sukinsynem.
Odwiozłem ją na wieś do babci. Lubi tam przebywać, więc to dla niej żaden problem.- Wzruszył ramionami, rzucając się na moje łóżko.- Stwierdzam, że może i dobrze, że nie spędzę świąt u siebie. Nie dałbym chyba rady z ojcem.- Mruknął, patrząc w sufit.- To wszystko jest takie ciężkie. Bo z jednej strony w drodze do twojego domu plułem sobie w brodę, że zostawiam Ester u babci, że nie będzie mnie w domu na święta, a z drugiej strony sądzę, że dobrze, że tak się stało. Może nie będę czuł takiego stresu jak zawsze.- Mamrotał, chyba nawet nie wiedząc, że wypowiada to na głos.
Podeszłam do krawędzi łóżka i na niej usiadłam. Chłopak nawet się nie ruszył. Nie mrugnął. Nic.

-Ester nie odczuje tego. Nie martw się o to. Po zatem, jak wróci, to przekupimy ją nowymi lalkami.- Uśmiechnęłam się szeroko, przez co chłopak na mnie spojrzał.

-Lubię, jak się uśmiechasz.- Mruknął, z uśmieszkiem na twarzy.
Po chwili poczułam, jak coś ciągnie mnie do przodu, przez co lecę prosto na chłopaka. W ostatnim momencie utrzymuje się na rękach.
Zawisłam nad brunetem, co jakiś czas skacząc wzrokiem z jego twarzy na szyję. Nawet nie wiem dlaczego.
Blaise uśmiechał się szeroko, co sprawiało, że ja też chciałam się uśmiechać. Nie ważne, w jakiej byliśmy teraz sytuacji. Jedyne, o czym myślałam, to to, że wcale mi ta sytuacja nie przeszkadza.
Czuje się dobrze, wisząc nad nim, czuje ekscytację, gdy pomyślę, że Blaise będzie u mnie mieszkał.
Nigdy bym nie przypuszczała, że to powiem.
Ale cieszę się, że Blaise Neves jest obok mnie.

~~~*~~~

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Podniosłam się powoli z łóżka, uważając, by nie obudzić chłopaka.
Zeszłam po cichu po schodach, co jak się później okazało, nie miało sensu, bo i tak nikogo nie było, a na lodówce wisiała kartka od mojej matki, że razem z Chloe wyszły do restauracji.
Connora również nie było, bo wyjechał, a mi wcale to nie przeszkadzało.
Podeszłam do drzwi, wyglądając przez wizjer, co i tak w niczym mi nie pomogło, bo przed drzwiami nikogo nie było.
Uchyliłam je lekko, by rozejrzeć się, czy niczego nie ominęłam wzrokiem, gdy nagle zauważyłam jak na wycieraczce leży średniej wielkości białe pudełko. Wniosłam je do środka, nie myśląc, czy oby na pewno powinnam to zrobić.
Położyłam je na stole, przyglądając się mu jeszcze chwile.
Białe pudełko przewiązane białą wstążką wyglądało dosyć niewinnie.
Pociągnęłam za jedną krawędź wstążki, powodując, że wieczko pudełka lekko się podniosło.
Zajrzałam do środka.
W kartonie leżał jakiś ciemnoczerwony materiał, mała karteczka oraz czarna róża.
Zatrzymałam dłonie nad pudełkiem, przełykając głośno ślinę.
Czarna róża to symbol zakończenia pewnego etapu w życiu, smutku lub bólu.
Nic z tego mi się nie podobało.
Sięgnęłam po białą karteczkę, by przeczytać jej zawartość.

,,Widziałem, że wyszłaś ze sklepu bez sukni.
Nie przejmuj się, postanowiłem, że ci pomogę i przyśle ci coś, w czym będziesz idealnie wyglądać.

Nie spraw mi przykrości i ją we wtorek załóż.,,


Wypuściłam z ręki kartkę, czując, jak do oczu spływają mi łzy. Ktoś mnie obserwuje.

-Co się tutaj dzieje?- Usłyszałam za sobą zachrypnięty głos i chyba z tego całego przerażenia znalazłam się szybko przy brunecie i mocno się do niego przytuliłam.- Ej, co się dzieje?- Wyszeptał mi do ucha, masując delikatnie po plecach.

-To się nie dzieje naprawdę, to nie możliwe...- Szeptałam do siebie jak wariatka.

-Ej, co się dzieje? Co jest niemożliwe?-Cały czas brunet próbował się czegoś dowiedzieć, a ja, choć chciałam mu powiedzieć, to nie byłam, w stanie.-Oddychaj głęboko.-Nakazał, przykładając moją dłoń do swojej klatki piersiowej.-Spróbuj oddychać w rytm mojego serca.-Szeptał, a mi przypomniała się sytuacja z diabelskiego młynu, gdy również dostałam ataku paniki.-No dalej, spróbuj.- Przekonywał mnie, a ja próbowałam robić to, co mi mówi. Po dosyć długiej i ciężkiej chwili byłam, w stanie wymówić jakiekolwiek zdanie.

-Zobacz stół, kartka na ziemi leży- Wymamrotałam, wskazując palcem na kartkę pod nami. Nadal się dziwiłam, że chłopak jej nie zauważył.
Blaise podszedł do stołu, uprzednio podnosząc papier z ziemi.
Przeczytał zawartość, zamierając na chwile w miejscu.
Spojrzał na pudełko, w którym najprawdopodobniej leżała sukienka.
Wyciągnął ją i ją rozłożył. Była piękna.
Sukienka była obcisłą, czerwoną syrenką, kończącą się falbanami.

-Nie założysz jej, nie sprawisz satysfakcji temu, kto ci ją wysłał.- Powiedział stanowczo, zapewne zauważając, jak patrzę na tą sukienkę.

-A co jak o to chodzi? A co jak muszę ją założyć, bo inaczej spotka mnie cos gorszego, niż przesłanie mi paczki?- Przełknęłam głośno ślinę.

Żebym ja wtedy wiedziała, co ta osoba mi zrobi...

-Nie zrobi ci nic. Powiedział stanowczo, choć oboje dobrze wiedzieliśmy, że chłopak nie jest pewny tego, co mówi.

-Mam złe przeczucia.- Wyszeptałam, czując, jak po raz kolejny do oczu napływają mi łzy.

-Nic ci nie będzie, obiecuję.- Podszedł do mnie i mnie mocno objął.

Nikt z nas nie wiedział, co się stanie.
A chłopak nie powinien mi tego obiecywać.


~~~*~~~

Założyłam ją. Włożyłam tą sukienkę, bo nie zamierzałam ryzykować. Nie wiedziałam, kto przesłał mi list. Może to głupi żart kogoś z moich znajomych, może to nawet nie miało być dla mnie, choć wszystko w liście na to wskazywało. Tak naprawdę nic nie wiedziałam.
Blaise do samego końca był przeciwny temu, bym ją zakładała, ale ja podświadomie zdecydowałam już trzy dni temu. Gdy przeczytałam po raz pierwszy list. A kolejne razy, tylko mnie utwierdzały, że muszę to zrobić.

-Jestem tak cholernie zły na ciebie, że ją założyłaś.- Powiedział, gdy jechaliśmy jego camaro w stronę szkoły.

-Chyba nie będę z tego powodu płakać.- Uśmiechnęłam się sztucznie, na co ten przekręcił oczami.

-A powinnaś. Dobrze wiesz, że właśnie zrobiłaś coś, co obca osoba chciała. Pokazałaś, że się tej osoby boisz.- Jego stanowczość w głosie doprowadzała mnie do nieprzyjemnych dreszczy.

-Wiem. Ale co innego mogłam zrobić? Kurwa, Blaise, ktoś mnie do cholery obserwuje! Nie mogę tego olać!-Krzyknęłam, osuwając się niżej na fotelu.

-Dlatego sądzę, że musimy to zgłosić na policje.- Nie popatrzył na mnie, bo doskonale wiedział, jakie mam o tym zdanie.

-Dobrze, kurwa, wiesz, że policja będzie miała mnie w dupie. Stwierdzą, że to głupi żart kogoś z naszych znajomych. Po zatem ja sama do końca nie wiem, czy oby na pewno to ktoś obcy. A może to miało być zabawne, a komuś po prostu nie wyszło?- Zaczęłam wymyślać coś na poczekaniu, a każdy mój kolejny pomysł był coraz bardziej żałosny.

-To chociaż powiedz mamie.- Mruknął. Spojrzałam na niego dezorientacją w oczach.- Wiem, że tej kobiecie daleko do bycia dobrą matką, ale może mogłaby jakoś pomóc.

-Nie pomogłaby, wyśmiałaby mnie prosto w twarz.- Wyszeptałam, patrząc przez przednią szybę. Mrugałam szybko, bo niechciane łzy chciały wypłynąć spod moich powiek.

-Przepraszam, że o niej wspomniałem.- Wyszeptał, kładąc rękę na moim kolanie. Nie odezwałam się już do samego końca drogi, bo wiedziałam, że może się to skończyć rozmazanym makijażem.

~~~*~~~

-Dziękujemy za przybycie! Razem z Nelią mamy nadzieję, że bal, który dla was zorganizowaliśmy się wam spodoba! Miłej zabawy, a wszystkie problemy zgłaszać każdemu, ale nie mi!- Krzyknął Blaise przez mikrofon, na co każdy się zaśmiał. Jeszcze godzinę temu, gdy przyjechaliśmy tu pierwsi, sądziłam, że mało osób przyjdzie. Myliłam się. Była zapełniona cała sala.

-Ale jesteście zajebiści!- Krzyknęła Rose, podchodząc do mnie razem z Theodorem.- Najlepszy bal, na którym byłam!

-Ja też!- Doszedł do mnie głos zza moich pleców. Odwróciłam się i spojrzałam na blondyna. Nie widziałam się z nim od powrotu z wakacji. Podeszłam do niego szybko i mocno się w niego wtuliłam.

-Ty chuju! Nie pisałeś do mnie!- Wyrzuciłam w jego stronę, mierząc go ostrym spojrzeniem.

-Cóż, chyba nic mi już nie pomoże...nawet moja babcia z zaświatów!- Głośno westchnął. Uderzyłam go w tors, na co się skrzywił.

-Mogę mocniej go uderzyć, jak chcesz.- Powiedział brunet, podchodząc do nas po swoim przemówieniu.

-No to ja spierdalam!- Krzyknął Nicolas, oddalając się od nas do jakiejś rudowłosej dziewczyny.

-Mam wrażenie, że to będzie najlepsza impreza, na jakiej byłem.- Wybełkotał Olivier, gdy dotarł do naszej grupy. Bal dopiero się zaczął, a chłopak był już całkowicie zalany.

-Ja idę się napić.- Oznajmiłam, ruszając do grupki osób z mojej klasy, którzy na pewno przynieśli ze sobą alkohol.
Nalałam sobie drinka, którego później praktycznie jednym chlustem wypiłam.
Tyle się ostatnio działo w moim życiu, że dokładnie tego było mi potrzeba. Alkoholu.

-Hej, mogę cię poprosić na słówko?- Usłyszałam za sobą piskliwy głos. Odwróciłam się w stronę platynowej blondynki, marszcząc brwi.

-Jasne, a o co chodzi?- Zapytałam miło, choć od razu wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie należeć do tych przyjemnych.

-Może wyjdziemy na zewnątrz?- Pokiwała głową w stronę drzwi i od razu zaczęła iść w ich stronę. Poszłam za nią.

-To o co chodzi?- Zapytałam z uśmiechem.

-Możesz się odpierdolić od Blaise'a?- Zapytała wściekle, piszcząc coraz bardziej.

-O co ci chodzi?- Posłałam jej niezrozumiałą minę.

-Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi!
Nie klej się do niego! On będzie mój, rozumiesz?!- Piszczała, a ja próbowałam się nie zaśmiać.

-Pomiędzy mną, a Blaisem nie ma niczego oprócz przyjaźni.- Odpowiedziałam spokojnym tonem. Nie wiem, czy próbowałam przekonać ją, czy samą siebie. Bo jedyne czego byłam pewna na ten moment, to to, że moja relacja z Blaisem nie zamierzała się zatrzymać tylko i wyłącznie na przyjaźni.

-Myślisz, że jestem ślepa?! Myślisz, że nie widzę, jak on na ciebie patrzy?! On ma patrzeć w ten sposób na mnie, nie na ciebie!- Krzyczała wściekła, a ja nie rozumiała, o co jej chodzi. W pewnym momencie poczułam jak na mojej brodzie, szyi oraz dekolcie spływa zimna ciecz. Wytrzeszczyłam oczy, nie mogąc uwierzyć, że dziewczyna się posunęła do aż takiego stopnia.

-Pojebało cię?!- Wykrzyczałam, piorunując blond tlenioną dziwkę wzrokiem.

-Co tu się dzieje?- Dobiegł mnie znajomy głos, a po chwili zapach.
Spojrzałam w tamtą stronę, a gdy chłopak zauważył, że to ja jestem w centrum uwagi, od razu do nas podbiegł.

-Nic, ta laska się oblała, chciałam pomóc się jej wytrzeć.- Pomrugała szybko rzęsami, patrząc na chłopaka jak na Boga. Blond kolor włosów idealnie pasował do dziewczyny, bo wciskając takie brednie Blaisowi, nawet nie postarała się odstawić kubka, który trzymała w ręce.

-Idź do swoich koleżanek.- Warknął brunet, wskazując głową w stronę grupki jakichś dziewczyn.- A ty Nelio chodź ze mną.- Pociągnął mnie za sobą, kierując się w stronę łazienki nauczycieli.

Gdy do niej weszliśmy, chłopak bez pytania posadził mnie na szafce, po czym namoczonym ręcznikiem papierowym zaczął wycierać mi szyję oraz dekolt.

-Suka mnie oblała, bo jest o ciebie zazdrosna.- Zaśmiałam się, odczuwając lekką satysfakcję.

-Nie lubię blond tlenionych lalek.- Mruknął, uważnie mi się przyglądając, czy nigdzie nie ominął żadnej brudnej części ciała.

-Ona ma nadzieję, że jednak jest inaczej.- Uśmiechnęłam się.

-Nadzieja matką głupich.-Spojrzał na mają twarz. Poczułam jak jego ręka, którą zdążył położyć na mojej nodze, się podnosi i przesuwa po mojej brodzie. Spojrzałam w jego brązowe tęczówki, na chwilę się w nich zatapiając. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale nagle w pomieszczeniu zaczęło być coraz bardziej ciepło.
Po chwili za drzwi dobiegł głośne pukanie, co ostudziło atmosferę, bo chłopak się ode mnie odsunął, a ja stanęłam na proste nogi, odchrząkując.

Wyszłam, nie patrząc, kto pukał i do końca wieczoru próbowałam nie myśleć, co zadziało się lub co miało się stać w tej łazience, gdyby ktoś nam nie przerwał.

Raspberry MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz