Rozdział 13

102 8 5
                                    

3 lata wcześniej,
Maj 2019 roku

Przetarłem dłonią twarz, wybudzając się z lekkiego snu. Jaskrawe słońce oświetlało sypialnię, a zza zamkniętych drzwi zdołałem usłyszeć ciche pukanie. Jęknąłem i zamknąłem oczy, z zamiarem przekręcenia się na drugi bok i ponownym zaśnięciem. Wtem skrzypnięcie starych, drewnianych drzwi, utwierdziło mnie, że w pokoju znalazł się intruz.

- Synu, przewietrz tu, bo śmierdzi jak w melinie za miastem – usłyszałem kazanie matki – i skończ z tymi papierosami zanim ojciec się dowie.

- To ty wiesz, że ja palę? – zapytałem, przytulając się do poduszki.

- Śmierdzisz tytoniem – westchnęła.

Nasłuchiwałem jej kroków. Podeszła do okna, po czym otworzyła je na oścież, przez co powiew wiatru uderzył w sypialnię.

- Wstawaj, Jacob! – zerwała pościel, która jeszcze sekundę temu przykrywała moje ciało – Dyrektor Harrington dzwonił. Opuściłeś dziś dwie lekcje – oznajmiła – Wczoraj również, a w poniedziałek w ogóle nie zjawiłeś się w szkole!

Jęknąłem męczeńsko, nie mogąc słuchać jej narzekania. Nie mogła dać mi spokoju?

- Wstawaj, do cholery, Jacob! – ryknęła na cały głos, czym porządnie mnie obudziła.

Zerwałem się z materaca, upadając na twardą podłogę. Zatrzepotałem powiekami, przyzwyczajając wzrok do panującej jasności. Złapałem dłonią za łokieć lewej ręki i ostrożnie tarłam, niwelując ból.

- Ochujałaś? – westchnąłem.

- Zważaj na słowa, Jake – syknęła, po czym wyszła.

Przeturlałem się, próbując wyswobodzić się z zaplątanej kołdry.

- Masz pięć minut na ubranie się! – krzyknęła z dołu – Zawiozę cię do szkoły.

- Nie chce tam iść – burknąłem do siebie.

Agnes Evans jakby słyszała mnie z parteru, weszła na dwa pierwsze stopnie schodów i ponownie na mnie ryknęła:

- Jeśli nie zejdziesz następna rozmowa odbędzie się w towarzystwie ojca!

Prychnąłem na jej groźbę powoli wstając. Łamało mnie w kościach jak osiemdziesięcioletniego starucha, a ja tylko przecież ćpałem. Może to zbyt negatywnie nacechowane określenie... Po prostu nadużywałem substancji psychoaktywnych. Ale dalej miałem siedemnaście lat, do kurwy!

Wyciągnąłem spod poduszki paczkę papierosów i zapalniczkę, od razu zapalając jednego szluga. Zaciągnąłem się, smakując nikotyny. Przymknąłem powieki, krótko delektując się ciszą, która tak szybko została zastąpiona wołaniem mamy. Przytrzymałem w ustach papierosa i naciągnąłem bokserki. Sięgnąłem po leżące na podłodze dżinsy i pierwszą lepszą koszulkę z wieszaka. Zaciągnąłem się ostatni raz, po czym zgasiłem szluga i wyrzuciłem go przez okno. Zawiesiłem plecak na ramię i po założeniu butów zbiegłem na dół.

Agnes stała oparta o framugę wejściowych drzwi ubrana w czarny, elegancki garnitur. Nerwowy tupot szpilek roznosił się po korytarzu.

Przeszedłem przez wejście, a kobieta ruszyła tuż za mną. Wsiedliśmy do jej czarnego mercedesa niemal równocześnie. Agnes szybko wyjechała z podjazdu zmierzając do liceum oddalonego o paręnaście kilometrów.

Nasunąłem na nos czarne okulary, a z dna plecaka wyciągnąłem słuchawki.

- Jake, ja nie wiem... - zaczęła, jednak zagłuszył ją głośny ryk muzyki rocka. Co chwilę kiwałem głową, udając, że jej słucham.

Była Blaskiem Podczas Mroku (Dodatek: Blask i Mrok)| W TRAKCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz