Rozdział 2

180 13 1
                                    

Otworzyłem szerzej oczy, zmuszając się do obudzenia. Byłem zmęczony, chociaż przespałem z dziesięć godzin. Rzecz w tym, że ja od trzech lat byłem zmęczony. Promienie słoneczne próbowały przebić się przez szare zasłonki mojej sypialni. Nie pamiętam, żebym je w ogóle zasłaniał. Wstałem niechętnie podnosząc się do siadu. Skrzywiłem się, odczuwając piekący ból w skroniach. Zawsze to samo, ten płomień zazwyczaj mnie nie opuszczał. Nawet zaczynałem się do niego przyzwyczajać.

Zrzuciłem z siebie kołdrę, wyciągając ręce w górę. Przeciągnąłem się, a w karku usłyszałem krótki trzask. Zimna drewniana podłoga była idealnym kontrastem do rozgrzanego materaca. Przeczesałem palcami włosy, a ich nieład opadł mi na czoło. Westchnąłem. Naprawdę byłam cholernie zmęczony. Zapragnąłem dawki kofeiny, która i tak nie miała na mnie tak wielkiego wpływu jak heroina czy feta.

Stanąłem przy marmurowym blacie, włączając ekspres do kawy. Zaczął wydawać dziwnie głośny dźwięki, które echem odbijały się w mojej głowie. Podstawiłem kubek, a już zaraz poczułem specyficzny zapach kawy. Upiłem łyk gorącego napoju, zauważając, że para rozchodziła się wokół.

-Gazowy stan skupienia wody, powstający wskutek procesu odłączania się cząsteczek od cieczy - mruknąłem, przypominając sobie słowa tego prześladującego mnie profesora z fizyki.

Ten poranek nie różnił się od pozostałych.

    Wyszedłem na balkon i odpaliłem papierosa. Stara sąsiadka z góry znowu zacznie krzyczeć na cały blok, że smrodzę jej pod balkonem. Ta stara Jenkins nie mogła znieść dymu papierosowego. Użerałem się z nią już ponad od dwóch lat.

Wychyliłem się za balkon, z góry spoglądając na przechodniów. Tego dnia w Los Angeles jak zawsze zaszczyciło nas słońce i ponad dwadzieścia stopni. Zaciągnąłem się. Ten wspaniały żar rozszedł się po wnętrzu moich płuc. Parę minut później usłyszałem trzask drzwi balkonowych. Pieprzona Jenkins.

-A ty znowu zatruwasz mi powietrze? Starszą kobietę chcesz otruć tymi toksynami? - zwiesiła głowę przez balustradę, pilnie mi się przyglądając. Siwe włosy opadły jej na czoło, a okulary z grubymi szkłami omal nie spadły z nosa - tylko na tym ci zależy, żeby się mnie pozbyć!

Westchnąłem zirytowany.

-Dzień dobry, pani Jenkins - odparłem ze sztucznym uśmiechem.

-Będzie dobry, jak zgasisz te chude cygaro - odpysknęła.

Przewróciłem oczami. Spojrzałem na szluga. Została mi jeszcze połowa, aż szkoda wyrzucać. Zaciągnąłem się ponownie, nie zwracając już uwagi na tę zrzędę. Wyrzuciłem niedopałek przez balkon.

-Starszy Evans nigdy by chodnika nie zaśmiecał - warknęła - gdzie te złote dziecko się podziało? - złożyła ręce jak do modlitwy. Nadal nie mogła się pogodzić, że w mieszkaniu zamiast mojego brata, mieszkałem ja.

-Miłego dnia, pani Jenkins - mruknąłem. Próbowałem chociaż zachować pozory.

Zamknąłem balkon, wraz z dzwonkiem mojego telefonu. Ta iphonowska muzyczka prześladowała mnie tylko kiedy ktoś coś ode mnie chciał. Tym razem była to Katharine. Wróciłem do sypialni, gdzie do ładowarki był podłączony smartfon. Nacisnąłem zieloną słuchawkę, ustawiając na głośnomówiący.

-Hej, Jake! - zawołała. Wyobraziłem ją sobie z uśmiechem na twarzy.

-Co tam, Kat?

-Nie uwierzysz! - fuknęła - padło mi auto.

-Co? Jak to? - spytałem, biorąc telefon w ręce. Zamknąłem drzwi łazienki, stawiając urządzenie na krawędzi umywalki. Przygotowywałem się do krótkiego odświeżenia.

-Stoję właśnie na ulicy, a moje kochane lambo zabiera laweta!

-No to dobrze, ale co się stało? - dopytywałem.

-A czy ja się znam na samochodach?! - wydarła się w słuchawkę. Traktowałem ją jak siostrę. I mogłem śmiało stwierdzić, że była denerwującą siostrą - po prostu stanął mi pośrodku jezdni.

-Kat, czy mam ci w czymś pomóc? - zapytałem. Nie wiedziałem, po co mi to opowiada - śpieszę się na uczelnię.

-Czy ty przypadkiem nie powinieneś zacząć zajęć godzinę temu?

-Zaspałem.

-Dobra, nieważne - byłem pewny, że machnęła ręką - musisz jutro podwieźć mnie na zajęcia i przy okazji zabierzemy Bellę. M u s i s z. -powiedziała stanowczo i już nie miałem wyjścia.

Oczywiście wiedziałem o jakie zajęcia chodziło. Katharine uczęszczała na grupową terapię dla osób z zaburzeniami odżywiania. Skupiłem się na moment.

-Bellę? - odchrypnąłęm.

-Och, no nie pamiętasz? - fuknęła - Bella, moja przyjaciółka z kółka. Ta drobna brunetka, o którą tak dopytywałeś - westchnęła.

-No tak, faktycznie - spuściłem wzrok, na ekran telefonu. Pamiętałem ją doskonale - podwiozę was.

☾☾☾

Podjechałem pod mury University of California. Jednej z lepszych uczelni w Stanach Zjednoczonych. Sam wjazd na parking zadrwił z mojej cierpliwości za długim korkiem. Zaparkowałem najbliżej wejścia. Spojrzałem na zegarek telefonu. Miałem dwie minuty do kolejnych zajęć. Wszedłem tylnymi drzwiami, tak aby nie zostać zauważonym przez profesora Coleman'a. Usiadłem w pierwszym wolnym miejscu, gdy mężczyzna odwrócił się w stronę studentów.

Kolejny wykład z dziedziny architektury współczesnej niesamowicie mnie się wydłużał. Stukałem ołówkiem o biurko, notując poszczególne, najbardziej interesujące mnie informacje. Wyczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Ruda dziewczyna z piegami siedząca dwa krzesła dalej z widoczną irytacją spoglądała na mój ołówek. Odłożyłem go.

Włączyłem Facebook'a, jednym uchem słuchając o eko architekturze. Bezmyślnie wstukałem w wyszukiwarkę nazwisko dziewczyny, której chodziło mi po głowie od rozmowy z Katie. Profil Belli Barret był kolorowy i pełen zdjęć. Każde wyjście ze znajomymi dokumentowała postem. Zatrzymałem się na  zdjęciu, które wstawiła dwa tygodnie temu. Uśmiechnięta pozowała wraz z dwoma innymi dziewczynami. Jako najmniejsza z nich przykuwała moją uwagę. Przewijałem posty, dochodząc aż do opublikowanych fotografii sprzed czterech lat.

-Panie Evans? - usłyszałem zachrypnięty głos profesora Coleman'a.

-Słucham? - oderwałem się od ekranu smartfona.

-Zajęcia już się skończyły. Ma pan jakieś pytania? - obejrzałem się wokół. Zostałem sam na sali wykładowej. Niemożliwe, żebym przeglądał jej profil przez piętnaście minut.

-Zamyśliłem się. Przepraszam - powiedziałem ciszej. Wrzuciłem luźno zeszyt do plecaka i jak najszybciej uciekłem na kolejne zajęcia.

____
TikTok: kisia_wattpad
Twitter: Kiisia__
#ByłaBlaskiemPodczasMroku #BBPM#BBPMnaWattpad

Była Blaskiem Podczas Mroku (Dodatek: Blask i Mrok)| W TRAKCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz