Rozdział 3

214 14 0
                                    

Wsunąłem na nos czarne okulary. Nie chciałem, aby Katharine zorientowała się, że jeszcze trzy godziny temu ćpałem. Zazwyczaj nie wsiadam za kółko po ciężkich narkotykach, ale za późno przypomniałem sobie dzisiejsze plany. Czułem, że ze mnie prawie wszystko zeszło, ale oczy były zdradzieckie. Przeszedł mnie dreszcz, mimo że na zewnątrz było trzydzieści stopni. Skręciłem w bramę wjazdową na podwórko willi rodziców Kat. Umówiłem się z nią pół godziny przed rozpoczęciem zajęć. Nie często robiłem za jej taksówkarza. Dziś jednak sam z chęcią wsiadłem za kółko, aby poznać dziewczynę, która chodziła mi po głowie od pół roku.

Wysiadłem z jeepa, od razu zapalając papierosa. Oparłem się o maskę samochodu, wystukując zwinnie jedną dłonią wiadomość do przyjaciółki. Kalifornijskie światło parzyło moją skórę, a na podjeździe nie padał żaden cień. Czułem jak moje ciało poci się pod czarną bluzą. Wraz z ostatnim buchem zauważyłem odzianą w różowy kombinezon blondynkę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem Katharine Jones w innym kolorze. Jej rzymskie sandały zakrywały nieduży skrawek gołej stopy. Wyobraziłem sobie jakie nieopalone znaki zostaną na jej nodze przez sznurki sandałów.

- Gdzie twoja punktualność? - zapytała, od razu wsiadając do samochodu.

Odepchnąłem się od maski, rzuciłem niedopałek papierosa na asfalt podjazdu i wsiadłem na miejsce kierowcy. Kątem oka spojrzałem na Katie, która poprawiała w lusterku błyszczyk na ustach.

- Mógłbym cię spytać o to samo - odpowiedziałem.

Odpaliłem silnik, wyjeżdżając na główną drogę. Blondynka pochyliła się nad dotykowym panelem w samochodzie, ustawiając trasę pod dom Belli. Jedynie piętnaście minut jazdą samochodem. Czułem dziwne podekscytowanie, jednak panowałem nad mimiką twarzy. Nie mogłem po sobie poznać, że tak zwykła czynność mogła mnie uszczęśliwić. Nigdy nie zapomniałem jak pierwszy raz trzy miesiące temu ujrzałem tą drobną brunetkę stojącą tuż koło Katie przed wejściem do budynku. Wtedy zmuszony byłem zawieźć Kat na spotkanie, kiedy nocowała u mnie. Od razu przykuła moją uwagę. Może zanadto przypominała mi Blancę.

Słuchałem poleceń GPS'a, co chwilę skręcając w jakąś ulicę. W końcu wjechałem na osiedle takich samych domków. Były białe, dwupiętrowe a każdy z nich miał dużą werandę przed głównymi drzwiami. Beztroskie dzieci jeździły rowerami po ulicy, a sąsiedzi skupiali się na swoich dorodnych ogródkach. Zahamowałem z piskiem opon gdy pies o złotej sierści omal nie wpadł mi pod koła. Katharine pisnęła prosto w moje ucho, a ja sam przymknąłem ze strachem powieki. Wtedy to na pewno miałbym przesrane przez mój stan. Mężczyzna po trzydziestce wybiegł za futrzakiem, pośpiesznie machając w moją stronę. Jego sylwetka na sekundę się rozdwoiła, ale szybko powróciła do poprawnego stanu. Gestem podziękował mi za zatrzymanie się w odpowiednim momencie.

- Czy nic się nie stało? - spojrzałem na Katie, która dłońmi mocno zakrywała oczy. Skuliła się na siedzeniu, wcześniej porzuciwszy torebkę na podłogę.

- Nie. Pies żyje - odpowiedziałem. Dopiero wtedy wpuściłem zalegające w moich płucach powietrze.

Obserwowałem przyjaciółkę, która nieufnie wyprostowała się, zabierając dłonie. Odchyliła się w stronę przedniej szyby, upewniając się czy aby na pewno nie przejechałem zwierzaka. Opuściła wzrok na zegarek.

- Pośpieszmy się, mamy piętnaście minut - skinąłem głową i wcisnąłem gaz.

Niedaleko od tego nieprzyjemnego zdarzenia, zakryty przez olbrzymie drzewo stał niczym nieróżniący się od pozostałych budynków dom. Zaparkowałam na krawężniku, dokładnie przypatrując się budynkowi. Katharine oparła się ręką o mój fotel, drugą zaś dwa razy nacisnęła klakson na kierownicy. Najwyraźniej w ten o to sposób dawała o sobie znać Belli. Zauważyłem ruch czyjejś sylwetki przez okno, a chwilę później niska brunetka wyszła na ganek. Stała do mnie tyłem, zamykając drzwi. Od razu zwróciłem uwagę na roztrzepane, beztrosko unoszące się na wietrze kosmyki długich aż do pasa włosów. Bezmyślnie zdjąłem okulary, aby przyjrzeć się jej w naturalnych kolorach. Czy to niemądre z mojej strony sądzić, że była piękna? Zdałem sobie sprawę, że mądre jak i zasłużone, gdy odwróciła się przodem i lekkim truchtem, niemal w podskokach, zbliżyła się do pojazdu. Była niższa niż zapamiętałem. Bez rozmysłu chciałem odpiąć pasy, wyskoczyć z samochodu i pomóc jej do niego w siąść. W porę się opamiętałem, a ona poradziła sobie beze mnie. Nachyliła się, znalazłszy się pomiędzy dwoma siedzeniami, ucałowała Kat w policzek, a ja zaś zapragnąłem być na jej miejscu. Do moich nozdrzy dotarła woń dziewczęcych perfum z nutą granatu i piwonii. Nie pozwoliłem sobie się nimi zaciągnąć. Odwróciłem wzrok, aby nie zostać przyłapanym na podziwianiu jej nieskazitelnej cery.

Była Blaskiem Podczas Mroku (Dodatek: Blask i Mrok)| W TRAKCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz