Louis zaczął zbierać klocki i inne zabawki pozostawione przez małe wilczki. W tym czasie Zayn wydawał ostatnie pociechy rodzicom. To był intensywny i pełen wrażeń dzień w przedszkolu. Obie omegi uwielbiały swoją pracę i szczeniaki.
Zayn właśnie żegnał się z ostatnim szczeniakiem, gdy do ich sali weszła kierowniczka przedszkola.
- Louis, Zayn podejdźcie do mojego biura, jak skończycie waszą pracę.
Omegi spojrzały po sobie. Nie wiedziały, jaki był powód wezwania ich na dywanik. Nie mały sobie nic do zarzucenia. Swoją pracę wykonywali sumiennie. Żaden rodzic nie powinien też mieć powodu, by składać na któregoś z nich skargę.
Louis szybko odłożył kosze z zabawkami na regał i pomógł drugiej omedze ze stolikami. Poustawiali krzesła i starli blaty. Wszystko powinna wyglądać dobrze. Po 10 minutach byli już pod drzwiami do gabinetu kierownika.
Kobieta w średnim wieku zaprosiła ich do środka i kazała usiąść. Louis zagryzł wargę. Naprawdę nie wiedział, o co chodzi. Zapytał też wcześniej o to Zayn'a, ale ten też nie znał powodu wezwania.
- Panowie, mamy połowę czerwca. Niedługo zaczną się wakacje. A co za tym idzie, znaczną część naszych klientów wyjeżdża na wczasy. Okres wakacyjny zawsze wiązał się z mniejszą liczba dzieci uczęszczających do przedszkola. Nie chcę, żebyście zrozumieli mnie źle. Jestem zadowolona z waszej pracy. Oczywiście chcę kontynuować współprace. Problem w tym, że w wakacje nie ma potrzeby, abyście obydwoje przychodzili do pracy. Proponujemy, aby jedno z was poszło na bezpłatny urlop. Do was należy decyzja, który z was to będzie. Możecie też się podzielić. Pierwszą część wakacji jeden będzie mieć wolne, a kolejny miesiąc drugi z was. Nie spieszcie się z odpowiedzią. Macie jeszcze dwa tygodnie, żeby podjąć decyzję. To by było na tyle z mojej strony. Czy macie jakieś pytania?
Obie omegi zaprzeczyły, będąc w szoku po nowinach, jakie otrzymały. To były złe wieści i dla jednego i dla drugiego.
Zayn wyszedł tylnymi drzwiami i wyciągnął paczkę papierosów. Podsunął opakowanie w kierunku przyjaciela. Louis zawahał się, ale ostatecznie odmówił.
- Co o tym myślisz? - zapytał szatyn.
- Nie wiem. Muszę to przetrawić. Może poszukam jakiejś dorywczej pracy na wakacje.
- Ja też postaram się rozejrzeć trochę po okolicy. Raczej nie chciałbym przez dwa miesiące nie pracować wcale. Wiem też, że i ty potrzebujesz tych pieniędzy.- Daj spokój Lou. Ty też ich potrzebujesz. Pani Anders ma rację. Nie musimy podejmować teraz decyzji. Jakoś to razem ogarniemy w ciągu tych dwóch tygodni. Nie ma się czym przejmować na zapas.
- Ta, może masz rację. - przytaknął mało przekonująco.
Louis pożegnał się z przyjacielem i pokierował się do domu. Po drodze rozglądał się niepewnie wokoło. Nie lubił chodzić samemu. W końcu miał do tego swoje powody. Omega podskoczył, gdy usłyszał, że ktoś idzie z tyłu niej. Automatycznie przyspieszył kroku. Jego serce biło jak szalone, gdy niemal wbiegł do domu.
Dysząc, próbował uspokoić rytm serca i drżenie rąk. Oddychaj powoli, jesteś już bezpieczny. Nic ci nie grozi. Powtarzał sobie w głowie niczym mantrę.
- Loubear, to ty? - usłyszał głos matki z kuchni.
Wziął jeszcze jeden wdech. Nie chciał niepokoić rodzicielki swoim stanem. Na miękkich nogach wszedł do kuchni, gdzie starsza omega obierała właśnie warzywa na zupę.
- Cześć mamo. Jak było w pracy? - zapytał z lekkim drżeniem w głosie.
- Dobrze. Dziewczyny są jeszcze na zajęciach. Bliźniaki mają poobiednią drzemkę więc mamy chwilę dla siebie. Powiedz swojej starej matce co cię gryzie... - Jay uważnie przyglądała się swojemu synowi. Od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Louis usiadł przy stole.
- Nic się nie dzieje. Czemu myślisz, że tak jest? - zaprzeczył automatycznie.
- Mnie nie oszukasz Lou. Jestem twoją matką. Chodzi o Harry'ego, prawda? Pokłóciliście się? - zapytała z troską.
Louis zdziwił się na to pytanie. Jego rodzice uwielbiali Stylesa. Czasem miał wrażenie, że dużo bardziej niż jego.
- Nie pokłóciliśmy się.
- To kiedy nas odwiedzi? - zapytała podejrzliwie kobieta.
Louis wzruszył ramionami. Znał Harry'ego niemal 6 lat. Od ich pierwszego spotkania alfa regularnie do nich przyjeżdżał. Najczęściej co dwa tygodnie. Zdarzało się też częściej. Zwłaszcza dwa lata temu, gdy Styles miał problemy w firmie. Zawsze byli dobrymi przyjaciółmi, mimo że dzieliło ich niemal 10 lat i to, że Harry był ważnym alfa mieszkającym w stolicy, a Louis nic nieznaczącą omegą z małej wioski.
Ba! Louis zrobiłby dla niego wszystko! Gdy alfa kilka lat temu poprosił go o poręczenie kredytu, Louis od razu się zgodził. Nie pytał po co, czy na jaką kwotę. Gdy Harry przyjechał z innymi dokumentami związanymi z udziałami w jego firmie, Louis bez żadnych pytań podpisał wszystko.
Tak samo, gdy chodziło o jakieś transakcje, które starszy chciał ukryć przed zarządem i akcjonariuszami. Louis nie pytał. Dostawał papier i go podpisywał. Dla Harry'ego podpisałby nawet zgodę na oddanie nerki.
Tak było od lat. Co dwa tygodnie alfa przyjeżdżał z Londynu z jakimiś papierami. To była ich rutyna. Nikt nie musiał o tym wiedzieć. To była ich tajemnica. Ich relacja, ich przyjaźń i bezgraniczne zaufanie do drugiej osoby.
Prawdą było jednak to, że od trzech tygodni się nie widzieli. Brunet wysłał tylko krótka wiadomość, by młodszy się nie przejmował i że niedługo się zobaczą. I nawet omega zaczęła się niepokoić o starszego. To było nietypowe zachowanie w ich długoletniej przyjaźni.
- Nie wiem. Pisał, że za niedługo. Chyba ma jakieś problemy. Dlatego nie może przyjechać. - wytłumaczył matce.
- Nie powinieneś bardziej się tym zainteresować? W końcu jesteście blisko. - Jay użyła tej specyficznej nutki, akcentując ostatnie słowo.
- Mamo, a ty znowu o tym samym? Jesteśmy przyjaciółmi i nikim więcej. Przestańcie w końcu snuć plany naszego ślubu, bo do niego nigdy nie dojdzie. - oburzył się Louis. - Próbowałem się dowiedzieć, o co chodzi Harry'emu, ale wiesz, jakie są alfy. Na pewno duma nie pozwoliłaby mu przyznać się do żadnej słabości. Zresztą Harry dobrze wie, że zawsze go wysłucham i pomogę. Jak będzie chciał, to mi powie.
- Pewnie masz rację i nie planujemy waszego ślubu. - skłamała starsza omega. Oczywiście, że uważała Harry'ego za idealną alfę dla jej syna. Zwłaszcza po tym, co zrobił dla niego sześć lat temu.
- Ta jasne... - przewrócił oczami młodszy i westchnął. - Chodzi o to, że przedszkole nie potrzebuję tylu pracowników na czas wakacji. Mamy zdecydować kto z nas pójdzie na urlop. - przyznał w końcu.
- Urlop dobrze ci zrobi. Za dużo pracujesz skarbie.
- Bezpłatny urlop. - dodał smętnie.
- Och... To ... niefajnie z ich strony. Louis, wiesz, że nie wymagam z ojcem od ciebie, byś dokładał się do rachunków.
- Wiem, ale chcę to robić. Nie martw się. Coś wymyślę. Może jakaś dodatkowa praca sezonowa.
- Popytam w szpitalu. Poradzisz sobie, jak zawsze. - starsza omega poklepała syna po plecach.
CZYTASZ
Omega and the City
FanfictionLouis jest małą omegą z niewielkiego miasteczka, ale z dużym bagażem doświadczeń. Jest też Harry, u którego omega ma wielki dług. Jednak przyjdzie taki dzień, że Styles poprosi go o niecodzienną pomoc. A kim byłby Lou, gdyby mu odmówił. W taki sposó...