Rozdział 9

787 37 0
                                    

Louis stał przed lustrem i marudził na swoje odbicie. Chciał dobrze wyglądać, by nie sprawić Harry'emu wstydu.

Miał straszny problem, by znaleźć swoje rzeczy w kartonach. Byłoby prościej, gdyby sam się pakował. Do tego koszula, jaką wybrał, nijak nie pasowała przez sztuczny brzuszek.

Ze złością ściągnął materiał z ciał i prychnął pod nosem. Wzdrygnął się, czując dotyk na ramionach. W odbiciu dostrzegł Harry'ego, który narzucił na niego jakiś wzorzysty niebieski materiał. Od razu wsunął dłonie w koszulę. Była śliczna. Jedna z tech które Harry nosił w dni wolne od pracy. Miała rękawy trzy czwarte, ale na Louisie pasowała idealnie. Do tego nie uciskała. Miał nawet trochę luzu.

- Możesz zabierać, co chcesz z mojej szafy. - stwierdził brązowowłosy, odwracając go przodem do siebie. Jego długie palce sprawnie zapinały guziki.

- Dziękuję. - Louis nie mógł się powstrzymać, by nie wspiąć się na palcach i nie pocałować starszego w policzek.

- Nie tak. - zaprotestował starszy. Sam ujął twarz omegi w dłonie i połączył ich usta w poprawny sposób.

- Umm... Wymagający... - mruknął niebieskooki.

- A dziwisz się? Po ostatniej nocy wysoko podniosłeś poprzeczkę.

- Przestań... - Louis zakrył twarz dłonią. Czuł, jak policzki go pieką. Ostatnia noc była bardzo intensywna. Omedze naprawdę się to podobało, ale co on mógł o tym wiedzieć... Harry na pewno miał większe doświadczenia w tej dziedzinie. Nawet tego nie omówili. Nie wiedział nawet, na czym stoi. Jakie są ich relacje. Byli małżeństwem, uprawiali sex... Ale czy to w ogóle coś znaczyło? W końcu mieli umowę. Byli jedynie przyjaciółmi prawda?

- Co ci chodzi po tej twojej ślicznej główce? - zapytał brunet, odciągają dłoń Louisa od twarzy. Zmusił tym omegę, by na niego spojrzała.

- Kim jesteśmy? - szatyn zapytał, jeszcze bardziej się rumieniąc.

- A jak myślisz, hmm? - Styles uniósł jedną brew.

- Nie wiem. Nie znam się na tym. - niebieskooki jęknął z frustracji. Naprawdę był niedoświadczony w sprawach omega alfa.

Harry położył swoje dłonie na biodrach Louisa. Palcami zataczał kółka na delikatnej skórze omegi. Przekręcił głowę na bok, jakby się na czymś zastanawiał.

- Sześć lat temu poznałem pewną omegę, dla której przepadłem całkowicie. Zakochałem się w tych ślicznych niebieskich oczach. - powiedział, a Louis skupił całą swoją uwagę na alfie. Czuł, jak serce chce mu wyskoczyć z piersi. - Nie potrafiłem zrezygnować z tej relacji. Co rusz do niego wracałem. Z czasem stał się dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Cokolwiek robiłem, to zawsze myślami wracałem pamięcią do dnia naszego pierwszego spotkania. Kocham cię, Lou. Jak szalony. Od cholerny sześciu lat jestem pod twoim urokiem.

Louis uchylił usta ze zdziwienia. Nie spodziewał się tego.

- Dlaczego nigdy nic nie mówiłeś? - dla Louisa było to niepojęte. Bawili się, że sobą w kotka i myszkę przez te
Kilka lat. Sam przez długi czas był chorobliwie zadurzony w Harrym. Długo mu zajęło opamiętanie się. Musiał ciągle sobie powtarzać, że alfa jest tylko jego przyjacielem i nic z tego nigdy nie będzie.

- Chyba nie zdawałem sobie z tego sprawę przez długi czas. Musiałem sam do tego dojść. - Taka była prawda. Na początku nie postrzegał Louisa jako potencjalnego partnera, a jedynie jako zranionego, cierpiącego szczeniaka.

- Ugh. To chyba wygląda tak samo, jak u mnie. Mam słabość do pewnego nieznajomego pana, który uratował mnie przed bandą napalonych alf, które chciały mnie wykorzystać. - przyznał w końcu.

Omega and the CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz