Louis postanowił się odświeżyć, w czasie gdy Harry poszedł po jego rzeczy do samochodu. Omega przemyła twarz pod zimną wodą. Zimny metal połyskiwał na jego palcu. Miał męża. Musiał się do tego przyzwyczaić. Wzdrygnął się, wychodząc z łazienki i spoglądając wprost na szklaną taflę. Musi się przemóc. Teraz to jest jego dom. Wziął wdech i podszedł kilka kroków. No już. Nie bądź tchórzem. Jeszcze dwa, może trzy kroki. Codziennie o krok dalej...
Był tak skupiony na swoim zadaniu, że podskoczył zdezorientowany, gdy ktoś się do niego odezwał i nie był to Harry. Odwrócił się w stronę głosu i zamarł. Alfa. Kilka metrów przed nim stała wielka, przerażająca alfa! Coś do niego mówił, ale omega nie była w stanie nawet rozróżnić słowa. Czy on w ogóle mówi po angielsku!? Serce dudniło mu w klatce piersiowej. On był za blisko! Jak on w ogóle tutaj wszedł? I gdzie jest Harry? Chcę do Harry'ego!
Alfa zrobił krok w jego kierunku. Cały czas coś mówił. Gdy on się zbliżył, Sztum zrobił krok w tył. Czuł, jak krew mu szumi w uszach. Nie mógł oddychać. Zaczynały mu się pojawiać czarne mroczki przed oczami. Pomoc! Niech ktoś mu pomoże! Harry!
Alfa wyciągnął dłoń do przodu, a omega odskoczyła do tyłu, uderzając w coś twardego. Odwrócił głowę, by sprawdzić co to i krzyknął z przerażenia. Czuł, jak leci i dosłownie i w przenośni. Wpadał w czarną otchłań... Ciemność...
XXX
Louis zamrugał zdezorientowany. Czuł coś zimnego i mokrego na karku. Potrzebował chwili, by zrozumieć, czym są te ogromne zielone punkty, na które patrzy.
- Harry...
- Jestem tutaj... Wszystko jest w porządku. - zapewnił starszy. Alfa był zmartwiony nagłym atakiem paniki omegi. Miał świadomość, że omega je miewała po ich pierwszym spotkaniu. Sądził jednak, że po tylu latach wyleczył się z tej przypadłości. W końcu na niego tak nie reagował, a też był alfą.
- Może powinienem wezwać karetkę? - znów ten głos.
Nie wymyślił go sobie. Ta alfa naprawdę tu była! Przełknął ślinę. Był bezpieczny, gdy Harry tu był, prawda? Styles nie pozwoli tej złej alfie go skrzywdzić. Mężczyzna podszedł bliżej ze szklanką wody. Louis pisnął i niemal rzucił się w objęcia swojego męża.
- Zostań tam Liam. - Harry naprawdę nie sądził, że młodszy aż tak panicznie boi się alf. Przecież chodził na terapię. Instynktownie przytulił przerażonego chłopaka.
- Naprawdę nie wiem, co się stało. Chciałem się tylko przywitać. Nie wiedziałem, że go przestraszę. - tłumaczył się Liam. Wysilił się nawet i przypomniał sobie parę zwrotów w języku francuskim. Może o to chodziło? - Może to dlatego, że mnie nie zrozumiał.
- To nie to. Louis boi się wysokości. - skłamał płynnie starszy. Dokładnie pamiętał, że Louis leżał przy oknie, a omega naprawdę obawiała się tego miejsca. - Zabiorę go do sypialni. Chwilę odpocznie i nic mu nie będzie. Zaczekaj tutaj.
Lokowaty z łatwością uniósł mniejsze ciało i zaniósł je do swojej sypialni. Jeszcze nie ustalili, gdzie młodszy będzie spać, jednak Liam znał rozmieszczenie pomieszczeń i byłoby to podejrzane, gdyby zaniósł go do jednego z pokoi gościnnych. Położył omegę na łóżku. Louis nadal zaciskał piąstki na jego koszuli.
- Jest dobrze kochanie. Nikogo tu nie ma. Jesteś bezpieczny. - zapewnił spokojnym głosem.
- Zła alfa... - wydusił z siebie omega, patrząc wielkimi przerażonymi oczami na Harry'ego.
- Jestem tutaj. Nic ci nie grozi. Ochronię cię. Poczekaj tutaj, pozbędę się tej alfy.
Louis niepewnie pokiwał głową. Starszy pocałował omegę w czoło, zanim wyszedł z sypialni. Liam krążył niespokojnie po salonie. Cholerne podpadł Harry'emu. Bo jak to inaczej nazwać. Doprowadził ciężarną omegę szefa do omdlenia. Już był zwolniony.
CZYTASZ
Omega and the City
FanfictionLouis jest małą omegą z niewielkiego miasteczka, ale z dużym bagażem doświadczeń. Jest też Harry, u którego omega ma wielki dług. Jednak przyjdzie taki dzień, że Styles poprosi go o niecodzienną pomoc. A kim byłby Lou, gdyby mu odmówił. W taki sposó...